Jako żywo, to nie jest serial dla słabych ludzi. Ani dla ludzi o słabych nerwach. I to nie z powodu nadprzyrodzonych mocy, którymi dysponują bohaterowie, gwałtownych pościgów czy krwi lejącej się z ekranu. Źródłem grozy są tu międzyludzkie relacje. A ściślej rzecz biorąc – relacje rodzinne.
Mildred Pierce to kobieta swoich czasów, czyli kobieta nowoczesna. Nie zdradzę żadnych tajemnic, jeśli powiem, że 5-odcinkowy miniserial HBO w reżyserii Todda Haynesa zaczyna się mini-trzęsieniem ziemi, czyli rozstaniem bohaterki z mężem. Ze znurzeniem wyrzuca go za drzwi, do kochanki. Ponieważ rzecz dzieje sie w latach 30. w Los Angeles, tytułowa bohaterka (świetna Kate Winslet) musi zacząć łożyć na utrzymanie swoich dwóch córek i siebie. Zaczyna więc, nie bez trudności, poszukiwania pracy. Dalej jest nie mniej dramatycznie, choć obyczajowa formuła zwiastuje raczej łagodną realizację amerykańskiego snu. Niestety! Naiwny ten, kto sądzi, że najęcie się Mildred do pracy w gastronomii poprowadzi intrygę w kierunku historii małej przedsiębiorczości. Owszem – w tle rozwinie się jej biznes, ale clou tkwi gdzie indziej – w jej relacjach rodzinnych.
Przyznam, że ten wątek jest w serialu zarazem najsłabszy i najciekawszy. Trochę trudno uwierzyć w w temperaturę skomplikowanych relacji Mildred z córkami, a zwłaszcza ze starszą Vedą (w tej roli dwie aktorki – młodziutka Morgan Turner i zjawiskowa Evan Rachel Wood). Z jednej strony z początku rażą sztucznością, z drugiej być może tłumaczy się ona stosunkami epoki, w której – to wiedza z osadzonego w tych samych czasach, ale jakże innego serialu “Zakazane imperium” – dziewczyna nie mogła opalać się na plaży w kostiumie odsłaniającym uda 7 cm powyżej kolan... Nieokreślone poczucie teatralności, towarzyszące mi w oglądaniu pierwszych odcinków, mogło, w zasadzie, wynikać też z przesadnej emfazy nastoletniej bohaterki. Grunt, że im bardziej sytuacja Mildred jako kobiety, kochanki, bizneswoman się rozwija, tym trudniejsze stają się jej relacje z Vedą, które w końcu osiagają poziom takiego napięcia, że wspomniane na początku pościgi, krew i atrakcje rodem z SF zdają się bladymi i głupimi straszakami dla naiwnych. Veda to kolejne – obok Kevina (Jasper Newell / Ezra Miller) w “Musimy porozmawiać o Kevinie” Lynne Ramsay – upiorne dziecko, którego zwichrowana emocjonalność pozostaje w związku z niejasnymi przewinami jego matki.
Reżyserskiej wirtuozerii Haynesa ("Idol", "I'm Not There") zawdzięczamy wrażenie zawrotu głowy, kiedy widzimy, jak dramatycznie wizerunek matki w oczach córki różni się od tego, co chłonie widz. Wywołuje to w nas poczucie nieskończonego skomplikowania świata i relacji, które zazwyczaj nie towarzyszy jednak oglądaniu seriali. Jestem przekonana, że w rękach kogoś mniej zdolnego "Mildred Pierce" byłaby płaskim obrazkiem z życia średnio zdolnej, średnio zamożnej i średnio doskonałej przedstawicielki amerykańskiej klasy średniej w latach 30. A tak – staje się przekonującą wizją tragedii nieledwie i zdrady uczuć postaci, która potrafiła wziąć los w swoje ręce, ale nie potrafiła (?) zadbać o ducha.
reżyseria: Todd Haynes
Dystrybucja: Galapagos Films