Kandydatura Piotra Wawrzyka na Rzecznika Praw Obywatelskich wywołała skrajne emocje. Niektórzy zarzucają mu, że nie jest apolityczny, inni wyciągają jeszcze jeden kontrowersyjny wątek z przeszłości. Wiceszefowi MSZ zarzucono w przeszłości popełnienie plagiatu.
Chodzi o sprawę, która zaczęła się po publikacji "Wprost" w 2013 r. "Sejmowy ekspert i politolog z Uniwersytetu Warszawskiego jeden z rozdziałów swojej książki skopiował z referatu swojej studentki" – pisał o Piotrze Wawrzyku Cezary Łazarewicz.
Kobieta poinformowała o sprawie władze uczelni, powstała nawet komisja w celu zbadania zarzutów. Na jej czele stanął prof. Tadeusz Mołdawa. Stwierdził on, że przepisany od studentki fragment nie ma wartości naukowej, a tylko informacyjną, więc nie można mówić o plagiacie.
– To było nadużycie ze strony dziennikarza. Moim zdaniem to nie był plagiat. Zresztą dr Wawrzyk sam zakończył tę sprawę, pisząc prośbę o przerwanie przewodu habilitacyjnego i przedkładając nową pracę – przekonywał jeszcze dwa lata temu w Wirtualnej Polsce prof. Janusz Adamowski, Dziekan Wydziału Dziennikarstwa, Informacji i Bibliologii Uniwersytetu Warszawskiego.
Inni zwracają uwagę, że w rzeczywistości do plagiatu doszło, tylko unikano tego określenia. "nie pisze się nowej rozprawy habilitacyjnej, gdy ze starą wszystko jest OK. Władze wydziału potwierdziły, że dr Wawrzyk skopiował część pracy studentki. Uznali po prostu ten fragment za mało odkrywczy" – stwierdził dziennikarz Patryk Słowik.
Przypomnijmy, że o kandydaturze Wawrzyka poinformował w czwartek 17 grudnia szef klubu PiS, wicemarszałek Sejmu Ryszard Terlecki. Wiceszef MSZ miałby zastąpić obecnego Rzecznika Prawa Obywatelskich Adama Bodnara, którego kadencja upłynęła 9 września.