Kolejny stalowy graniastosłup trójkątny tym razem stanął na szczycie Pine Mountain w pobliżu miasteczka Atascadero na środkowym wybrzeżu Kalifornii. W Rumunii nie ma już jego odpowiednika, zaś pierwszą bryłę z pustyni w Utah zabrała ekipa pod dowództwem amerykańskiego łowcy przygód Andy'ego Lewisa, by chronić środowisko przed degradacją przez turystów. O co chodzi?
Monolit lub obelisk — czyli tajemniczy obiekt nieznanego pochodzenia, który od 18 listopada wzbudza globalną sensację pojawiając się i znikając w różnych miejscach — podobnie jak pozostałe konstrukcje ma około 3 metrów wysokości i 45 cm szerokości. Bryła o podstawie trójkąta rozświetla otoczenie srebrzystym blaskiem bijącym od ścian ze stali nierdzewnej, które złączone są nitami.
To już trzeci monolit. Co się za tym kryje?
Po pustyni w stanie Utah i Rumunii trzecia z serii wyjątkowych konstrukcji pojawiła się kolejny raz w Stanach Zjednoczonych — tym razem w okolicach niewielkiego miasteczka Atascadero, liczącego około 28 tys. mieszkańców. Informację tę potwierdził lokalny portal atascaderonews.com.
Co wiemy o monolicie z Kalifornii?
Na najwyższy w tej okolicy szczyt Pine Mountain od wczoraj wspina się wielu mieszkańców zaciekawionych niezidentyfikowanym obiektem, do którego dotąd nikt się nie przyznał. W odróżnieniu od poprzednich brył ta, która pojawiła się w Kalifornii, nie jest zespolona nitami i wydaje się być nieco lżejsza. Świadkowie szacują, że może ważyć około 90 kg, a niektórzy z nich twierdzą nawet, że kalifornijski monolit jest na tyle słabo wbity w ziemię, że da się go przesunąć.
Nieco więcej szczegółów na temat wyjątkowego obelisku ujawnił na YouTube Andy Lewis, czyli MrSlackLine, który nagrał, jak razem ze znajomymi pod osłoną nocy skonfiskował pierwszy monolit z pustyni w Utah. Po co to zrobił?
Dlaczego usunięto poprzednie monolity? Akcja YouTubera
Słynący z zamiłowania do sportów ekstremalnych YouTuber twierdzi, że rozebrał na części ten obiekt po to, by chronić środowisko naturalne przed degradacją przez turystów, którzy mimo pandemii byli w stanie dotrzeć na pustkowie z różnych zakątków świata, by zrobić sensacyjne zdjęcia niesamowitego obelisku.
Na bezludnej dotąd pustyni w pogoni za viralowymi zdjęciami tajemniczego monolitu z dnia na dzień pojawiało się coraz więcej ludzi, których nie odstraszała ani globalna pandemia, ani trudne do dotarcia miejsce.
Od czasu pierwszego helikoptera z biologami badającymi populację muflonów (dzięki którym świat dowiedział się o tym wyjątkowym miejscu, którego lokalizację szybko udostępniono w Google) każdego kolejnego dnia nadlatywały kolejne samoloty z hordami turystów.
Andy Lewis uważa, że wyludniona dotąd pustynia nie była odpowiednio przygotowana na taką liczbę ciekawskich ludzi, brakowało odpowiedniej infrastruktury (zwłaszcza toalet), a nagły najazd zainteresowanych negatywnie oddziaływał na środowisko naturalne.
Podobnego zdania były także lokalne władze, które nie chciały ujawniać szczegółów na temat lokalizacji obiektu ze względu na bezpieczeństwo mieszkańców, którym trudno byłoby udzielić pomocy w razie ewentualnych kłopotów podczas dotarcia do odległego miejsca, w którym stał monolit.
Przyczyny pojawienia się monolitów. Chodzi o ekologię i zmiany klimatyczne?
Niektórzy twierdzą, że taki obiekt stał na pustyni Red Rock County w stanie Utah od kilku lat, ale wcześniej nikt nie zwracał na niego uwagi. Nie brakuje domysłów, że akcja (o którą obwiniano nawet kosmitów) może być happeningiem artystycznym lub przemyślaną akcją marketingową, za którą stoją potężne koncerny.
Coraz głośniej mówi się jednak o tym, że za całą akcją stoi grupa aktywistów z Utah State University, którzy stworzyli projekt the Carbon Monolith.
Artyści i działacze na rzecz ekologii od dawna zbierali w internecie środki finansowe na stworzenie specjalnego, interaktywnego dzieła, które ma nawiązywać do skutków zmian klimatycznych na Ziemii i szkodliwym wpływie człowieka na naturę.
— Monolit węglowy posłuży jako wyraźne wizualne przypomnienie, że musimy wprowadzić zmiany w naszym codziennym życiu, aby zmniejszyć nasz własny ślad węglowy. Zegar klimatyczny tyka! — napisano na stronie umożliwiającej dotowanie akcji The Carbon Monolith.
CO TO JEST ŚLAD WĘGLOWY?
Za ślad węglowy uznaje się sumę emisji gazów cieplarnianych wytwarzanych w ciągu roku bezpośrednio lub pośrednio przez 1 człowieka. Średni ślad węglowy jednego Polaka szacowany jest na około 10 ton rocznie, z czego 8 ton stanowi CO2, a resztę inne gazy cieplarniane (m.in. metan lub podtlenek azotu).
Warto przypomnieć, że Stany Zjednoczone nie podpisały słynnego Porozumienia Paryskiego narzucającego ilość dwutlenku węgla, który mógłby emitować ten kraj do atmosfery.
Zgodnie z zasadą neutralności klimatycznej wybrane państwa na świecie miałyby dążyć do tego, by emitować tyle samo gazów, ile wypuszczanych jest do atmosfery, co wymagałoby stosowania ekologicznych rozwiązań w przemyśle i ograniczania ilości smogu. Za przekroczenie dopuszczalnych norm trzeba byłoby zaś płacić wysokie kary.
Pojawienie się jednego z obelisków w Rumunii, która od lat plasuje się wysoko w rankingach najbardziej zanieczyszczonych państw może wskazywać na to, że trop wskazujący na powiązanie tajemniczych obiektów ze zmianami klimatycznymi może być sensowny. Wkrótce pewnie przekonamy się, czy to prawda.
Viralowa akcja z monolitami. Świat zachwycił się tajemniczymi obiektami
Tymczasem internauci na całym świecie podchwycili pomysł twórców monolitu i stale dostarczają dowodów na pojawienie się kolejnych, nieco spreparowanych odpowiedników tajemniczego posągu w innych miejscach. Przy odrobinie wyobraźni (i po uzupełnieniu zapasów folii spożywczej) nie brakuje chętnych do postawienia następnych posągów udających podobną konstrukcję...
Niektórzy nadal twierdzą, że monolity to sprawka obcych.