
Reklama.
Rozgrywane w Sosnowcu (murawa w podkrakowskich Niepołomnicach nie nadawała się do gry) rozpoczęło się po myśli gdańszczan. Już w 4. minucie Lechię na prowadzenie wyprowadził nowy nabytek tej drużyny, Szwed ghańskiego pochodzenia Joseph Ceesay.
Po kilkunastu minutach przewagi gości inicjatywę przejęła Puszcza. Już w 17. minucie pierwszoligowiec wyrównał. Zawodników gospodarzy wyręczył obrońca Lechii Michał Nalepa, który po dośrodkowaniu z lewej strony wbił piłkę do własnej siatki. Zespół z Gdańska odpowiedział jeszcze przed przerwą, ale bramka zdobyta przez Karola Filę nie została uznana.
Wydawało się, że kwestią czasu jest dugi gol dla Lechii. Tymczasem na początku drugiej połowy na prowadzenia wyszli gospodarze. W 54. minucie Hubert Tomalski pokonał Dusana Kuciaka i zrobiło się 2:1. Niespełna 10 minut później były obrońca Wisły Kraków Erik Cikos ładnym strzałem z półwoleja podwyższył na 3:1.
Lechia rzuciła się do odrabiania strat, w końcówce blisko zrehabilitowania się za samobója był Michał Nalepa. Obrońca trafił jednak w poprzeczkę. Gdańszczanie atakowali, ale nie znaleźli już drogi do bramki gospodarzy i sensacja stała się faktem. To już drugi raz, gdy Puszcza wyrzuca Lechię na burtę Pucharu Polski – tak samo było we wrześniu 2016 roku.
Zespół Piotra Stokowca fatalnie wszedł w rundę wiosenną. Najpierw przegrał u siebie 0:2 z Jagiellonią Białystok, w następnej kolejce tylko zremisowali – również w Gdańsku – z poznańską Wartą 1:1. W najbliższy weekend Lechia zagra na wyjeździe z drużyną, która wiosnę rozpoczęła jeszcze gorzej, bo od dwóch porażek – Raków Częstochowa.