W środę w centrum Warszawy rozpoczęła się kolejna demonstracja w ramach Strajku Kobiet. Tym razem ludzie protestowali w związku z projektem zakładającym brak możliwości odmowy przyjęcia mandatu. Tłum starała się rozgonić policja. Z relacji wynika, że funkcjonariusze użyli siły.
Protest rozpoczął się po godz. 18 na warszawskim rondzie de Gaulle’a. Uczestnicy manifestacji strajkowali przeciwko wyrokowi Trybunału Konstytucyjnego w sprawie zakazu aborcji embriopatologicznej oraz przeciw projektowi, który zakłada brak możliwości odmowy przyjęcia mandatu.
W wyznaczonym miejscu zjawiło się kilkadziesiąt osób, w tym organizatorki Strajku Kobiet. W tłumie skandowano hasło: "Mamy dość!".
Według relacji dziennikarza TOK FM, Wawrzyńca Zakrzewskiego, policja nawoływała protestujących do rozejścia się, a potem zaczęła "siłą usuwać uczestników i uczestniczki blokady". Wiadomo, że tłum ruszył pod gmach Sejmu.
Przypomnijmy, że nowy poselski projekt zakłada rezygnację z odmowy przyjęcia mandatu karnego na rzecz możliwości zaskarżenia nałożonego mandatu do sądu. W niedzielę rzecznik prezydenta Błażej Spychalski powiedział w rozmowie z Radiem ZET, że sprawa projektu jest obozie Zjednoczonej Prawicy kwestią dyskusyjną. – Trzeba poczekać. To na razie tylko projekt, przed procesem legislacyjnym – uspokajał.
Jak teraz dowiedziało się RMF FM, jeden z posłów PiS złożył podpis in blanco pod projektem, chociaż go wcześniej nie znał. – Jestem załamany i wściekły, nie wiem, dlaczego moje nazwisko tam figuruje – przyznał dziennikarzom