9 grudnia ma się odbyć strajk ostrzegawczy nauczycieli, którzy w ten sposób chcą doprowadzić do odwołania Przemysława Czarnka z funkcji ministra edukacji. "Z uwagi na brak jakiejkolwiek reakcji ze strony premiera Morawieckiego przystępujemy do bardziej stanowczych działań" – piszą organizatorzy akcji.
"W najbliższy wtorek miną dwa tygodnie od złożenia przez nas petycji z prawie 90 tysiącami podpisów w KPRM. Postulat był jasny: dymisja Przemysława Czarnka" – podkreślają organizatorzy Ogólnopolskiego Strajku Edukacyjnego (m.in. STOP deMENtażowi Edukacji; Strajk Studentek; Ogólnopolski Strajk Studentów).
Jako że premier nie odpowiedział na ich apel, zdecydowali się na kolejny krok – strajk. Ten ma się rozpocząć w poniedziałek 7 grudnia i zakończyć cztery dni później. Na środę zaplanowano strajk generalny.
"W tym dniu nie bierzemy udziału w zajęciach dydaktycznych. Mamy nadzieję na włączenie się również wykładowców, nauczycieli oraz pracowników oświaty, którzy tego dnia zrezygnują z wykonywania swojej pracy" – piszą organizatorzy wydarzenia na Facebooku.
I wyraźnie podkreślają, że nie chodzi im o krótki urlop czy wysłanie uczniów na wagary, ale o wyrażenie sprzeciwu.
"Tak aby usłyszała o nim cała Polska, a zwłaszcza Minister Edukacji i Nauki oraz Premier. Żeby się to udało konieczna jest solidarność i współpraca nas wszystkich, na każdym szczeblu edukacji. Nie możemy dłużej pozostawać obojętni. To jest ten czas, aby działać. Teraz albo nigdy" – zachęcają.
Czarnek już wielokrotnie naraził się nauczycielom. M.in. wtedy, gdy dociekał, którzy z. nich popierają Strajk Kobiet.
Chodziło mu o tych pedagogów, którzy rzekomo mieli zachowywać się niezgodnie z etosem zawodowym i namawiać młodych ludzi do udziału w demonstracjach przeciw zakazowi aborcji embriopatologicznej. "Wara od naszych nauczycieli!" – odpowiadali wówczas niektórzy dyrektorzy szkół.