Fot. materiały prasowe
Reklama.
Do śmiechu nie jest jednak tym, którzy na własnej skórze przekonali się, jak daleko sięgają macki Kremla. Wcale nie chodzi tylko i wyłącznie o rosyjskich dysydentów, podwójnych szpiegów, byłych współpracowników prezydenta Federacji Rosyjskiej czy jego zaciekłych politycznych wrogów, takich jak Boris Berezowski, czy Aleksander Litwinienko.
Celem bezwzględnego ataku może stać się każdy, kto w jakikolwiek sposób — pośrednio lub bezpośrednio, świadomie lub nie — sprzymierzy się z wrogami Putina. Bo, jak zwykł mawiać przywódca Rosji: „Można wybaczyć, ale nie wolno zapomnieć”.
Ze śledztwa przeprowadzonego przez Blake oraz zespół śledczy portalu BuzzFeed News UK wynika, że w Wielkiej Brytanii na przestrzeni ostatnich dwóch dekad doszło do co najmniej prób 14 morderstw, zleconych przez rosyjską „górę”.
Dlaczego właśnie tam? Bo to właśnie ona, jak dowiadujemy się z lektury „Krwawych pozdrowień z Rosji” autorstwa Heidi Blake, stała się azylem pierwszego wyboru dla wielu zbiegłych z ojczyzny rosyjskich oligarchów.

Wielka Brytania: podwójny agent?

Brytyjska gościnność ma, co oczywiste, swoją cenę: Blake przypomina, że tamtejszą gospodarkę, a zwłaszcza rynek nieruchomości, w znacznej mierze utrzymują najbogatsi Rosjanie na uchodźstwie.
Miliardy rubli, których dorobili się na dzikiej prywatyzacji w latach 90., wciąż krążą w finansowym krwiobiegu brytyjskiego systemu — z tą różnicą, że obecnie są księgowane pod postacią zamków, pałaców i innych dóbr luksusowych.
Fakt, że brytyjskie PKB mogłoby być liczone w rublach nie przeszkadzał jednak tamtejszym politykom w utrzymywaniu nad wyraz poprawnych stosunków dyplomatycznych z Rosją i jej bezwzględnym przywódcą.
— Jest bardzo inteligentny i ma jasną wizję tego, co chce osiągnąć dla Rosji — tak komplementował świeżo namaszczonego “cara” ówczesny premier Tony Blair, podczas gdy rosyjska armia bezwzględnie pacyfikowała czeczeńskie wioski.
— To bardzo inteligentny człowiek. I myślący. Uważam, że razem możemy zrobić wiele dobrego — w podobnym tonie wypowiadał się również Bill Clinton niedługo po zaprzysiężeniu Putina na prezydenta.
Jak się miało szybko okazać, wschodnia i zachodnia definicja “dobra” nieco się różnią. W tej wyznawanej przez Putina mieściło się właściwie tylko dobro jego “ojczyzny” i to też dość specyficznie rozumianej.
Fakt, że światowi przywódcy z uśmiechem ustawiali się do wspólnych zdjęć z człowiekiem, który, knując intrygę przeciwko czeczeńskim bojownikom, był w stanie wydać rozkaz wysadzenia w powietrze kilku rosyjskich bloków mieszkalnych w Moskwie.
Kolejni premierzy i prezydenci przymykali oczy na dowody prezentowane światu przez bohaterskich dziennikarzy, takich jak Anna Politkowska. W drugą stronę patrzyli również wtedy, gdy prezentowała dowody na to, że zamach na teatr na Dubrowce był inspirowany przez rosyjskie służby bezpieczeństwa. Fakt, że pewnego dnia została zastrzelona w windzie swojego domu, uznano za “śmierć w niewyjaśnionych okolicznościach”.
Brytyjczycy, chcąc zachować specyficzne status quo układając się jednocześnie z oligarchami i z Putinem, przez lata przodowali w zabawie w dyplomatyczną ciuciubabkę.
Po tym, jak w toku trwającego niemal dekadę publicznego dochodzenia ustalono, że operacja zabicia Aleksandra Litwinienki “najprawdopodobniej została zatwierdzona przez dyrektora Federalnej Służby Bezpieczeństwa, a także przez prezydenta Putina”, brytyjscy politycy zajęli się… studzeniem nastrojów publicznych.
“Theresa May, przemawiając w Izbie Gmin, szybko rozwiała nadzieje na pociągnięcie Rosji do odpowiedzialności. Minister spraw wewnętrznych potępiła zabójstwo Litwinienki jako „rażące, niedopuszczalne pogwałcenie prawa międzynarodowego”, a następnie wyjaśniła posłom, że drażnienie Putina, w momencie, gdy Zachód potrzebuje jego pomocy w zażegnaniu konfliktu w Syrii i rozwiązaniu problemu ISIS, nie leży w interesie Wielkiej Brytanii” - pisze Blake w „Krwawych pozdrowieniach z Rosji”.

