O śmierci nie chcemy czytać, rozmawiać, ani nawet myśleć. Nie pozwalamy też sobie przeżywać smutku i bólu po stracie najbliższych. Nie umiemy jej i jesteśmy wobec niej bezbronni. Takie czasy?
Dawniej ludzie lepiej wiedzieli, jak obchodzić się ze śmiercią. Zarówno ona sama, jak i pogrzeb oraz czas żałoby były wpisane w codzienność i uregulowane tradycją. Dziś, mimo postępów medycyny, wobec śmierci naszych bliskich jesteśmy bardziej bezradni i często pozostawieni sami sobie.
Pogrzeby bez wieńców i czarnych strojów
Ksiądz WojciechLemański otwarcie przyznaje, że tradycyjne zwyczaje żałobne są dziś w zaniku. Ludowe obrzędy towarzyszące śmierci funkcjonują jeszcze w niektórych wsiach, ale tam też nie są regułą. – Zdarza się, że nawet najbliższa rodzina zmarłego na pogrzebie nie jest zgodnie z tradycją ubrana na czarno. Na niektórych uroczystościach ludzie nie przynoszą też kwiatów i wiązanek – mówi mi ksiądz Lemański. Wspomina, że kiedyś popularne były msze za duszę zmarłego, czuwanie przy ciele, wspólne przejście z trumną do kościoła czy święcenie nagrobków i zniczy. Dziś to już rzadkość. Mój rozmówca zauważa, że także noszenie na znak żałoby akcentów w czarnej barwie, takich jak opaski czy wstążki, to już niemal przeżytek.
– W Międzyrzecu Podlaskim dawniej każdy szykował sobie swoją własną trumnę i śmiertelną koszulę. W wielu miejscach Polski oczywiste było, że lokalna społeczność spotykała się po 30 dniach od pogrzebu, świętując koniec tzw. mszy świętej gregoriańskiej, odprawianej codziennie w intencji zmarłego. Była to radosna okazja, bo według wierzeń msza taka uwalnia od mąk czyśćcowych – mówi dr Robert Wyszyński z Instytutu Socjologii UW. Trzeba pamiętać, że rytuały pogrzebowe miały nie tylko funkcję religijną, ale i społeczną i psychologiczną. Rodzina i znajomi osoby zmarłej zbierały się razem, aby wspierać się w trudnym dla nich czasie. Dzięki temu owdowiały mąż czy żona nie byli pozostawieni sami sobie.
Dr Ewa Chalimoniuk, psycholog, mówi mi, że w dzisiejszych czasach to właśnie samotność jest najbardziej dotkliwym aspektem przeżywania żałoby. – Brakuje nam dawnych, utrwalonych, wyraźnie określonych form zachowań. Bliski osoby zmarłej pozostawiony jest sam sobie z własnym cierpieniem, a otoczenie oczekuje jeszcze od niego, żeby jak najszybciej się pozbierał i wrócił do normalnego życia. Ludziom odmawia się dziś prawa do żałoby – mówi psycholog.
Ile trwa żałoba?
Jak długo ludzie pozostają w żałobie? Przed wiekami czas ten był wyraźnie określony i uzależniony od stopnia pokrewieństwa ze zmarłym. Dla żony wynosił około roku, dla dalszej rodziny mniej. Dr Chalimoniuk przyznaje, że roczna żałoba ma pewne uzasadnienie psychologiczne, bowiem najczęściej mniej więcej tyle trwa pokonanie smutku i poczucia straty. – W wielu przypadkach moi pacjenci zmagają się ze swoim bólem dłużej, jednak często wystarczy im uświadomić, że ich uczucia są naturalną reakcją i nie muszą się ich wstydzić, aby nastąpiła poprawa – mówi psycholog.
