Emma Corrin jeszcze niedawno pakowała bieliznę w sklepie w Londynie i myślała o rzuceniu aktorstwa. Aż zdarzył się casting do serialu "The Crown". Brytyjka zgłosiła się, zachwyciła twórców hitu Netflixa i została księżną Dianą. 24-letnia początkująca aktorka zachwyca w roli Królowej Ludzkich Serc. Czy zostanie gwiazdą? Błąd. Już nią jest.
"Kreacja Corrin jest niezwykle świeża i prawdziwa. (...) Nie dostajemy pomnika, ale prawdziwą kobietę. Kobietę, którą targają sprzeczności i jest jednym wielkim emocjonalnym bałaganem. Od Corrin – przepięknie wyglądającej w słynnych kreacjach Diany – trudno oderwać wzrok. Jest żywym uosobieniem księżnej, która jest do bólu ludzka" – pisaliśmy w recenzji 4. sezonu "The Crown" w naTemat.
Emma Corrin faktycznie jest stworzona do roli księżnej Diany. Nie tylko jest niezwykle podobna fizycznie do Królowej Ludzkich Serc, ale również bezbłędnie imituje jej zachowania, głos czy uśmiech. Oglądając na ekranie tę charyzmatyczną, magnetyczną aktorkę, trudno uwierzyć, że stawia w show-biznesie dopiero pierwsze kroki, a angaż w "The Crown" to jej pierwsza poważna rola.
Nie ma jednak wątpliwości, że Corrin zadomowi się w świecie filmu i telewizji na dłużej. 24-latka, wcześniej zupełnie nieznana, zachwyciła miliony widzów "The Crown" na całym świecie. Z dnia na dzień stała się gwiazdą, podobnie jak stała się nią błyskawicznie 16-letnia Diana Spencer, gdy media dowiedziały się o jej relacji z księciem Karolem. Co wiemy o tej utalentowanej brytyjskiej aktorce?
Z prowincji na Cambridge
Emma-Louise Corrin urodziła się 1 grudnia 1995 roku w prowincjonalnym, urokliwym mieście Royal Tunbridge Wells w Anglii. I podczas gdy pierwszy człon nazwy jej rodzinnej miejscowości oznacza "królewski", to Emma wychowała się w zwyczajnej rodzinie.
Jej rodzice nie mają żadnych związków ani z "royalsami", ani aktorstwem. Mama Corrin, Juliette, pochodzi z Republiki Południowej Afryki i jest logopedą, jej ojciec Chris jest biznesmenem. Aktorka ma dwóch młodszych braci: Richarda i Jonty'ego.
Przyszła odtwórczyni księżnej Diany – która zginęła, gdy Emma miała półtora roku – uczyła się w szkole dla dziewcząt z internatem w Surrey. To właśnie tam zakochała się w aktorstwie i postanowiła zostać aktorką. Do swoich planów podeszła bardzo poważnie.
Zrobiła sobie rok przerwy od szkoły i wzięła udział w szekspirowskim kursie aktorstwa w prestiżowej szkole teatralnej London Academy of Music and Dramatic Art w stolicy Wielkiej Brytanii (podczas "gap year" Corrin wyjechala również do RPA, ojczyzny swojej matki, w której uczyla w szkole jako wolontariuszka).
Ambicja Corrin się opłaciła. Dostała się na słynny Uniwersytet Cambridge. Dla St John’s College opuściła uniwersytet w Bristolu, na którym początkowo się uczyła. W Cambridge Emma Corrin miała aktorskie pole do popisu – dołączyła do Cambridge University Amateur Dramatic Club, najstarszej studenckiej trupy teatralnej w Wielkiej Brytanii.
Przyszła gwiazda "The Crown" otrzymała role m.in. "Koriolanie" i "Straconych zachodach miłości" Szekspira.
Casting do "The Crown"
Po ukończeniu studiów Emma Corrin pracowała w londyńskim sklepie, w którym pakowała bieliznę. Jednocześniej chodzila na castingi. Pojawiła się, chociażby w krótkometrażowym filmie "Alex's Dream" oraz jednym odcinku serialu historyczno-detektywistycznego "Grantchester".
Były i nieco większe role. Corrin wcielila się w Esme, partnerkę Alfreda Pennywortha, kamerdynera Batmana, w amerykańskim serialu "Pennyworth". Zagrała również Miss RPA w filmie "Niepokorna miss" z 2020 roku o feministycznych aktywistkach, które przerwały konkurs Miss Świata w 1970 roku w Londynie. Corrin pojawiła się na ekranie obok m.in. Keiry Knightley, Jessie Buckley, Gugu Mbathy-Raw i Lesley Manville.
