Aleksander Buksa był nadzieją Wisły na lepsze jutro.
Aleksander Buksa był nadzieją Wisły na lepsze jutro. Fot. Jakub Porzycki / Agencja Gazeta

Aleksander Buksa jest jednym z największych talentów młodego pokolenia. Kibice Wisły Kraków właśnie w nim upatrywali nadzieję na lepsze jutro klubu. Buksa miał zostać klubową legendą, pójść drogą Kuby Błaszczykowskiego i odejść do zagranicznego klubu za grube miliony euro, które pozwoliłyby klubowi wyjść z długów. Niestety, tak się nie stanie.

REKLAMA
Telenowela związana z nowym kontraktem Aleksandra Buksy trwała już od dłuższego czasu. Krakowski klub poinformował nawet ubiegłego lata, że 17-letni wówczas snajper podpisał z "Białą Gwiazdą" nowy kontrakt, obowiązujący do 2023 roku. Rzeczywistość pokazała jednak, ze było to zwykłe kłamstwo i gra pod publiczkę. Buksa nową umowę podpisał, tyle że mowa tutaj jedynie o rocznym kontrakcie.
Czytaj także:

Wszystko przez Zahaviego?

Do podpisania kontraktu obowiązującego do 2023 roku miało dojść po ukończeniu przez Olka 18-roku życia. 15 stycznia, kiedy Olek osiągnął pełnoletność, do żadnego podpisu jednak nie doszło. Było o tym wiadome już mniej więcej od listopada, kiedy młody piłkarz podjął współpracę ze znanym piłkarskim agentem, Pinim Zahavim.
Izraelczyk jest prawdziwym gigantem, jeśli chodzi o pośredniczenie w wielu transferach, a w przeszłości reprezentował między innymi Roberta Lewandowskiego. I choć w kuluarach słyszało się, że Zahavi chciałby zostawić Buksę w Wiśle, by tam się rozwijał i spokojnie ogrywał się w seniorskiej piłce, to do podpisania kontraktu nie doszło. "Winnym" takiego rozwoju sytuacji zdaniem wielu osób jest Adam Buksa, czyli ojciec piłkarza. To właśnie on miał przekonać syna do opuszczenia klubu.
Czytaj także:
I choć o całej sprawie można by mówić godzinami i moglibyśmy rozdzielać na części pierwsze każdy aspekt tej telenoweli, to chyba mimo wszystko szkoda na to czasu. Mleko się rozlało i nic się w tej sprawie nie zmieni. Wisła nadal będzie jakoś funkcjonować, a Buksa nadal będzie grał w piłkę, tyle, że w innym klubie.

Mączyński też był "judaszem"

W przeszłości fani Wisły Kraków mieli już podobne doświadczenia z zawodnikami, którzy deklarowali przywiązanie do klubowych barw, a później ni stąd, ni zowąd decydowali się na zmianę klubu. W tym miejscu warto wspomnieć chociażby o Krzysztofie Mączyńskim, podstawowym piłkarzem reprezentacji Polski za kadencji Adama Nawałki, który za czasów panowania w klubie Marzeny Sarapaty i Damiana Dukata zdecydował się na odejście do Legii Warszawa.
Sytuacja ta po upływie lat jest już nieco inaczej odbierana. Świeżo po transferze wśród kibiców Wisły panowało wielkie oburzenie. No bo jak to tak? Wychowanek Wisły zdradza klub i odchodzi do największego rywala? Wtedy jednak nikt nie brał pod uwagę okoliczności i motywów działania Mączyńskiego. Po latach wyszło na jaw, że popularny "Mąka" był wręcz wypychany z klubu, a Marzena S. i Damian D. chcieli po prostu zarobić pieniądze do swojej kieszeni z jego transferu.

Kibice nie myśleli jednak wtedy o tym transferze w tych kategoriach. Gdy Mączyński przyjeżdżał wraz z Legią na swój ukochany stadion przy Reymonta był wyzywany. "Ch** ci na imię, Mączyński ty skur***", "Mączyński judasz" - w taki sposób wychowanek klubu był witany przez krakowskich ultrasów. I można ich po części rozumieć, bo czuli się po prostu oszukani. Prawda na jaw wyszła dopiero po latach i to właśnie wtedy doszło do nich, że za wszystkim stał ukochany przez nich "zarząd". Wcześniej do głowy, by im nie przyszło, że ludzie teoretycznie związani z Wisłą i SKWK mogliby działać na szkodę ich klubowi.

Takich jak Buksa było już kilku

Przykładów graczy, którzy nagle decydowali się zdradzić Wisłę jest bardzo dużo. Większość z nich nie przebiła się jednak w poważnym futbolu, jak chociażby Emilian Dolha, rumuński golkiper, który w 2007 roku zdecydował się opuścić Białą Gwiazdę na rzecz Lecha Poznań. W krakowskich barwach bramkarz ten imponował swoim refleksem i świetnymi paradami, a po transferze do Lecha i feralnym meczu z Wisłą, na którym przez cały mecz był wyzywany przez krakowskich fanów, jego psychika nie wytrzymała. Później Dolha "odcinał" już tylko kupony od swojej kariery i do swoich najlepszych czasów z Krakowa nigdy nie nawiązał.
Młodzieżowców, którzy zachowali się w podobny sposób do Buksy spotkał podobny los. Bo o ile Konrad Handzlik, który swego czasu był jednym z najzdolniejszych juniorów Wisły (zdecydował się przejść do Legii), jest w kadrze ekstraklasowej Warcie Poznań (choć słyszy się teraz o wypożyczeniu do 1 ligi) to o tyle np. taki Tomasz Zając, niegdyś dobrze rokujący napastnik, gdy zamienił Wisłę na Koronę, z roku na rok rozmieniał się na drobne. Teraz tuła się pomiędzy 1 a 2 ligą.
Kibice Wisły zapewne życzą Buksie podobnego losu, choć to jak potoczy się jego kariera zweryfikuje czas. Wszystko wskazuje na to, że Olek w Wiśle szansy na grę już nie dostanie i tym samym będzie miał stracone pół roku. A chyba nie trzeba mówić jak ważne w przypadku 18-latka jest każda minuta spędzona na boisku. Co prawda Peter Hyballa, aktualny trener krakowian, zapowiadał na konferencji prasowej, że nie zamierza skreślać tego gracza, ale mimo wszystko wydaje się być to tylko zwykłą kurtuazją.

Pieniądze ważniejsze od słowa

Na zakończenie tylko kibiców żal, bo ci po raz kolejny przekonali się, że w dzisiejszych czasach mało jest przypadków zawodników przywiązanych do barw klubowych i dotrzymujących danego wcześniej słowa. Takie przypadki graczy związanych z klubem jak Steven Gerrard z Liverpoolem czy Gianluigi Buffon z Juventusem pomału odchodzą do lamusa.
Czytaj także:
Kibicom Wisły na ten moment pozostaje cieszyć się jedynie, że w ich klubie nadal są postacie, dla których "Biała Gwiazda" to coś więcej niż tylko klub. Mowa tutaj chociażby o Rafale Boguskim czy Maćku Sadloku, na których fani często narzekają z powodu ich słabszej dyspozycji, ale to właśnie ci zawodnicy byli z tą drużyną na dobre i na złe. A do tego grona można doliczyć jeszcze chociażby Łukasza Burligę czy wracającego latem do klubu Alana Urygę, który po tym jak został jednym z czołowych defensorów w Ekstraklasie w barwach Wisły Płock, mając znacznie lepsze oferty, zdecydował się na powrót do swojego domu.

logo