Różnice pokoleniowe w miejscach pracy w Polsce dziwią coraz mniej. 50-latek pracujący w jednej firmie z osobami po 30-stce, 40-latek i 20-latki w jednym dziale... Ale czego ów 50-latek i 40-latek mogą się od swoich młodszych kolegów z pracy nauczyć? Zapytaliśmy o to kilka osób z trzech pokoleń.
W niektórych branżach i sektorach demograficzna różnorodność, czyli "wymieszanie" ludzi z kilku pokoleń w miejscu pracy, to wciąż bardziej wyjątek, niż reguła. A powinna być regułą.
Jak tłumaczy raport Cztery pokolenia w jednej firmie. Źródło konfliktu czy wulkan wiedzy? przygotowany przez Kamila Matuszczyka z Uniwersytetu Warszawskiego na zlecenie Incredible Inspirations Sebastiana Kulczyka, "różnorodność demograficzna w danej organizacji przynosi szereg pozytywnych konsekwencji w wymiarze osobowym, organizacyjnym i biznesowym".
"Funkcjonowanie pracowników reprezentujących odmienne generacje, a co za tym idzie – różne idee, poziom zaangażowania czy kreatywność – jest wartością samą w sobie. Takie zespoły są cennym kapitałem, zarówno w mniejszych, jak i większych organizacjach, działających na krajowych czy międzynarodowych rynkach" – czytamy.
A czego pracownicy w jednej firmie mogą się od siebie nauczyć? Kilka osób z trzech pokoleń – baby boomers (urodzeni w latach 1946 – 1964), pokolenia X (1965 – 1981) i pokolenia Y, czyli millenialsów (1981 – 2000) – które pracują w multigeneracyjnych organizacjach, zapytaliśmy, jakie umiejętności przyswoili od swoich młodsych kolegów i koleżanek z pracy. Niektóre odpowiedzi mogą zaskoczyć.
Komputer, smartfon, Instagram
Pierwsza "edukacyjna" korzyść, którą starsi czerpią od młodszych, chyba akurat nikogo nie zdziwi. To nauka korzystania z nowych technologii – obsługi komputera, tabletu, smartfona czy poruszania się po internecie, w tym mediach społecznościowych.
Jak wskazuje raport, "obsługa komputera i wykorzystywanie Internetu to jedna z kompetencji, w przypadku której pracujący Polacy z różnym pokoleń charakteryzowali się największym zróżnicowaniem w poziomie samooceny".
"Wyniki badania Bilansu Kapitału Ludzkiego z 2013 roku, gdzie zastosowano skalę oceny od 1 (bardzo niska) do 5 (bardzo wysoka) potwierdziły, że aktywni zawodowo Baby Boomers ocenili je na 2.77, podczas gdy w przypadku pokolenia Y i Z kompetencje te zostały ocenione na 3.86" – wskazuje raport.
58-letnia Ania (pokolenie baby boomers) mówi wprost, że nie ogarnia współczesnych technologii. – Komputer jeszcze. Potrafię skorzystać z internetu, wyslać e-mail, napisać tekst w Wordzie. Smartfon to dla mnie dalej tajemnica, zwłaszcza, że ciągle są jakieś zmiany, aktualizacje – mówi Ania, która pracuje w dziale kadr w jednym z polskich wydawnictw.
Kobieta podkreśla, że w domu z technologią pomagają jej dzieci, a w pracy – młodsi koledzy. W jej dziale wraz z nią pracują dwie koleżanki w wieku 42 i 30 lat oraz najmlodszy "rodzynek", 26-latek.
– Czasami czuję się jak dinozaur, ale koledzy z pracy są bardzo mili i nie dają mi tego odczuć. Zawsze pomogą przy komputerze: odzyskają utracony plik, pokażą, jak zarchiwizować maila czy "spakować" dokument. Najmłodsi tłumaczą jak działa Instagram czy Twitter, chociaż to na szczęście niezbyt potrzebne mi w pracy kadrowej – opowiada.
Ania dodaje, że jest pod wrażeniem biegłości, z jaką jej młodsi koledzy poruszają się po internecie. – Pyk, pik, tu klikną, tam klikną i wszystko gotowe. Wciąż wolno mi się pisze na nowym smartfonie i gdy muszę napisać dłuższą wiadomość, czasem proszę o to młodzież. Trochę wstyd, ale oni są w tym po prostu lepsi. Na szczęście są cierpliwi – śmieje się.
Z kolei 28-letnia Weronika, która pracuje w muzeum, mimo że jest millenialsem, nie może się nachwalić technologicznych umiejętności pokolenia Z, czyli osób urodzonych po 2000 roku. – Imponująca jest ich dynamika pracy i łatwe przyswajanie nowych funkcji wprowadzonych na kanałach social media – zauważa, akcentując szczególnie biegłość "Zetek" na Instagramie czy TokToku. Tej ostatniej aplikacji millenialsi "nie ogarniają". – Nawet nie wiem, co tam się robi – śmieje się Weronika.
