Po tym, jak rząd poluzował restrykcje i otworzył m.in. hotele, turyści ruszyli w weekend na Podhale. Andrzej Sośnierz, były szef NFZ, nie widzi jednak nic złego w tym, że w Zakopanem w czasie epidemii koronawirusa gromadziły się tłumy.
– Tłum na Krupówkach w Zakopanem, tak, jak widziałem go w telewizji, to nie jest nic strasznego z punktu widzenia epidemicznego. Ludzie zachowywali dystans – powiedział w Polsat News Andrzej Sośnierz, poseł Porozumienia i były szef NFZ.
Polityk miał na to swój argument, że w zimie, przy panujących obecnie niskich temperaturach, nasz oddech "błyskawicznie leci do góry", co zmniejsza ryzyko transmisji koronawirusa. Według Sośnierza gorszym problemem było zakłócanie porządku publicznego.
Teorie, którymi podzielił się Sośnierz, nie pokrywają się z tym, co w tej sprawie ma do powiedzenia rząd PiS. Szef Kancelarii Premiera Michał Dworczyk w RMF FM stwierdził, że "zdarzenia z Zakopanego są przykładem skrajnej nieodpowiedzialności".
Przypomnijmy, że w ostatni weekend turyści ruszyli na Podhale. Na Krupówkach gromadziły się tłumy, a ze zdjęć i nagrań wynika, że mało kto pamiętał o zachowaniu społecznego dystansu. Wiele osób chciało też zobaczyć konkurs skoków narciarskich w Zakopanem. Kibice przyszli pod Wielką Krokwię, ale wielu z nich nie miało nawet maseczki. Policja wystawiała mandaty.
Na temat "szturmu" przyjezdnych wypowiedział się też burmistrz Zakopanego. Leszek Dorula stanowczo potępia zachowanie "pseudoturystów", którzy nie stosowali się do zasad reżimu sanitarnego.