
Uparcie walczyłam i walczyć dalej będę, bo jego kolejną próbą złamania mnie, jest niespodziewana chemia. Pełna obaw, ale i nadziei podeszłam do niej z myślą, że będę silna i jak najszybciej wrócę do pracy, bo niestety - jak pewnie się domyślacie - problemy zdrowotne uniemożliwiły mi pracę, a oprócz leczenia miałam na głowie rachunki i myśl o tym, za co zrobię najpotrzebniejsze zakupy.
Żeby było trudniej, nowa odmiana koronawirusa, która szybko zaczęła się rozprzestrzeniać, została odkryta w Londynie, mieście, w którym się teraz leczę i żyje, co doprowadziło do kolejnego lockdownu i zamknięcia Wyspy na resztę świata.
Pierwsza noc po chemii była naprawdę trudna, organizm próbował się bronić i wyrzucić z siebie to, co właśnie dostał. Nie wnikając w szczegóły, była straszna i opadłam z sił. Na ten moment jest trochę lepiej, odpoczywam i staram się nie przesilać, ale dotarło do mnie, że w tej sytuacji nie mogę wrócić do pracy i tutaj zwracam się z prośbą do Was. Utrzymanie, dojazdy do szpitala i inne najpotrzebniejsze wydatki mnie przerosły. Jeśli jest tutaj ktoś, kto ma możliwość i chęć pomocy finansowej, będę ogromnie wdzięczna