W poniedziałek ruszy proces, w którym prokuratura oskarża Magdalenę Adamowicz między innymi o zatajanie dochodów w zeznaniach podatkowych. Żona zmarłego prezydenta Gdańska przyznała, że długo czekała na to wydarzenie.
"W poniedziałek rusza wyczekiwany przeze mnie proces. Wyczekiwany, bo tylko on może osuszyć bagno oszczerstw wylewanych na moją rodzinę od lat. Oszczerstw wylewanych w rządowych mediach na podstawie fałszywych przecieków z rządowej prokuratury" – czytamy na facebookowym profilu Magdaleny Adamowicz.
Przypomnijmy, że prokuratura oskarża Adamowicz o zatajanie około 300 tys. zł oraz 100 tys. zł przychodów w zeznaniach podatkowych w latach 2011-2012, a także o nierozliczenie dochodów z wynajmu mieszkań.
Zarzuty zostały postawione także matce Magdaleny Adamowicz oraz dwóm biznesmenom oskarżanym o korupcję.
"Dla jasności, zawsze rozliczałam 100 proc. przychodu z wynajmu, więc spór, jeśli jakikolwiek, dotyczy sposobu opodatkowania. Ale dlaczego akurat mnie władza każe założyć działalność gospodarczą, podczas gdy 700 tys. Polaków rozlicza wynajem ryczałtem? Bo noszę nazwisko Adamowicz" – podkreśliła europosłanka.
Na zakończenie Adamowicz dosadnie napisała, co sądzi o działaniach prokuratury. "To 'coś', co prokurator nazywa 'aktem oskarżenia' kierowanym we mnie, jest – jak sam prokurator przyznaje! – jedynie zbiorem przypuszczeń bez żadnych dowodów. To 'coś' na pewno nie pomoże w oczyszczeniu wizerunku prokuratury jako narzędzia do zwalczania demokratycznej opozycji w Polsce" – skwitowała.