Polskie weto wobec unijnego budżetu nie jest jeszcze przesądzone – informuje "Rzeczpospolita" powołując się na swoje źródła. Rząd domaga się jednak przyjęcia punktu ograniczającego możliwość karania za łamanie praworządności.
Jak podaje "Rzeczpospolita", toczą się obecnie "intensywne rozmowy" między Polską a przedstawicielami niemieckiej prezydencji w Radzie UE. Zaakceptowanie przez polski rząd rozporządzenia wiążącego dostęp do unijnego funduszu z praworządnością ma być nadal możliwe.
Aby tak się stało, UE musi jednak przyjąć punkt ograniczający możliwość stosowania kar za łamanie zasad praworządności do udowodnionych przypadków defraudacji funduszy UE. Punkt ten musiałby być zobowiązujący prawnie. Taki jest warunek strony polskiej.
Mimo braku zgody Polski i Węgier dokument, o którym mowa, dwa tygodnie temu został przyjęty przez Radę UE. Przewodniczący Parlamentu Europejskiego David Sassoli zapewniał, że weto nie wpłynie na plany UE, a Fundusz Odbudowy i tak wejdzie w życie.
W podobnym tonie wypowiedział się na ten temat Jarosław Gowin. Wicepremier stwierdził, że wypracowanie porozumienia jest w interesie obu stron. Wskazał też, co Polska może stracić na jego braku. Przyznał, że wykluczenie z udziału w Funduszu Odbudowy może wiązać się z przejściem obok nosa ponad 200 mld zł.
Najbliższy szczyt unijny rozpocznie się w Brukseli już w czwartek i potrwa w dniach 10-11 grudnia. Na nim zapadną prawdopodobnie kluczowe decyzje w tej sprawie.