W ostatnich raportach MZ widoczna jest stabilizacja liczby nowych zachorowań. Pojawiają się jednak głosy, że rząd celowo zleca mniej testów, aby stworzyć pozory poprawy sytuacji. Do zarzutów odniósł się minister zdrowia Adam Niedzielski.
W rozmowie z "Dziennikiem Gazetą Prawną" podkreślił, że liczba testów nie jest uzależniona od rządu. "O tym, ile mamy wykonywanych w Polsce testów, w przeważającej mierze decyduje liczba zleceń wystawianych przez lekarzy podstawowej opieki zdrowotnej. Im więcej pacjentów objawowych zgłasza się do przychodni czy na teleporadę, tym więcej testów. Gdzie tu miejsce na działania moje czy rządu?" – spytał Adam Niedzielski.
"Na początku września mieliśmy w granicach 20 tys. testów na dobę, a w weekendy – 10–15 tys. Nowa, wprowadzona przeze mnie strategia testowania dała nam przeskok do 60 tys., a osiągaliśmy nawet ponad 80 tys. To odzwierciedlenie aktywności lekarzy rodzinnych w aspekcie liczby pacjentów, którzy do nich trafiają z objawami" – powiedział minister zdrowia.
Wyjaśnił też, skąd biorą się obecne mniejsze przyrosty. "Dwa tygodnie temu zaczęła się zmniejszać ich liczba, a wcześniej praktycznie mieliśmy jej podwojenie. Po tym podwojeniu trzeba było się spodziewać rosnącej liczby pozytywnych wyników. Teraz mamy liczbę malejącą" – stwierdził Niedzielski.
W ciągu ostatniej doby w Polsce wykonano nieco ponad 35 tys. testów na koronawirusa. Dzień wcześniej zrobiono ich o ponad 10 tys. więcej, bo 46,6 tys. To jednak nadal kiepski wynik. Nie tylko w porównaniu z innymi krajami, ale również z sytuacją w Polsce sprzed kilku tygodni. 6 listopada w ciągu doby przeprowadzono ponad 80 tys. testów w kierunku zakażenia koronawirusem (odnotowano ponad 27 tys. zakażeń).
Wzrasta za to odsetek próbek z wynikiem pozytywnym. W poniedziałek MZ poinformowało o wykryciu ponad 20 tys. nowych przypadków. Oznacza to, że aż 59,3 proc. testów dało wynik dodatni. Wspomnianego 27 listopada było to mniej niż 30 proc. Jeszcze wcześniej odsetek ten nie przekraczał z reguły 25 proc.