Metoda na "po cichu". Oto dlaczego PiS nadal wygrywa i ma wysokie poparcie
Eliza Michalik
18 grudnia 2020, 11:33·3 minuty czytania
Publikacja artykułu: 18 grudnia 2020, 11:33
Niezależni dziennikarze odejdą po cichu, tak jak po cichu odchodzą z życia publicznego prawda, wolność, uczciwość, normalność, prawo i szacunek. I o to chodzi władzy PiS - żeby demokratyczna Polska przestała istnieć, ale właśnie „po cichu”, żeby nikt nie zauważył, że już jej nie ma.
Reklama.
PiS toczy przeciw Polakom „niewypowiedzianą wojnę”, której nie mają szansy wygrać, bo nie wiedzą o jej istnieniu, nie wiedzą, że biorą udział w walce, w której rozstrzygną się ich losy.
W wymarzonej rzeczywistości Jarosława Kaczyńskiego wygląda to tak, że Polacy żyją sobie swoim życiem, zajmują codziennymi sprawami i nie myślą za wiele o polityce. Nie tylko godząc się z kurczącą się powoli przestrzenią demokracji, ale więcej - nawet nie zauważając, że ona się kurczy!
Owszem, trzeba obowiązkowo nienawidzić uchodźców i chodzić szlakami żołnierzy „wyklętych”, ktoś poszedł na demonstrację i spałowała go policja, a innemu połamała ręce i nogi, zamknęli jakiegoś dziennikarza, gdzieś daleko w Warszawie, może tego, co pił latte, rząd jest właścicielem mediów, w których sam siebie wychwala, gdzieś kobiety są torturowane i zmuszane do rodzenia potworków, ale mojej żonie czy kochance załatwiłem aborcję za granicą, więc w czym problem? Ksiądz zgwałcił dziecko, a prokuratura go chroni zamiast oskarżać, ale to pewnie przypadek…
Kaczyński liczy na to, że ludzie rzadko wiążą ze sobą fakty pozornie odległe i ma rację - tak właśnie jest.
Bo co łączy ze sobą prześladowanie posła opozycji, zamknięcie reporterki z dużego miasta, zakaz aborcji na Podkarpaciu, bezkarność księdza pedofila i aresztowanie 14-latka z Krapkowic? Przykro to pisać, ale dla zbyt wielu to zjawiska odrębne, zupełnie ze sobą nie powiązane.
Dlatego PiS wygrywa i dlatego ma wciąż relatywnie wysokie poparcie.
Dopiero kiedy spojrzymy z pewnego dystansu widać, jak długa jest (i ciągle się wydłuża) lista rzeczy i naszych praw, które do niedawna uważaliśmy za oczywiste i niezbywalne, a które po cichu odeszły i odchodzą. Nasze przekonanie, że wolno nam zabierać głos w przestrzeni publicznej i mówić, co myślimy, krytykować rząd, pewność, że mimo różnorodności wszyscy jesteśmy wartościowi i równi wobec prawa, że instytucje Państwa służą obywatelom, a nie stają przeciw nim, nasze poczucie bezpieczeństwa, zaufanie do policji, pewność jutra, pewność naszego członkostwa w Unii Europejskiej, prawa kobiet, przejrzystość władz publicznych, wolne media, rozdział, choćby względny i trochę udawany, kościoła od państwa.
To dr Adam Bodnar trafił jak zawsze, w sedno mówiąc w jednym ze swoich ostatnich wywiadów, że niezależni dziennikarze odchodzą po cichu. Sądzę, że w tym „po cichu” właśnie cala rzecz. że o to „po cichu” właśnie władzy chodzi.
Zabieranie czegoś przemocą, jak to było w wypadku wolnych sądów czy prawa do aborcji zawsze wiąże się z walką. Zawsze ktoś się zbuntuje, pójdzie protestować, narobi krzyku i szumu, świat się dowie, wszystkie media zagraniczne o tym napiszą, zaniepokoją się nasi partnerzy z UE. Dla rządu i dla PiS to zawsze sporo wydatków, kłopotów, tłumaczenia się, spadków w sondażach.
Oczywiście czasem takie pokazówki robione są celowo: mają działać odstraszająco na potencjalnych buntowników i pokazywać siłę dyktatorskiej partii, ale na co dzień nawet PiS wie, że w ciszy osiąga się więcej.
Dlatego sądzę, że to odbędzie się w taki właśnie sposób: pewnego dnia po prostu obudzimy się w świecie, w którym nie będzie już wolnych mediów, ani jednej redakcji, która ośmieliłaby się napisać coś nie podoba się rządowi, ludzie będą zbyt zastraszeni i udręczeni biedą, żeby się buntować, kościół, skorumpowany do cna i zepsuty będzie się panoszył i mówił nam jak żyć, a pisowcy trząść sądami i niszczyć z pomocą instytucji państwowych wszystkich niepokornych.
W kraju będzie szaleć korupcja i biurokracja, zagraniczny kapitał ucieknie i mało kto będzie rozumiał, jak do tego doszło, a wielu nawet tego nie zauważy. Ci zaś, którzy zauważą, w większości przyzwyczają się i jakoś urządzą w tym nowym świecie.
Czytaj także: