W tym roku Erasmusowi nic nie grozi, a studenci na zagranicznych uczelniach są bezpieczni. Jednak program może paść ofiarą kryzysu finansowego i dążenia do cięć budżetowych ze strony państw starej Unii. - W tych ciężkich czasach trzeba będzie obronić nie tylko te dodatkowe pieniądze na ten rok, ale też na przyszły i na całą kolejną perspektywę budżetową - mówi w rozmowie z naTemat komisarz ds. budżetu, Janusz Lewandowski.
Choć Erasmus nie upadnie, to jednak są kłopoty z jego finansowaniem. Z czego one się wzięły?
Polska zwróciła uwagę na Erasmusa, i słusznie, bo czerpie z tego programu liczne pożytki. Jednak na tę sytuację trzeba spojrzeć panoramicznie. Przy konstruowaniu budżetu na ten rok zwracaliśmy uwagę, że nie wystarczy pieniędzy, bo to koniec okresu rozliczeniowego [na lata 2007-2013 - przyp. red.]. Do Brukseli spływają rachunki z różnych programów i wydatki będą większe niż w 2008 czy 2009 roku. To dobrze, że Parlament Europejski bije na alarm, bo myślę, że to pomoże nam w negocjacjach z państwami członkowskimi.
Rzeczywiście niektóre programy już we wrześniu wyczerpały swoje środki. Teraz musimy poszukać rezerw. One jednak nie są zbyt duże i będziemy musieli przygotować budżet poprawkowy na ten rok i uzyskać dodatkowe środki. Liczymy na zrozumienie zarówno państw członkowskich, jak i Parlamentu Europejskiego.
Pada kwota 10 miliardów euro.
Potrzebnych jest kilka miliardów euro i ta kwota dotyczy kilku programów. W zeszłym roku podczas negocjacji niefrasobliwie obniżono nam składki od państw członkowskich do budżetu i stąd wynikają te problemy. Trzeba pamiętać, że te dodatkowe pieniądze, to nie jest nasz wymysł. One po prostu zgodnie z prawem należą się beneficjentom. Przecież liczba studentów w Erasmusie już jest na ten rok określona i za tyle osób trzeba zapłacić.
Erasmus może paść ofiarą oszczędności, których żąda stara Unia?
Wszystkie kategorie wydatków są narażone na oszczędności. Ich potrzeba bierze się stąd, że mamy pakiety ratunkowe dla Grecji, Irlandii, Hiszpanii, Portugalii, Cypru, a w kolejce jest jeszcze kilka innych państw. To jest źródło tych oszczędności, a nie problemy z nadmiernie rozbudowanymi programami.
W tych ciężkich czasach - liczę, że realnie stanie się to w listopadzie - trzeba będzie obronić nie tylko te dodatkowe pieniądze na ten rok, ale też na przyszły i na całą kolejną perspektywę budżetową. Potrzebne będzie zaangażowanie polskiego rządu, który będzie namawiał do tego inne państwa, między innymi jutro w Bratysławie, na spotkaniu zwolenników wyrównywania poziomu rozwoju państw członkowskich UE.
Trzeba sobie uświadomić, że oszczędności mogą dotknąć programów, z których korzystają obywatele. Nie możemy na to pozwolić i będziemy się starać o większy budżet.