Jednak wciąż czekała na przełom. Była zniechęcona, nie była pewna, czy wybrała odpowiednią ścieżkę zawodową. Zaczęła mieć wątpliwości, czy uda jej się przebić i – co istotne – wyżyć w Londynie.
Aż zdarzył się Netflix i "The Crown". Aktorka uwielbiała serial, oglądała go od samego początku. Dlatego nie wahała się i poszła na casting. Wygrała – została księżną Dianą. – Ma niewinność i piękno młodej Diany, ale też odwagę i głębię pozwalającą sportretować kobietę, która z naiwnej nastolatki przeobraża się w idolkę pokolenia – argumentował decyzję o obsadzeniu Corrin Peter Morgan, twórca "The Crown".
– Nie mogłam nikomu powiedzieć, że wygrałam casting. Kusiło mnie, żeby zwierzyć się przyjaciołom, ale na pewno przedostałoby się to do prasy – wyznała w jednym z wywiadów. – Ta propozycja była przełomowym momentem w moim życiu. Poczułam się, jakby ktoś mi się oświadczył – mówiła.
Emma Corrin, księżna Diana
Praca na planie wśród takich gwiazd brytyjskiego (i światowego) kina, jak Olivia Colman i Helena Bonham-Carter, była dla Corrin ogromnym przeżyciem. Aktorka, która dała się już poznać jako osoba wyjątkowo szczera i nietuzinkowa, często mówiła o swoich doświadczeniach w wywiadach.
– Generalnie kochałam młodą Dianę. Nie da się właściwie zrozumieć starej Diany – starszej Diany – bez zrozumienia jej jako 19-latki mieszkającej ze współlokatorkami i idącej na swoją pierwszą randkę z Karolem. Trzeba zrozumieć drogę, którą ona przeszła – mówiła Corrin w "Entertainment Weekly".
Nie wahała się jednak... skrytykować stylu Diany, która dopiero później została modową ikona. – Jej styl był okropny. Kiedy po raz drugi spotyka Karola i jest w takich żółtych ogrodniczkach, chciało mi się tylko płakać. Myślałam sobie: czy wy ze mnie żartujecie? Straszne. I te dzianinowe kamizelki. (...) Koszmar! – śmiała się.
Jak przygotowywała się do roli? Corrin wyznała w jednej z rozmów z dziennikarzami, że spotkała się z prywatnym sekretarzem księżnej, Patrickiem Jephsonem – Mówił, że przez większość czasu była zabawna i radosna. Bardzo mi się to podobało – powiedziała.
Nie obyło się również bez wyzwań. Problem sprawiła jej m.in. nauka baletu, który kochała Diana. – Myślę, że Diana w miłości do tańca wyrażała się emocjonalnie. A ja zdecydowanie nie potrafiłam tańczyć. W szkole mówili, że tańczyłam jak pająk, bo mam za długie kończyny. Trudno jest nauczyć się baletu, kiedy ma się 24 lata – mówiła Corrin, który w "The Crown" tańczy kilkakrotnie.
Najtrudniejsza scena? Króciutkie ujęcie w Hiszpanii, w którym jako księżna pływa w basenie ze swoimi serialowymi synami: Williamem i Harrym.
– To była naprawdę najtrudniejsza scena do sfilmowania. Taplałam się w lodowatej wodzie, a jednocześnie musiałam pilnować 5-letniego chłopca, który grał Harry’ego, bo nie umiał pływać – mówiła w magazynie "Glamour".
Aktorka trafiła do szpitala. – Lekarze wykonali mi test tlenowy i powiedzieli, że mam bardzo niski poziom tlenu i nie mogę opuścić szpitala. Jestem astmatyczką i przez dłuższy moment chorowałam, miałam wyjątkowo ciężki kaszel – opowiadała.
Szczerze o bulimii
W wywiadach, których udzieliła Corrin z okazji premiery "The Crown", pojawiły się również dwie ważne kwestie. Pierwsza z nich to suknia ślubna. W serialu Diana i Karol biorą ślub, a serialowa lady Spencer pojawia się na chwilę w słynnej ślubnej kreacji. Mimo że nie pokazano całej ceremonii, Corrin wyjawiła, że to było "szaleństwo".
