Szczepan Twardoch w powieści "Król" odkrył przed nami niezwykle barwne mikrouniwersum międzywojennej Warszawy. Jego bestsellerowa książka wręcz domagała się ekranizacji. Za to ambitne zadanie wziął się CANAL+ i po obejrzeniu przedpremierowo dwóch odcinków wiem, że nie zawiodą się zarówno fani pierwowzoru, jak i miłośnicy dobrych seriali. Premiera 6 listopada.
Dziennikarz popkulturowy. Tylko otworzę oczy i już do komputera (i kto by pomyślał, że te miliony godzin spędzonych w internecie, kiedyś się przydadzą?). Zawsze zależy mi na tym, by moje artykuły stały się ciekawą anegdotą w rozmowach ze znajomymi i rozsiadły się na długo w głowie czytelnika. Mój żywioł to popkultura i zjawiska internetowe. Prywatnie: romantyk-pozytywista – jak Wokulski z „Lalki”.
Napisz do mnie:
bartosz.godzinski@natemat.pl
"Król" umiejscowiony jest w roku 1937, kiedy Polska "wstawała z kolan". Pomimo tego, że ulicami stolicy rządzili gangsterzy, nie dało się też nie odczuć ogromnych podziałów klasowych i rosnących w siłę ruchów nacjonalistycznych, to ten czas w dziejach II RP uznawany jest za prosperity (przynajmniej na pierwszy rzut oka). I wspomina się o nim z rozrzewnieniem, mając na uwadze kontekst nadchodzącej, kolejnej wojny.
Głównym bohaterem historii jest żydowski bokser Jakub Szapiro (Michał Żurawski). Prowadzi podwójne życie - jest idolem tłumów, ale i cynglem Kuma Kaplicy (Arkadiusz Jakubik) - dawnego bojowca PPS, a obecnie króla warszawskiego podziemia. Szapiro bierze pod opiekę chłopca Mosze Bernsztajna (Kacper Olszewski), z którego chce zrobić swojego następcę.
Autorska wizja reżysera "Ostatniej rodziny", która zachowuje ducha pierwowzoru
Jeszcze nie jestem w stanie odpowiedzieć, co było lepsze - książka czy serial, ale jestem pod wrażeniem tego, jak twórcom udało się przedstawić niektóre sceny, które wydawały się nieodpowiednie lub za trudne do przeniesienia na ekran.
Są zarówno te kontrowersyjne (jak pewne upodobanie Kaplicy), jak i i fantasy przypominające kadry rodem z... "Harry'ego Pottera" (jak "brat" Pantaleona Karpińskiego). Pojawia się nawet metafizyczny motyw znany również z innych książek Twardocha. Okazjonalna "komiksowość" i sporo humoru nie przesłania tego, że to jednak serial robiony na serio, brutalny, wulgarny.
Nie jest to więc sztampowy gangsterski thriller lub dramat kostiumowy w ciekawych realiach, ale mroczna, wyjątkowa wizja autorstwa Jana P. Matuszyńskiego ("Ostatnia rodzina", "Wataha"). W przeciwieństwie do ostatnich serialowych trendów, został reżyserem wszystkich ośmiu odcinków.
Za sprawą jednego dyrygenta całość będzie bardziej spójna, ale i wciąż pełna niespodzianek. Już dwa pierwsze odcinki różnią się od siebie stylistycznie pod względem opowiadania historii.
"Król" to rozwinięcie powieści Twardocha
Medium, jakim jest serial, pozwala na więcej niż film, więc "Król" od C+ jest rozbudowaną wersją książkowej historii. Scenarzysta Łukasz M. Maciejewski zapewniał na pokazie prasowym, że z powieści zostało wzięte praktycznie wszystko - i jak na razie tak jest. Nie jest to jednak adaptacja jeden do jednego, ale "wersja reżyserska".
