Polska szczepi na koronawirusa od 26 grudnia. Do tej pory środek podano 250 tys. osób, co w porównaniu z innymi krajami jest bardzo słabym rezultatem. Rząd kwestię opóźnień zrzuca na szpitale i lekarzy, którzy podobno nie chcą szczepić w weekendy. Medycy mają jednak inne zdanie na ten temat.
Zarówno wicerzecznik PiS Radosław Fogiel, jak i szef KPRM Michał Dworczyk odpierają zarzuty na temat opóźnień w szczepieniach na covid-19 tak samo. Obaj twierdzą, że to wina szpitali i lekarzy, którzy nie chcą szczepić w weekendy.
– U nas w szpitalu mamy szczepionki i już teraz moglibyśmy szczepić osoby z grupy pierwszej. Ale jak mamy to robić jeszcze bardziej efektywnie, jeśli nie stworzono nam do tego warunków? – odpowiada im w rozmowie z Gazeta.pl doktor Tomasz Karauda ze Szpitala Uniwersyteckiego w Łodzi.
Jego zdaniem, to rząd nie uruchomił jeszcze zapowiadanych 6 tys. punktów szczepień w całej Polsce, które w tym przypadku są kluczowe, żeby przyspieszyć cały proces.
– Na co czekamy, dlaczego to nie zostało przygotowane wcześniej? Zrzuca się winę na lekarzy za wolne przeprowadzanie akcji szczepień, a to nie po naszej stronie są zaniedbania organizacyjne. Zobaczmy, jak się spieszy ze szczepieniami Wielka Brytania, zobaczmy, jak Niemcy przerabiają na potrzeby akcji szczepień całe hale – zauważa dr Karauda.
Rząd za to postanowił uruchomić Fundusz Kompensacyjny dla osób, u których po szczepieniach na covid-19 wystąpiły komplikacje. Pieniądze będą przysługiwały osobom, które będą przebywały przez to co najmniej 14 dni w szpitalu.