"Solidarność" zachęcona doniosłością marszu organizowanego wspólnie z PiS-em i TV Trwam już zapowiada następne protesty. Piotr Duda, szef związkowców utrzymywał, że to dopiero początek. Jednym z postulatów "Solidarności" ma być zniesienie umów śmieciowych. Kampania promująca ten cel ma rozpocząć się w październiku.
"Solidarność ma zamiar protestować m.in. przeciwko umowom śmieciowym. O realności, słuszności i następstwach takiego rozwiązania rozmawiamy z dr Grażyną Spytek-Bandurską, ekspertem w dziedzinie prawa pracy i rynku pracy Uniwersytetu Warszawskiego.
Dr Grażyna Spytek-Bandurska: Nie lubię określenia "śmieciowe". Nie wiadomo, o co w nim chodzi. Jeśli ktoś zawiera taką umowę zgodnie z literą prawa, to nie powinno się określać ich w taki sposób. Jeśli taka umowa została zawarta na przekór prawu, mamy tu do czynienia z szarą strefą lub pracą "na czarno".
Czym różnią się umowy o pracę od tych cywilnoprawnych?
Umowy cywilnoprawne gwarantują swobodę, elastyczność. Pracodawca i pracownik ustalają warunki między sobą, bez ograniczeń. W umowie o pracę prawo chroni pracownika, stawia go na pozycji uprzywilejowanej względem pracodawcy. Lecz wtedy nie ma miejsca na tę niezależność. Pracownik musi się podporządkować pracodawcy.
Czy zakazanie zawierania umów śmieciowych jest realne?
Wszystko zależy od rządu. Mogą to zrobić, pytanie, czy się zdecydują.
No właśnie, zdecydują się?
Wydaje mi się, że nie. Nie jestem zwolenniczką takiego rozwiązania. Oczywiście to, jak zmieniłby się rynek pracy zależałoby od regulacji prawnych przyjętych przez rząd. Lecz przypuszczam, że zniesienie umów cywilnoprawnych będzie miało negatywne konsekwencje.
Jakie?
Na pewno nie zwiększy się liczba zawieranych umów o pracę - ludzi pracujących na etacie. Przy trudnej sytuacji gospodarczej rynek może zareagować różnie, ale budżety firm mogą nie wytrzymać konieczności zatrudniania na etat. To może pociągnąć za sobą kolejne konsekwencje. Pracodawca i pracownik mogą próbować zawrzeć porozumienie, omijając prawo, co spowoduje wzrost zatrudnienia w szarej strefie. Wskaźnik bezrobocia może się zwiększyć, bo nie mogąc znaleźć etatu ludzie zaczną rejestrować się w urzędach pracy. Obniżeniu mogą ulec wynagrodzenia. Możliwości jest sporo.
Ale w obecnej formie umowy cywilnoprawne nie zawsze się spisują…
Tak. Obserwujemy różne patologie w tym zakresie. Ale likwidacja? Nie tędy droga. Jeśli spotykamy się z nadużyciami, mamy możliwość dochodzenia swoich praw. Są sądy, kontrole, które mają za zadanie sprawdzać jak w praktyce wyglądają relacje pracodawca-pracownik w zakresie umów cywilnoprawnych. Podstawą jest przyjrzenie się temu zagadnieniu. Pokrzywdzony musi orientować się, jakie prawa mu przysługują.
Umowy śmieciowe mają jakieś zalety?
Tak. Sprawdzają się w świecie artystów, naukowców, twórców, studentów. Wynagrodzenia są wyższe, ludzie są bardziej niezależni, biorą sprawy w własne ręce. Oczywiście są też patologie, lecz nie można mówić, że umowy cywilnoprawne to pasmo nieszczęść. Kiedy spotykamy się z jakąś patologią, trzeba egzekwować swoje prawa.
Mamy świadomość co nam wolno, a czego nie? Wiemy, kiedy pracodawca nas oszukuje?
Ludzie sami powinni interesować się tym zagadnieniem. Bardzo łatwo można pozyskać wiedzę na ten temat. To nie średniowiecze, by ludzie nie wiedzieli, co podpisują i jakie mają prawa. Myślę, że Polacy są tego świadomi.