Moim ulubionym bohaterem z dzieciństwa był Sknerus McKwacz. Przedsiębiorczy kaczor, uporczywie ciułający każdą zarobioną monetę i pławiący się (dosłownie) w swoim bogactwie. Niestety, to chyba jedyny „ekonomiczny” idol, którego mogłabym wymienić. Każdy kolejny, spoglądający z plakatów zawieszonych nad moim łóżkiem, krzyczał w mniej lub bardziej bezpośredni sposób: „Kup!”. No to kupowałam. I w sumie nadal kupuję.
Kup moją płytę, kup bilet na mój film do kina, kup moją książkę, kup koszulkę, kup kosmetyki, kup… Wszyscy wiemy, jak działa celebrycki merchandising. Nie chcę powiedzieć, że jako dorosła nie potrafię oprzeć się pokusie i przepuszczam całą wypłatę na gadżety z idolami, ale, wiadomo, że jak skorupka za młodu nasiąknie chęcią posiadania i lekkomyślnością wydawania pieniędzy, to na starość trąci — w moim przypadku — dojmującym brakiem nadwyżki na koncie.
Przyznaję, ta szybka wycieczka osobista do czasów dzieciństwa to ewidentna próba zrzucenia winy za swoją finansową nieporadność na czynniki zewnętrzne. Niestety, a być może „stety”, nadszedł moment, kiedy takim wymówkom powiem zdecydowane “nie” (a przynajmniej się postaram) i pokonam jedną z największych — pewnie nie tylko moich — słabości: nieumiejętność ograniczania wydatków.
W tym celu postanowiłam dołączyć do facebookowej grupy „Wyzwanie Oszczędzanie” i tym samym rozpocząć swoją osobistą misję pod tym samym tytułem. Przez miesiąc będę
sprawdzać, wdrażać i weryfikować patenty na skuteczne — zdaniem ekspertów i „internetu” — oszczędzanie.
Chciałabym powiedzieć, że testowane przeze mnie sposoby szybko i bezboleśnie wyprowadzą nas na prostą ścieżkę ku wielkim fortunom, ale już po pierwszym rekonesansie w świecie patentów na oszczędzanie wiem, że nie będzie łatwo. Czy będzie natomiast warto? Przekonamy się. Oto mój plan działania:
1. Przygotuj się mentalnie
Jak mówiłam, łatwo nie będzie: to kwestia, co do której zgadzają się wszyscy godni zaufania eksperci. Jeśli kiedyś spotkacie doradcę finansowego w różowych okularach, uciekajcie czym prędzej — chyba że na spisie waszych rozlicznych hobby widnieje użeranie się z ludźmi, którzy wpuścili was w finansowe maliny.
Nauka oszczędzania to bieg długodystansowy. Aby go ukończyć, trzeba znaleźć odpowiednią motywację i wyeliminować potencjalne wymówki. Zanim więc zabiorę się za realne oszczędzanie, zastanowię się poważnie nad tym, dlaczego właściwie chcę oszczędzać? Ile realnie chcę odłożyć? Oraz: co do tej pory hamowało mnie przed oszczędzaniem?
Kiedy poznam odpowiedzi na te pytania, zacznę szukać obszarów, w których kryją się potencjalne oszczędności. Ale najpierw…
2. Zrób rachunek sumienia (finansowego)
To będzie bolało. Niestety, nie ma metody na oszczędzanie, która pozwalałaby pominąć ten etap (a jeśli jest, to traktujcie ją podobnie, jak do doradcy w różowych okularach — z rezerwą).
Zanim przejdę do etapu odkładania, muszę wiedzieć, z czego będę odkładać. Muszę też wiedzieć, z czego mogę zrezygnować, co ograniczyć i na jak długo. Żeby to zrobić, muszę przeanalizować swoje wydatki: te codzienne na podstawie zbieranych na bieżąco sklepowych paragonów i te miesięczne, rozumiane jako wszelkiego rodzaju opłaty za mieszkanie, media, abonamenty i subskrypcje.
KIedy już będę wiedziała dokładnie, ile pieniędzy wydaję co miesiąc, postaram się uszczelnić niepotrzebne „przecieki” w poszczególnych sferach, czyli zacznę redukować wydatki z konkretnych sfer.
3. Szukaj oszczędności
Eksperci od oszczędzania przekonują, że po pierwsze, nie ma za małych kwot, które można odkładać (pocieszające) i, po drugie, oszczędzać można niemal na wszystkim (zachęcające).
Pytanie jednak, czy rzeczywiście warto szukać najtańszych opcji w każdej dziedzinie? Z czego definitywnie rezygnować, a na co pozwalać sobie od czasu do czasu? Sprawdzimy to na przykładach z różnych sfer życia. Oszczędności poszukamy…
….w sklepach
Wiadomo, jak oszczędzanie, to ograniczanie zakupów. Jako osoba, która listy kojarzy najwyżej z listami przebojów, mam mocne postanowienie kupowania tylko tego, co wcześniej znajdzie się w spisie.
Sprawdzę również, gdzie i jak opłaca się kupować, żeby było taniej. Dowiem się też, skąd brać kupony zniżkowe, jak uzyskiwać rabaty i jak efektywnie się targować (ponoć można!).
… w domu
Na pewno znacie takie osoby: tych, którzy wiedzą, ile kosztuje kilowatogodzina prądu, albo „kubik” wody. Ja też mam zamiar posiąść tę nie tak znowu sekretną wiedzę, a co za tym idzie, zacząć zużywać mniej prądu i wody oraz sprawdzić, czy ta gra jest warta świeczki (czy też: żarówki).
….w kuchni
Ile jedzenia marnuje się w tej chwili w mojej lodówce? Ile zapomnianych jogurtów chowa się za kartonami przeterminowanych soków? Ile smutnych bakłażanów gnije w szufladzie na warzywa? Ile dość drogich dań na wynos dogorywa w styropianowych pojemnikach? Przeliczę, a następnie sprawdzę, jak można zbić te liczby.
… w banku
Sprawdzając stan konta, zaraz pod liczbą oznaczającą stan posiadanych złotówek, widnieje on: schemat wydatków w danym miesiącu. Skutecznie do tej pory ignorowany wykres w końcu zostanie dokładnie przeanalizowany. Co więcej, zamierzam przejrzeć wszystkie dostępne w moim banku opcje „pomocowe”, których celem jest optymalizacja domowego budżetu.
Może uda mi się ustawić cel oszczędnościowy? Albo aktywować opcję odkładania „końcówek” od kwot zapłaconych kartą? Może dołączę do programu typu „money back”? Banki chcą nas przekonać do oszczędzania na wiele sposobów, więc nie wypada mi więc nie przyjąć tej pomocy.
4. Podsumuj efekty (obiektywnie)
Po miesiącu przyjdzie czas na pierwsze podsumowanie. Sprawdzę, jak wygląda moje tempo oszczędzania i gdzie ewentualnie można by je jeszcze podkręcić. Zaplanuj kolejne kroki w oparciu o metody, które przyniosły najlepsze efekty i stworzę plan działania na kolejne miesiące.
Oczywiście to wszystko przy założeniu, że wytrzymam presję i wytrwam w mocnym postanowieniu finansowej poprawy. Trzymajcie kciuki!
Artykuł powstał we współpracy z bankiem Credit Agricole.