Gdyby sparafrazować pewien cytat z "Pulp Fiction", powinienem w tym miejscu napisać: jedna z najlepszych książek Łukasza Orbitowskiego wraca, i to wraca w wielkim stylu! Porozmawiajmy więc o powieści, która może sponiewierać czytelnikiem, odurzyć go i wprawić w stan przedzawałowy, dostarczając zarazem ekstremalnych wrażeń jego szarym komórkom.
Redaktor Centrum Produkcyjnego Grupy na:Temat, który lubi tworzyć wywiady z naprawdę ciekawymi postaciami, a także zagłębiać się w rozmaite zagadnienia związane z (pop)kulturą, lifestyle'em, motoryzacją i najogólniej pojętymi nowoczesnymi technologiami.
Na półki księgarskie trafia właśnie nowe wydanie "Świętego Wrocławia", czyli metafizyczno-surrealistyczno-katastroficznej powieści z roku 2009, która na dobre utrwaliła w polskiej literaturze pojęcie "Orbitowski fiction".
Zapytajmy tego utalentowanego syna Krakowa, czy po owych jedenastu latach całość można odczytywać na zupełnie nowe sposoby (biorąc pod uwagę zarówno obecną sytuację społeczno-polityczną w naszym kraju, jak i pandemię COVID-19).
Przy okazji dowiemy się, czy Łukasz Orbitowski jest postacią równie mroczną i przerażającą, co lwia część jego twórczości oraz dlaczego nie sypia w trumnie.
Będzie także o tym, czy jego książki mogą podbić świat, podobnie jak twórczość Andrzeja Sapkowskiego bądź też zespołu Behemoth oraz dlaczego ten pisarz nigdy nie zabierze się za popłatne kryminały.
Na okrasę: zmiany pokoleniowe z perspektywy człowieka urodzonego w roku 1977 (#serialeorazgrykomputerowe), używki (zarówno te pite, jak i palone), internetowa powieść "Na zarazę Zarazek", tworzona wspólnie ze Szczepanem Twardochem oraz to, dlaczego stomatologia jest najpiękniejszą ze wszystkich profesji medycznych.
Zapraszam także na:
Materiał powstał we współpracy z wydawnictwem Świat Książki