
Nie wiedziała, co to jest burza. Mieszko I mógł być dla niej piłkarzem, a rodzina – obcymi ludźmi z ulicy. Magdalena Mierzwińska 11 lat temu straciła pamięć. Uderzenie głową w róg pralki wystarczyło, by wszystkie wspomnienia i wiedza zniknęły. W rozmowie z naTemat opowiada o nadziei, którą sprawiali jej lekarze, o poczuciu winy i tym, jak poradziła sobie z umysłem, który nagle stał się "czystą kartką".
[Lekarze] mówili, że za kilka tygodni wszystko powinno wrócić do normy, ale potem nadzieja umierała. Znów stawiałam się na kontrolę i znów słyszałam: nie w tym miesiącu, to w przyszłym. To był czas osamotnienia, braku pewności tego, co się ze mną dzieje.
Chodziłaś do terapeutów?
Cały czas myślałam, że ja coś robię źle. Nikt mi nie powiedział, że terapia może po prostu nie przywrócić mi pamięci.
Sebastian brał moją komórkę, i pokazując kolejne kontakty mówił: to jest twoja babcia, to jest twój brat, to jest kolega ze szkoły, to koleżanka z pracy, a tej osoby nie znam.
Liczysz, że pamięć wróci?
Pierwsza burza mnie przestraszyła. Na początku myślałam, że coś upadło, że to może jakiś samolot spadł, wali się budynek. Nie byłam w stanie skojarzyć, że to był grzmot.

