Tęsknisz za smakiem oranżady w proszku lub zapachem wody kolońskiej Brutal? Wcale nie trzeba liczyć na dziadka, który w tapczanie przechowuje zdobycze z kolejek. W sieci działa sklep SpodLady.com, gdzie można znaleźć dezodorant Basia czy papierosy Poznańskie. O wyciąganiu spod ziemi zapomnianych produktów i metalowych bączkach opowiada nam Paweł Zautra ze SpodLady.com.
SpodLady.com działa już ponad trzy lata. Jak wam idzie?
Całkiem dobrze. Sklep bardzo szybko się rozwija i właściwie powoli przekształca się w zakład produkcyjny. Gdy startowaliśmy, skupialiśmy się głównie na produktach rodem z PRL-u. To były głównie perfumy, kosmetyki, żywność. Gadżety stanowiły wtedy zaledwie 10-20 proc. naszego asortymentu, teraz ten odsetek wzrósł do około 80 proc.. Na stałe przy SpodLady.com pracuje siedem osób, ale gdy zbliżają się święta zatrudniamy drugie tyle pracowników, by poradzić sobie z zamówieniami.
Co najbardziej interesuje internautów?
Najbardziej wspomniane już gadżety. Choć jest też stała grupa chętnych na kupowanie żywności. Ona jest jednak bardzo trudno dostępna i szybko znika z naszych magazynów. Na przykład w sezonie pojawia się podpiwek kujawski i schodzi na pniu. Ciężko jest też z kosmetykami. Kiedyś pan wykupił cały zapas kremu do golenia Pollena, który pojawia się tylko od czasu do czasu. To był starszy mężczyzna, niezbyt internetowy. Powiedział, że nie potrafi się golić niczym innym, a nie zamierza już zmieniać swoich przyzwyczajeń.
Proszą was o wyciągnięcie spod ziemi jakichś niedostępnych produktów?
Oczywiście, że tak. Niestety często jest to mission impossible, bo po prostu wiele firm nie przetrwało transformacji. Niektóre nadal istnieją, ale nie produkują już tego, co za Polski Ludowej było ich wizytówką. Problem pojawia się też, gdy mocno zmieni się opakowanie - ludzie już nie chcą kupować takich produktów. Mam czasem wrażenie, że gdyby te firmy zostały przy starych markach i symbolach, ich produkty odniosłyby sukces.
Mamy duży problem z zabawkami, bo 95 proc. tego, co można kupić w Polsce pochodzi z Chin i jest plastikowe. Chyba cudem udało nam się znaleźć pana z Częstochowy, który produkuje metalowe bączki. Popularne za czasów PRL-u długopisy z ciupagą produkował tylko jeden pan, który niestety nie żyje. Teraz nie ma już szans na kupienie takich gadżetów.
A jak wygląda takie "wyciąganie spod ziemi" jakiegoś zapomnianego produktu?
Przede wszystkim musimy mieć czas, żeby postarać się spełnić czyjąś prośbę. Gdy już nam się uda go znaleźć, to zaczynamy szukać producenta. Jak już wspomniałem, nieczęsto się to udaje, bo wiele firm już nie działa. Gdy jednak uda nam się do niego dotrzeć, to albo staramy się kupować towar wprost od niego, albo dostajemy kontakt do dystrybutora, który działa w okolicy naszej siedziby.
Czasami też na jakichś targach z żywnością ekologiczną udaje się nam wypatrzyć jakiegoś producenta krówek czy andrutów. Chcemy, żeby nasze produkty nie tylko wyglądały jak sprzed lat, ale też dobrze smakowały. I zapewniam pana, że jak zje się krówkę z naszego sklepu, to przez pięć minut można zapomnieć o jakiejkolwiek rozmowie. Kleją się niesamowicie.
Które gadżety są najpopularniejsze?
Prawdziwym hitem są kubki z napisem "Pamiętaj! Zakład pracy twoim drugim domem". Ludzie często kupują je kolegom z biura. Dobrze sprzedają się też licencje na trabanta, magnesy na lodówkę czy kieliszki propagandowe z hasłami znanymi z plakatów. Wkrótce zaczniemy tez sprzedaż fartuszków z nadrukami, które były w czasach PRL bardzo popularne. Sami klienci zasugerowali nam, żebyśmy wprowadzili je do oferty, nawet podpowiadali jakie hasła powinny się na nich znaleźć. No i za miesiąc powinny już być w naszym sklepie fartuszki "Dobra żona tym się chlubi, że gotuje co mąż lubi".
Co prawda ruch nieco wzrasta przed 1 maja czy 22 lipca, jednak największy wzrost obserwujemy przed Dniem Kobiet – wtedy ludzie kupują goździki, oraz przed Bożym Narodzeniem. Trochę większy ruch jest też przy okazji bardzo popularnych imienin - Krystyny, Barbary czy Ireny. Więcej klientów mamy też przed Dniem Babci, bo starszym ludziom nasze produkty często przypominają dawne czasy.
Jednak myślę, że nasi klienci darzą sentymentem jakieś konkretne symbole, hasła czy przedmioty, a nie PRL w ogóle. Dlatego tak popularne są właśnie gadżety z hasłami propagandowymi. Cieszymy się z tego, że nasi klienci podchodzą do wszystkiego z dystansem i na wesoło.