– Obecny protest nie jest dziełem wyimaginowanych ekstremistów – jak chcieliby rządzący – tylko krzykiem buntu ludzi, którym odebrano prawo wyboru do decydowania o swoim życiu" – zauważył Tomasz Grodzki.
Marszałek Senatu podkreślał, że "władza nie potrafi pojąć, że przekroczyła cienką linię oddzielającą ograniczenia spotykane w każdej dojrzałej demokracji od niemożliwej do zaakceptowania ingerencji w nasze prawo do prywatności i wolności wyboru".
– Rządzący utracili rząd dusz Polek i Polaków. Próby dyskredytowania zachowań naszych rodaków to droga donikąd, a straszenie użyciem wszystkich sił do stłumienia manifestacji jest tylko oznaką słabości władz – ocenił polityk.
Jednocześnie Grodzki wskazał, że "całkowicie niedopuszczalna jest agresja fizyczna i słowna chuliganów i zwyrodnialców w stosunku do kobiet, podsycana przez nieodpowiedzialne podpowiedzi polityków".
– Narodu nie wolno obrażać, straszyć czy mu grozić. Żadna strona nie może bezwarunkowo narzucać swojej woli drugiej. Jedynym sposobem jest zaproszenie do rozmów, opartych na uczciwych próbach szukania wyjścia z dramatycznej sytuacji. Senat RP jest gotowy do roli mediatora i organizatora takiego dialogu – dodał marszałek.
Warto zaznaczyć, że Grodzki wypowiedział się w zupełnie innym tonie, niż Jarosław Kaczyński. Prezes PiS w swoim słynnym już wystąpieniu z 27 października, tylko dolewał oliwy do ognia.