A gdyby tak rzucić wszystko i zostać wikingiem? Taką możliwość daje właśnie "Valheim" - gra z wczesnym dostępem, którą w ciągu pierwszych dwóch tygodni sprzedano w dwumilionowym nakładzie. W końcu, kto by nie chciał popływać drakkarem czy porozmawiać z krukiem samego Odyna. Mapa jest ogromna, a to oznacza tylko jedno - do Valhalli nam nieśpieszno.
"Valheim" to gra, która pozwala wcielić się w wikinga, który ma za zadanie oczyścić świat z potworów nawiedzających tytułową krainę.
Gra w pierwszych dwóch tygodniach sprzedała się w ilości ponad 2 mln kopii.
Steam podpowiada mi, że w "Valheimie" spędziłam dotąd ponad 17 godzin. I wiecie co? Na tym nie kończy się moja przygoda. Jak to śpiewała Edith Piat - Non, Je ne regrette rien, czyli "nie, niczego nie żałuję". Bo jak mogłabym żałować czasu, który poświęciłam na granie z przyjaciółmi.
Bez przyjaciół "Valheim" jest jak Frodo bez Sama - o dojściu w pojedynkę do Morderu moglibyśmy co najwyżej pomarzyć. Podobnie jest z tymi przeklętymi bagnami w grze.
Tam i z powrotem
Zacznijmy od początku. Niezależne Iron Gate Studio stworzyło "Valheim" dla maksymalnie 10 graczy. W tej grze liczy się więc kooperacja i umiejętności survivalowe – ktoś musi iść zapolować na jelenia, aby wyżywić całą drużyny, a inne osoby w międzyczasie pozbywają się greylingów atakujących wioskę.
Do tego dochodzi również nie mniej ważny crafting - nie bez powodu "Valheim" jest nazywany przez graczy "Minecraftem" dla wikingów. Aby wybudować jedną ścianę w chacie, potrzebujemy najpierw ściąć drzewo i zebrać wypadające z niego deski. To samo tyczy się broni - żeby ją stworzyć, musimy zebrać odpowiednie surowce, które podane są w przepisach m.in. przy stole warsztatowym.
Zaczynamy w epoce kamienia i jeżeli chcemy odblokować kolejną epokę (miedzi, brązu i żelaza), musimy zmierzyć się z bossami, z których - po ich pokonaniu - powypadają elementy ułatwiające dalszą eksplorację mapy.
Według mitologii nordyckiej wszystkie światy podtrzymywane są przy życiu dzięki świętemu jesionowi zwanemu Yggdrasilem. Zgodnie z dawnymi skandynawskimi wierzeniami drzewo łączy ze sobą dziewięć światów - ten, w którym żyjemy, nazywany jest krainą ludzi, czyli Midgardem.
Tytułowy Valheim to natomiast dziesiąty świat, który pełni rolę swoistego czyśćca dla dusz wikingów, którym nie dane jest ucztować w Valhalli. Ci, których zesłano do Valheimu, mają za zadanie oczyścić krainę z zalegającego w niej zła i tym samym uczynić ją "przyjazną".
Róbta, co chceta
Gra w swej mechanice jednym może wydawać się toporna, a innym kojarzyć się z kolejnym wyzwaniem do odznaczenia. To fakt - jeżeli nie jesteśmy odpowiednio uzbrojeni, a zamiast pancerza z brązu, mamy na sobie zwykłą szmacianą tunikę - to prędzej czy później i tak możemy zginąć z rąk nawet najmniejszego dzika w okolicy.
Dlatego kluczową częścią rozgrywki jest zdobywanie coraz to nowszych surowców i wytwarzanie z nich przedmiotów, które podniosą nasz poziom umiejętności przetrwania. Widać, że gra pod tym względem jest bardzo wypośrodkowana - walka, crafting i eksploracja są sobie równe. Bez jednego z tych elementów nie ma mowy o ruszeniu dalej z fabułą gry.
A skoro już jesteśmy przy fabule, mapa gry jest przepotężna. Pierwsze godziny rozgrywki spędziłam w lokacji startowej, czyli Czarnym Lesie, który w wielu innych growych produkcjach samotnie stanowiłby cały sandboksowy obszar świata przedstawionego. W "Valheimie" Czarny Las to tylko ułamek tego, co czeka na graczy.
Oprócz zwykłej puszczy pełnej dolin, innymi biomami są m.in. lodowa kraina (gdzie bez futra ani rusz!), niebezpieczne i zamglone bagna (zginęłam od razu na starcie, nie polecam) oraz ocean (nie zdziwcie się, jak podczas rejsu drakkarem spotkacie po drodze Krakena). Aby oddać adekwatną skalę mapy, posłużę się screenami, które wykonałam podczas swojej rozgrywki. Kadry mówią same za siebie.
Ktoś zaraz zapyta, co można robić w takiej grze? Odpowiedź jest krótka - to, co chcesz. Jeśli nie przepadasz za walką, zawsze możesz zająć się rąbaniem drewna, wydobywaniem cyny, bądź budowaniem kolejnych budynków w wiosce. Ogranicza Cię jedynie wyobraźnia i ustalone przez twórców gry zasoby oraz schematy.
Masz dosyć biegania po mapie? Zrób w puszczy portal. Niestety, teleport nie działa, jeżeli mamy w swoim ekwipunku chociażby rudę miedzi. Wtedy zostaje nam wybudowanie nowej osady z kuźnią na zapleczu gdzieś pośrodku mapy, albo stworzenie wózka, którym przewieziemy cenne surowce do wioski.
"Valheim" to coś dla fanów "Assassin’s Creed Valhalla", którzy chcieliby pobawić się w wikińskie najazdy razem ze swoimi przyjaciółmi. Uważajcie tylko na zabójczego buga, przez którego gracze potracili swoje save'y. Warto więc skopiować pliki z zapisanym serwerem do któregoś z folderów na pulpicie. Szansa na utratę dotychczasowej roboty będzie minimalna.