Dziennikarz popkulturowy. Tylko otworzę oczy i już do komputera (i kto by pomyślał, że te miliony godzin spędzonych w internecie, kiedyś się przydadzą?). Zawsze zależy mi na tym, by moje artykuły stały się ciekawą anegdotą w rozmowach ze znajomymi i rozsiadły się na długo w głowie czytelnika. Mój żywioł to popkultura i zjawiska internetowe. Prywatnie: romantyk-pozytywista – jak Wokulski z „Lalki”.
Napisz do mnie:
bartosz.godzinski@natemat.pl
W pierwszej połowie Ukraina miała więcej okazji do strzelenia gola, ale nie wykorzystała ani jednej szansy. Nawet w postaci rzutu karnego – i to już w 12 minucie spotkania. Strzelający Andrij Jarmołenko trafił w słupek. A niewykorzystane sytuacje lubią się mścić.
Tuż przed gwizdkiem kończący pierwszą połowę ukraiński bramkarz Andriy Lunin popełnił fatalny błąd – wybiegł zbyt daleko od własnej bramki i stracił piłkę. Zgarnął ją Krzysztof Piątek i nie zmarnował okazji. Polacy objęli prowadzenie w 39. minucie.
W drugiej połowie Ukraińcy również mieli sporo okazji – np. w 57 minucie zmarnowali rzut wolny, ale i błędów. W 63. minucie Jakub Moder wykorzystał dobre dośrodkowanie i zdobył swojego pierwszego gola w reprezentacji biało-czerwonych.
Nasi wschodni sąsiedzi byli o włos od zdobycia kontaktowego gola w 76. minucie. Wiktor Cygankow dostał "prezent" od Sebastiana Walukiewicza i był sam na sam z naszym bramkarzem Łukaszem Skorupskim. Spudłował. Piłka przeleciała obok słupka.
W końcówce meczu piłkarze Jerzego Brzęczka wyraźnie cofnęli się i postawili na bardziej defensywną grę. Drużyna z Ukrainy próbowała atakować, ale biało-czerwoni umiejętnie przerywali wszelkie próby strzelenia gola. Mecz Polska-Ukraina zakończył się wynikiem 2:0.
Przed reprezentacją Polski dwa kluczowe mecze w Lidze Narodów. Jeszcze w tym roku zmierzy się z drużyną z Włoch (15.11) i Holandii (18.11).