Nikt nie jest bezpieczny?

W interesie Wielkiej Brytanii nie mieściło się również rozwikłanie zagadki śmierci niejakiego Matthew Punchera — brytyjskiego naukowca, który w momencie zabójstwa Litwinienki miał niecałe 30 lat i nieszczęście bycia specjalistą w bardzo wąskiej specjalizacji.
Były rosyjski szpieg został otruty Polonem — pierwiastkiem, używanym w elektrowniach jądrowych. Puncher miał zbadać ilość radioaktywnej substancji w organizmie denata. Z jego analiz wynikało, że Litwinienko otrzymał dawkę promieniowania 26 razy większą od śmiertelnej.
Rosyjski wywiad pewnie nie zainteresowałby się podpisem pod tym stwierdzeniem, gdyby nie jeden szczegół: na całym świecie było tylko jedno miejsce, z którego można by pozyskać tak ogromną dawkę Polonu. Chodziło o elektrownię atomową Majak, gdzie Rosjanie prowadzili tajne próby jądrowe.
Podczas gdy świat ekscytował się bezprecedensowym wyrokiem, w gazetach pojawiła się również wzmianka o śmierci Punchera. Popełnił samobójstwo. Narzędziem zbrodni jego wyboru miały być dwa noże. Jeden, kuchenny, policjanci znaleźli w ręce martwego naukowca. Drugi, mniejszy, w zlewie.
Informacja o śmierci Punchera nie została specjalnie nagłośniona. Chorował na depresję, to zrozumiałe, że mógł targnąć się na swoje życie — racjonalizowała jego żona. Temat, co ciekawe podjęły media rosyjskie: w jednym z programów specjalnych dziennikarze usiłowali odpowiedzieć na pytanie: „Czego bał się Matthew Puncher?”. – Czyżby się pomylił w przypadku Litwinienki? – pytano niemal retorycznie.
Śmierć Punchera to tylko jeden z mniej znanych przykładów. Blake opisuje ich jednak więcej, nie szczędząc przy tym rzetelnej analizy spraw wielkiego formatu, jak zabójstwo Siergieja Skripala.
Odkrywanie ich kulis to wstrząsająca lekcja dla każdego z jednym wyjątkiem: polityków, którzy doskonale zdają sobie sprawę z tego, że współczesna dyplomacja zakłada białe rękawiczki tylko w jednym celu: żeby ukryć zakrwawione ręce.
— Od pierwszych dni jego prezydentury, przeciwnicy Putina ginęli w podejrzanych okolicznościach: do niektórych strzelano, innych wysadzano w powietrze lub wypychano z okien. Zdarzały się wypadki samochodowe i pozorowane samobójstwa. Do Kremla prowadzi ścieżka usłana trupami — mówi bez ogródek Heidi Blake. Czy ma wystarczająco silne dowody, aby obronić tę śmiałą tezę? Sprawdźcie sami. “Krwawe pozdrowienia z Rosji” pojawią się w księgarniach już wkrótce.

Artykuł powstał we współpracy z Grupą Wydawniczą Foksal.