Resort Zbigniewa Ziobry wysyła prokuratorów w dalekie delegacje. Oficjalnym powodem wyjazdów jest wspomaganie jednostek dotkniętych koronawirusem, nieoficjalnym – nieposłuszeństwo. Nikt nie liczy się jednak z życiem osobistym prokuratorów. W programie Onetu prokurator Ewa Wrzosek opisuje wstrząs po decyzji o oddelegowaniu jej do Śremu. Wyznała, że jest to ogromny cios dla jej rodziny.
Prokurator Ewa Wrzosek to jedna z kilkunastu pracowników resortu sprawiedliwości, którzy zostali oddelegowani do innych jednostek. Wśród nazwisk wymienia się także: Mariusza Krasonia, Katarzynę Kwiatkowską, Jarosława Onyszczuka oraz Daniela Drapałę.
W programie Onetu prokurator przekazała jak duże kłopoty oznacza tak nagła decyzja o przemieszczeniu. – Schodzi ze mnie adrenalina i uzmysławiam sobie, jaki zakres problemów muszę ogarnąć. Nie mam mieszkania w Śremie, nie wiem, jak tam dojechać – przekazała.
– Koleżanka, która została oddelegowana o prawie 400 km od Warszawy, nie ma prawa jazdy i samochodu. Nikt się nie interesuje, jak ona się tam przemieści. To nie miało najmniejszego znaczenia przy podejmowaniu decyzji o naszych delegacjach – dodała Wrzosek.
Ewa Wrzosek została również zapytana o to, jak wyobraża sobie przeniesienie do Śremu aż na pół roku. Odpowiedziała, że "serce jej się kraje" i jest to wielki "cios w jej rodzinę". Wspomniała, że jej córki są w wielkim szoku.
– Kwestie rodzinne czy osobiste były poza zainteresowaniem prokuratora Święczkowskiego, który wysłał mnie na długoterminową delegację – podsumowała oddelegowana do Śremu prokurator.