– Suknia była ciężka. Tak właściwie bardzo ciężka. To było szalone, bo – co jest dziwne – bardziej niż jej założenie na jeden dzień, podobał mi się cały proces jej dopasowywania. (...) Miałam mnóstwo przymiarek, myślę, że prawdopodobnie cztery albo pięć, i za każdym razem to trwało kilka godzin – opowiadała w Radio Times.
Inna kwestia, o którą często pytano Corrin w wywiadach? Bulimia, z którą zmagała się księżna Diana i ktorą pokazano w serialu Netflixa. W podejściu do tej kwestii aktorce pomogły jej własne doświadczenia.
W 2016 roku miała wystąpić jako modelka podczas Tygodnia Mody w Londynie. Corrin lub biegać i ma umięśnione ciało, nie mogła więc wejść w parę spodni. – Projektant wyglądał na zaskoczonego i zakłopotanego. Powiedział: "Przepraszam, po prostu nie jesteśmy przyzwyczajeni do dziewcząt, które ćwiczą". Zasugerował, że modelki, których oczekuje, powinny się głodzić, by zmieścić się w jego ubrania. Mogłam go spoliczkować – wspominała.
Corrin podkreśliła w jednym z wywiadów, że "chociaż nigdy nie doświadczyła samookaleczeń tego rodzaju, wie, jak to jest, kiedy podupada się na zdrowiu psychicznym i wkracza na bardzo mroczną ścieżkę". – Wiem, jak to jest, gdy czujesz, że straciłeś kontrolę nad własnym życiem i każdego dnia walczysz, aby sobie z tym poradzić – wyznała w rozmowie z dziennikiem "The Sunday Times".
Aktorka podeszła do tego wątku w życiorysie Diany bardzo poważnie. – Byłam zdeterminowana, by nie ograniczyć się tylko do aluzji na ten temat. Nie chciałam, by widzowie słyszeli tylko dźwięk wody spuszczanej w toalecie lub widzieli, jak wyciera usta. Chciałam, żebyście zobaczyli, jak tego doświadcza, bo w rozmowach z mediami była szczera na temat swych zmagań – powiedziała w "Vogue".
Corrin współpracowała również z organizacją Beat, która uświadamia społeczeństwo w temacie zaburzeń odżywia. – Gdy pokazujemy coś, czego doświadcza tak wielu ludzi, powinno to być odpowiednio reprezentowane – podkreśliła.
W błysku fleszy
Wystarczyło kilka odcinków popularnego na świecie serialu, by zachwycić miliony widzów. Corrin śledzą fotoreporterzy, dziennikarze walczą o nawet najkrótszą rozmowę z 24-latką, w magazynach pojawiają się kolejne sesje z jej udziałem, a aktorka pojawiła się już w kampanii mari Miu Miu.
Corrin kuje żelazo póki gorące. Role rolami – te na pewno posypią się po "The Crown – ale aktorka chce również mówić publicznie o ważnych kwestiach. Nie tylko głośno opowiada o zaburzeniach odżywiania, ale również pojawiła się na okładce magazynu "Glamour" z owłosieniem pod pachą.
– Chciałam je zapuścić już od paru lat, ale jestem singielką dopiero od niedawna. Wcześniej tego nie zrobiłam, ponieważ byłam w związku i chyba byłam zaprogramowana, żeby myśleć, że powinnam się golić dla korzyści obu stron. Ale pier****ć to. Nie chcę się golić! Dlaczego w ogóle się tym przejmowałam? (...) Mam nadzieję, że jesteśmy na dobrej drodze, aby owłosienie ciała u kobiet stało się normalne i że nie będzie to coś, na co będziemy zwracać uwagę – powiedziała w wywiadzie.
Aktorka chce być sobą, co zresztą widać na jej Instagramie. Nie wstydzi się zdjęć bez makijażu czy dziwacznych póz. Jest naturalna, niewymuszona, bardziej jak koleżanka niż gwiazda hitu Netflixa.
– Uważam, że to interesujące, w jaki sposób media i spora część naszej kultury uwielbia szufladkować kobiety i nadawać im etykietki. To, w jaki sposób się prezentuję, jak się maluję, co robię z fryzurą, owłosieniem ciała czy czymkolwiek innym pod kątem estetycznym zawsze będzie dyktowane tym, co ja sama czuję, a nie czymś zewnętrznym – podkreśliła w "Glamour".
Nic tylko przyklasnąć. I czekać na kolejne role tej niezwykłej Brytyjki.