Tomasz Gutry został postrzelony gumowym pociskiem przez policję podczas tegorocznego Marszu Niepodległości. 74-letni mężczyzna ma zamiar domagać się odszkodowania od policji. – Bardzo wysokiego. Adwokat powiedział, że to może być nawet milion złotych. To ma być kara, mają to odczuć – zapowiada fotoreporter.
Redaktorka, reporterka, koordynatorka działu show-biznes. Tematy tabu? Nie ma takich. Są tylko ludzie, którzy się boją. Szczera rozmowa potrafi otworzyć furtkę do najbardziej skrytych zakamarków świadomości i rozjaśnić umysł. Kocham kolorowych i uśmiechniętych ludzi, którzy chcą zmieniać szarą Polskę. Chcę być jedną z tych osób.
Gumowy pocisk utknął w ranie, a 74-latek trafił do szpitala, gdzie usunięto kulę. Jeśli trafiłaby nieco wyżej, to groziłoby to utratą oka.
Należy podkreślić, że sytuacje, w których może dość do otwarcia broni gładkolufowej są szczegółowo opisane. Funkcjonariusz musi oddać strzał ostrzegawczy w górę, a dopiero następnie może strzelić do osoby, którą stwarza konkretne zagrożenie.
Istnieje warunek, mówiący o tym, że policjantowi wolno celować tylko w dolną część ciała, do wysokości pasa danej osoby.
Gutry: "Oni celowali wyraźnie we mnie"
W rozmowie z portalem Press.pl zapowiedział, że będzie starać się o wysokie zadośćuczynienie od policji.
- Dostałem też w okolicach kolana. Kolega z redakcji widział ślady jakby po trzech kulach na ziemi w okolicach moich nóg. (...) Jeśli to nie była broń automatyczna, a on widział trzy ślady, to widocznie strzelało do mnie trzech czy czterech policjantów. Mam kilka zdjęć, jak oficer policji instruuje dwóch funkcjonariuszy ze strzelbami. I zdjęcie, jak sześciu policjantów stoi z bronią skierowaną pod kątem 60 czy 70 stopni do ziemi – zapewnia w rozmowie z "Pressem".
- Bardzo wysokiego. Adwokat powiedział, że to może być nawet milion złotych. To ma być kara, mają to odczuć – mówi o odszkodowaniu Gutry.
– Żyjemy teoretycznie w wolnym kraju. Ludzie zostali już rozproszeni, pojedyncze osoby uciekały. Nikomu nie przyszło do głowy, że policja zacznie strzelać. (...) Nie było żadnych ostrzeżeń. Mogłem być w tym miejscu, przechodzili tam ludzie, byłem trochę dalej od oddziału, chyba już na chodniku. Oni celowali wyraźnie we mnie – podkreśla mężczyzna.
Policja: "Mieliśmy do czynienia z nieszczęśliwym wypadkiem"
"Niestety bardzo poważnie wyglądają obrażenia, których doznał jeden z fotoreporterów. Po ludzku jest mi bardzo przykro. Liczę na szybki powrót do zdrowia Pana Tomasza. Wyjaśnimy dokładnie okoliczności tej sytuacji. Tak samo, jak wyjaśnimy każdą inną wątpliwość. Dlatego już wydałem polecanie, by sprawą tą zajął się Wydział Kontroli. Już teraz mogę jednak zapewnić, że broń gładkolufowa była użyta wobec chuliganów, a tu mieliśmy do czynienia z nieszczęśliwym wypadkiem" - napisał w oświadczeniu zamieszczonym po Marszu Niepodległości komendant stołeczny policji, nadinspektor Paweł Dobrodziej.