Jak tchórz i satrapa. Co pokazała reakcja Andrzeja Dudy na atak na Kapitol
Eliza Michalik
08 stycznia 2021, 11:06·3 minuty czytania
Publikacja artykułu: 08 stycznia 2021, 11:06
Niestety polski prezydent, Andrzej Duda, na wydarzenia na Kapitolu zareagował językiem Kremla. Czyli mówiąc, dokładnie tak jak rosyjski MSZ, że to wyłącznie wewnętrzna sprawa Ameryki. Nie dość, że powielił tym samym stalinowską propagandę (imperialistom też nie wolno było wtrącać się w „wewnętrzne” sprawy Rosji) i teksty wszystkich dyktatorów świata, którzy też zawsze mówią, że łamanie prawa w innym kraju jest jego wewnętrzną sprawą po to, żeby nikt się nie wtrącał w ich wyskoki, to jeszcze stanął w opozycji do przywódców całej UE.
Reklama.
Głowy państw europejskich, bez wyjątku, zareagowały na amerykańskie wydarzenia gniewem, szokiem i oburzeniem i odpowiedzialnością za sytuację, także za śmierć czterech osób, obarczyły Trumpa. Nawet Boris Johnson, uważany słusznie za jednego z największych europejskich sojuszników Trumpa, mówił o „odrażających” scenach w Kongresie i ogromnych zagrożeniu dla amerykańskiej demokracji, od której zależy przecież jakość demokracji wielu innych krajów na świecie.
Spokojna zazwyczaj Szwecja, ustami swojego szefa rządu uznała, że prezydent Trump ponosi znaczną odpowiedzialność za te przerażające wydarzenia, a premier Finlandii, Sanna Martin, że w takich okolicznościach trzeba bronić demokracji wszelkimi dostępnymi środkami i z całą determinacją.
Nawet Matteo Salvini, szef populistycznej włoskiej Ligi Północnej powiedział jasno, że przemoc nie jest rozwiązaniem, a austriacki kanclerz Sebastian Kurz, stojący na czele koalicji rządowej z prawicowymi populistami, bez wahania przyznał, że atak na Kapitol jest „niemożliwym do przyjęcia” atakiem na demokrację.
Jeśli zaś nawet na tle nieodpowiedzialnych prawicowych populistów polski prezydent wypada jak zachowawczy tchórz i satrapa, nie ceniący sobie wartości europejskich, naszych zasad i prawa, to znaczy, że w Polsce jest już bardzo źle, a nasza pozycja w UE, i tak już bardzo niska, za moment spadnie poniżej poziomu dna.
Przy okazji ataku na Kapitol obserwuję zresztą kolejne popisy propagandowe PiS i muszę przyznać, że i politycy i instytucje, także medialne, podległe tej partii, wznoszą się na wyżyny i przekraczają nawet własne kolejne granice - plugastwa, ale i zapewne skuteczności, bo te dwie rzeczy w propagandzie najczęściej idą w parze. TVP Info na okrągło porównuje zwolenników Trumpa (mimo, że to PiS podziela ich poglądy i wychwala Trumpa) do opozycji protestującej w sejmie w 2016 roku, w proteście przeciw łamaniu Konstytucji przez PiS (sic!). A minister Wójcik w programie „Polityczny kwadrans” poucza, że przemoc nigdy nie powinna być instrumentem wykorzystywanym w polityce.
Wojcik. Michał. Człowiek z PiS - partii, która z przemocy, każdego typu, instytucjonalnej, prawnej, bezpośredniej, psychicznej i werbalnej uczyniła trampolinę wyborczą, mechanizm, motyw i sposób działania. Nie do wiary? A jednak.
A wszystko to politycy PiS robią i mówią, realizując równocześnie bardzo sprawnie i skutecznie politykę Kremla w Polsce - bo musicie wiedzieć, że odkąd PiS objął władzę w 2015 roku nie zrobił ani jednej rzeczy, która by się Kremlowi nie podobała.
Mało tego: wszystko co mówią i robią politycy PiS nie tylko się Kremlowi podoba, ale jest modelową realizacją jego strategicznych celów. Powiem wprost: nawet gdyby Putin wydał politykom PiS instrukcje, nie mogliby działać skuteczniej na jego rzecz.
To nie jest niestety pierwszy raz, gdy Andrzej Duda mówi językiem Kremla i robi coś, co jest Kremlowi na rękę i legitymizuje postępowanie Putina, tak samo zresztą, jak i cały PiS. Co gorsza, PiS i jego najważniejsi politycy także od lat działają jakby wytyczne pisali im urzędnicy Putina.
Pamiętacie wojnę o praworządność? O ustawę o IPN? Występy Stanisława Piotrowicza, łamanie Konstytucji? Zlikwidowanie wolnych sądów i trwającą właśnie likwidację wolnych mediów?
Nawet dziś, gdy piszę ten felieton, media podały informację o postępowaniu prokuratorskim wobec Cenckiewicza, szefa Wojskowego Biura Historycznego, który miał odtajnić tajne dokumenty, co przecież jawnie zagraża polskim interesom.
Gdyby taka sytuacja dotyczyła opozycji, PiS już zrobiłby wielką zadymę i krzyczał o zdradzie stanu. Dlaczego zatem opozycja nie krzyczy? Dlaczego temat rosyjskich wpływów jest tak bardzo przez nią przemilczany? Czemu tak niewiele osób mówi głośno, że takie psucie Polski i jej opinii na zewnątrz to jest zdrada stanu?