Przede wszystkim twórcy odeszli od książkowej narracji z perspektywy pierwszej osoby. To pozwoliło pokazać również, co tam słychać za miedzą, np. na zebraniach ONR-Falanga. Wiele razy pomyślimy sobie wtedy, że za wiele się nie zmieniło.
Szczególnie, gdy panowie w brunatnych koszulach krzyczą "Chwała wielkiej Polsce!". Jednak panowie socjaliści "reprezentujący" klasę robotniczą i objadający się homarami również będą budzić dużo skojarzeń.
Twórcy mieli błogosławieństwo Twardocha, który jednak nie pozostawił swojego dziecka samopas. Czuwał nad całą koncepcją serialu, a także przebywał na planie. Jest również współtwórcą scenariusza wraz z Łukaszem M. Maciejewskim i Daną Łukasińską. To również on dodał nowych bohaterów w gangu Kaplicy.
Sam pisarz przyznał, że w książce nie było ich widać, więc na ekranie trzeba było wypełnić tę lukę. I będzie wtedy też "kogo uśmiercać". Dlatego nawet widzowie, którzy znają książkę na pamięć, nie będą się nudzić.
Serial wzbudza nostalgię za dawną Warszawą
Ekipie udało się uchwycić klimat przedwojennej, wielokulturowej Warszawy (choć część zdjęć była kręcona w Łodzi). "Raju utraconego" pełnego kontrastów. Skrajne ubóstwo miesza się w serialu z imprezami w stylu "Wielkiego Gatsby'ego".
Serial jest też dwujęzyczny, bo taka też była wtedy stolica - sporo dialogów jest więc w jidysz. To też wpływa na realizm i odtworzenie pewnego wycinka historii. Mogę się przyczepić do pustek na ulicach - wydawało mi się, że miasto powinno jednak tętnić życiem. Póki co nie było widać tych 3,5 tysiąca statystów.
Scenografia hipnotyzuje, ponieważ została odtworzona w najdrobniejszych szczegółach i jest bardzo autentyczna - kiedy ktoś dzwoni przez telefon z tarczą, to wiemy, że to nie jest zwykły rekwizyt, lecz artefakt.
Wnętrza knajp, plakaty, szykowne stroje, finezyjne fryzury i wąsy, czy nawet automat z prezerwatywami - retro-smaczków jest tu tyle, że z pewnością będzie chciało się obejrzeć ten serial jeszcze raz. Trudno je ogarnąć za pierwszym podejściem.
"Król" lepszy od "Peaky Blinders"?
Postacie w "Królu" są wielowymiarowe i nieoczywiste - nie istnieje tu jasny podział na dobro i zło, bo nawet ci pozytywni bohaterowie wcale nie są takimi aniołkami. Niby każda z postaci uważa się za patriotę i dąży do tego samego, ale każda ma inne pojęcie patriotyzmu i tego co jest dobre dla kraju. Po zobaczeniu listy z obsadą, chyba nikt nie wątpił, że aktorom nie uda się udźwignąć takiego wybuchowego koktajlu towarzyskiego.
Grający ciszą i posępną miną Żurawski świetnie się uzupełnia z głośnym Jakubikiem oznajmiającym co rusz "A jak!" (czy to jakieś nawiązanie do słynnego "cytatu" Rutkowskiego?) oraz Borysem Szycem w roli Radziwiłka, kaleczącego język narwańca przywodzącego na myśl jego kultową postać z "Wojny polsko-ruskiej". A to tylko niektórzy z plejady gwiazd wcielających się w często ekscentryczne persony. I nikt tu tak naprawdę nie przyćmiewa nikogo.
Po zwiastunie serial zaczęto porównywać do popularnego "Peaky Blinders", który też opowiada o międzywojennej gangsterce, ale w Birmingham. Jednak przyznam szczerze, że obejrzałem dwa odcinki brytyjskiego hitu i... nie miałem ochoty na więcej. W przypadku "Króla" jestem zły, że tyle muszę czekać na ciąg dalszy.
Premiera serialu "Król" 6 listopada na CANAL+ Premium i canalplus.com