Work-life balance
"Równowaga pomiędzy życiem zawodowym i rodzinnym jest tym obszarem, w którym najlepiej uwidacznia się priorytetyzacja tego, co jest najważniejsze dla pracowników pochodzących z różnych pokoleń" – czytamy w raporcie o multigeneracyjności przygotowanym na zlecenie Incredible Inspirations Sebastiana Kulczyka.
Autor raportu Kamil Matuszczyk wymienia również motto, które przyświeca każdej z trzech najmłodszych generacji. "Dla Baby Boomers będzie to 'pracuję, aby przetrwać', dla pokolenia X 'żyję, aby pracować', natomiast pokolenie Y definiuje się poprzez określenie 'pracuję, aby żyć' – wylicza.
Jak jest w rzeczywistości? 26-letni Lukasz (millenialsi) pracuje w dziale obsługi klienta w jednej z większych firm z filią w Warszawie. Pracuje z kilkoma osobami z Pokolenia Z.
– Czas wolny jest dla mnie ważny. Nie wyobrażam sobie spędzania życia w pracy, jak robił to mój ojciec, inżynier. Jednak nie widzę problemu, gdy jednorazowo posiedzę w pracy dłużej, żeby dokończyć zaległą robotę. U "Zetek" nie ma takiej szansy, chyba że szef stanie im z batem nad głową. A nawet wtedy nie zawsze – mówi.
– Wybija 17, oni wstają od biurek, zakładają airPody i wychodzą. To umiejętność, którą od nich zgapiłem – kiedy kończę pracę, to kończę pracę. Wbrew pozorom my, millenialsi, potrafimy się przepracowywać, bo cały czas siedzi w nas nauka naszych rodziców, że trzeba się zaharowywać, żeby cos w życiu osiagnąć. Pokolenie Z juz nie ma takiego balastu – opowiada Łukasz.
To jednak nie oznacza, że "Zetki" to lenie. – Zapytałem kiedyś młodszego kolegę, z którym wychodziłem z firmy – jeszcze przed home office – czy wyrobił normę na dziś. Powiedział, że zrobił to w ciągu dwóch pierwszych godzin. Co robił potem? Oglądał steramy na Twitchu. To podziwiam – mają jeszcze tyle energii, że potrafią ultra szybko pracować – podkreśla.
Podobną rzecz, z kolei o millenialsach – pokoleniu do którego należy Lukasz – mówi 43-letnia Edyta (pokolenie X), która pracuje w jednej z redakcji.
– To dobrzy pracownicy, ale mają inną etykę pracy. Zrobią, co muszą i wychodzą. Nie lubią siedzieć po godzinach, pracować w weekendy czy odbierać telefonów służbowych w wolny dzień. Ja mam tendencję do pracoholizmu. Dzięki młodszym kolegom z pracy zyskałam nieco więcej luzu. Walczę z pracą po godzinach, wyłączam telefon służbowy, w weekendy wyciszam powiadomienia mailowe – opowiada.
Ambicja "za bardzo"
Różnice w multigeneracyjnym miejscu pracy zarysowują się również w obszarze, jakim jest rozwój osobisty. Jak podkreśla raport sporządzony na zlecenie Incredible Inspirations Sebastiana Kulczyka, "dla millenialsów ważne jest przywiązanie do rozwoju w miejscu pracy".
"(…) Wyniki polskich badań ilościowych dają klarowny wniosek, zgodnie z którymi, aż dla 82% pracowników do 35. roku życia ważna jest możliwość stałego rozwoju swoich kompetencji i łatwego dostępu do programów rozwojowych. Im starsi pracownicy, tym przywiązane do możliwości rozwojowych jest mniejsze (63,8% pracowników powyżej 56 lat), co nie oznacza jednak, że jest bez znaczenia” – czytamy.
41-letnia Iza (pokolenie X), która jest nauczycielką języka obcego i pracuje w jednej ze szkół językowych, nie owija w bawełnę. – Mi się czasem już po prostu nie chce. 17 lat pracuję w zawodzie, zmieniałam szkoły, grupy. Wiem, czego uczyć i jak. Jestem wierna moim metodom. Te młodsze osoby w mojej szkole są ambitne, może nawet za bardzo, nie wiem – mówi.
W czym przejawia się to "za bardzo"? – Robią kursy, czytają zagraniczne artykuły, biorą udział w webinarach, wymyślają nowe gry dla dzieci. Są bardzo kreatywni. Mam wrażenie, że nie lubią rutyny. Uwielbiają zmiany i gdy coś się dzieje. Muszę przyznać, że dzięki nim sama wprowadziłam kilka zmian – metodologia nauczania języka obcego cały czas ewoluuje. Ale przede wszystkim nie chcialam być w tyle – podkreśla szczerze.