Księdza Lemańskiego zapytałem, czy miałby opory przed tym, aby udzielić powtórnego ślubu osobie, które niedawno pochowała swojego współmałżonka. – Kwestię uszanowania żałoby należy oceniać inaczej w każdym przypadku. Czasem może być przeszkodą dla zawarcia małżeństwa, jednak z drugiej strony nie mam nic przeciwko udzieleniu ślubu dwóm osobom, które wcześniej wspólnie opiekowały się obłożnie chorym małżonkiem jednej z nich i rozwinęło się między nimi uczucie – mówi ksiądz. Duchowny mówi mi też, że nie należy do rzadkości sytuacja, w której ojciec lub matka na łożu śmierci wyraźnie prosi swoje dziecko, aby nie odwoływało z powodu żałoby zbliżającego się ślubu.
Śmierć nieoswojona
W tradycyjnych społeczeństwach śmierć była silnie obecna w codziennym życiu większości ludzi. Choroby, wojny, brak higieny i opieki lekarskiej sprawiały, że stykano się z nią znaczniej częściej, niż dziś. – Przeciętny człowiek nie ma dziś wielu okazji, żeby zobaczyć na własne oczy tak naturalne wydarzenia, jak narodziny lub śmierć. Dziś cała ta sfera jest domeną medycyny. Umiera się w szpitalach i hospicjach, a nie w domu, wśród bliskich – tłumaczy dr Wyszyński. Stąd śmierć staje się nam coraz bardziej obca, “dziczeje”, jak mówi socjolog.
– W Czechach żałoba zanikła już niemal doszczętnie. W tym kraju nie tylko mało kto troszczy się o pogrzeb, ale nawet całymi tygodniami nikt nie zgłasza się po urnę z prochami zmarłego – twierdzi ksiądz Wojciech Lemański. – Sami wypieramy myśl o śmierci tak bardzo, że nawet w żałobie nie pozwalamy sobie cierpieć, żałować, płakać, odczuwać złość i bunt – mówi z kolei dr Chalimoniuk. Psycholog przyznaje, że jej pacjenci często uważają, iż żal po zmarłym to forma choroby, którą chcą leczyć farmaceutykami i wizytami u psychiatry. – Presja na racjonalizowanie sobie swojego stanu, na odrzucenie “złych” emocji jest ogromna. Chcemy być ciągle sprawni, żyć normalnie, nie przyznajemy się do słabości i smutku. Pracodawca chce, żebyśmy byli wydajni, a znajomi, abyśmy więcej się śmiali. Nie możemy spodziewać się zrozumienia – mówi psycholog.
Urny i wirtualne cmentarze
Ksiądz Lemański patrzy na przemiany naszego stosunku do zmarłych bez goryczy. – Świat się zmienia, zmieniają się obyczaje. Kościół proponuje wszystkim zwyczaje i tradycje, które wypracowano przez wieki i każdy musi sam odpowiedzieć sobie na pytanie, czy ich potrzebuje – mówi.
Dr Wyszyński wymienia natomiast konkretne, społeczne przyczyny zachodzących zmian. Mówi o dominacji miast, w których tradycyjne więzi społeczne są rozbite, wskazuje też na liczne emigracje, uniemożliwiające troszczenie się o groby bliskich. Mówi też po prostu o biedzie. – Niektórzy twierdzą, że np. kremowanie zwłok to kwestia gustu lub objaw braku zainteresowania zmarłym. Tymczasem zapominamy o tym, że jest to po prostu najtańsze z dostępnych rozwiązań. W Polsce kremacja zwłok jest najbardziej popularna w regionach dotkniętych kulturą ubóstwa – mówi socjolog. Dodaje też, że na skutek zaniku tradycyjnych form żałoby rozwijają się alternatywne sposoby pielęgnacji pamięci o zmarłych, jak np. wirtualne cmentarze.
Zdarza się, że nawet najbliższa rodzina zmarłego na pogrzebie nie jest zgodnie z tradycją ubrana na czarno. Na niektóre uroczystości ludzie nie przynoszą też kwiatów i wiązanek.
Dr Robert Wyszyński
Instytut Socjologii UW
Niektórzy twierdzą, że np. kremowanie zwłok to kwestia gustu lub objaw braku zainteresowania zmarłym. Tymczasem zapominamy o tym, że jest to po prostu najtańsze z dostępnych rozwiązań.