Raport "Cztery pokolenia w jednej firmie. Źródło konfliktu czy wulkan wiedzy?" przytacza również słowa dr hab. Katarzyny Wojtaszczyk, która "zauważa, że osobom z pokolenia Y przez całe życie mówiono i tłumaczono, że mogą robić co chcą oraz, że są wyjątkow"”. Podkreśla też, że "jest to najlepiej wykształcone pokolenie, co jest konsekwencją boomu edukacyjnego, rozpoczętego w latach 90. XX wieku w Polsce".
Wcześniej wspomniana 43-letnia Edyta, która pracuje w redakcji, się z tym zgadza. – Od młodszych kolegów nauczyłam się pewności siebie. Przychodzą do firmy z wysoką podniesioną głową. Nawet brak doświadczeń nie zbija ich z pantałyku. To może być denerwujące i niektórzy uważają ich za aroganckich, ale oni po prostu wiedzą, czego chcą i wymagają. Nie będą pracować za marne grosze. Podziwiam tę butę – mówi kobieta.
Mimo że millenialsi nie chcą "pracować za marne grosze", to raport zaznacza, że "dla najmłodszych pracowników wysokie zarobki nie stanowią głównego celu". – Jak zapewnisz im dobre warunki, oni się odwdzięczą, bo chcą się uczyć i piąć po drabinie – podkreśla Edyta.
Luz i pufy
Starsze osoby nie mogą się także często nadziwić podejściu swoich młodszych kolegów do pracy. Uczą się od nich… luzu i towarzyskości. Jak czytamy w raporcie, dla millenialsów i pokolenia Z ważna jest kultura pracy.
"Zauważalnym zachowaniem w przedsiębiorstwach wiedzy, zwłaszcza w firmach technologicznych, jest przywiązanie do rozrywki w miejscu pracy. Krążą legendy na temat pomysłowości w niektórych korporacjach (np. Google czy Facebook), gdzie pracownicy z pokolenia Z czy Y mogą czuć się jak dorosłe dzieci" – czytamy.
40-letni Jakub (pokolenie X) pracuje w firmie testującej oprogramowanie. – Tylko raz w życiu poczułem się staro: kiedy dwa lata temu przyszedłem na rozmowę kwalifikacyjną do obecnej firmy. Ja garniturek, biała koszula, elegancko. A moi obecni koledzy, dwudziestokilkulatki, siedzą z laptopami rozwaleni na wielkich pufach. Na uszach wielkie słuchawki, bluzy z kapturem, dresy, adidasy – opowiada.
Jakub pracę dostał i teraz sam przychodzi do pracy w dresach. – Ale takich lepszych, nie "po domu" – śmieje się.
– Wyluzowałem. Te dzieciaki, kilkanaście lat młodsze ode mnie, przyjęły mnie jak swojego. Przed pandemią chodziliśmy na lunche, spotykaliśmy się po pracy, łaziliśmy na kręgle organizowane przez firme. Dzięki nim czuję się młodszy, chociaż brzmi to może głupio. Nauczyłem się też, że pozory mylą, a biała koszula nie świadczy o twoim profesjonalizmie – zaznacza.
Wniosek? "Każde z pokoleń posiada cenne, unikatowe zdolności, które podczas wzajemnej wymiany mogą pomóc osiągnąć sukces w realizacji codziennych zadań" – podsumowuje raport. I – jak udowadniają nasi rozmówcy – trudno się z tym nie zgodzić.
Raport "Nieokiełznane żywioły? Zderzenie kilku pokoleń na rynku pracy"
To nie tylko możliwość wzajemnego uczenia się od siebie osób w różnym wieku, to także cenna lekcja pokory dla pracowników z silnie ukształtowanym podejściem do obowiązków zawodowych, które są konfrontowane z przeciwnymi opcjami.
Raport "Cztery pokolenia w jednej firmie. Źródło konfliktu czy wulkan wiedzy?"
Międzynarodowe badania porównawcze na temat wartości pracowników reprezentujących cztery różne pokolenia potwierdzają, że dla najstarszych osób najważniejsza jest pracowitość, podczas gdy dla pokolenia Y będzie to czas wolny. Zbiorcze wnioski z badań realizowanych wśród Polaków pokazują, że pokolenie Y, podobnie jak pokolenie Z, wysoko ceni sobie równowagę pomiędzy pracą a sferą prywatną.
Fragment raportu
Dedykowane przestrzenie wpływają także na poziom zadowolenia z pracy i chęć spędzania w niej czasu, ponieważ praca w takich organizacjach ma sprawiać przyjemność. Dominika Maciołek podkreśla jak ważne dla pokolenia Y jest przywiązanie dla estetyki i filozofii miejsca, w którym pracują na co dzień. Cytując autorkę: "komfort i wygoda są bardzo ważne dla pokolenia milenium, a w takich warunkach po prostu pracuje ono efektywnie".