
Ex pracownicy stacji benzynowych o tajemnicach zatrudnienia
Pracę na stacji rzuciła już dwa lata temu, ale zapytana o to, co wyprawia się w takich miejscach, zaczęła opowiadać, jakby to było wczoraj. 28-letnia Paulina z Łodzi zarzeka się, że nigdy w życiu nie wróciłaby do tamtego punktu, mimo tego, że z perspektywy czasu opowiada o różnych wydarzeniach raczej z uśmiechem niż goryczą na twarzy.Ciepła posadka dla zombie i wampirów
Paulinę i Bartka łączy kilka rzeczy: obydwoje są z Łodzi, pracowali na stacji benzynowej, lubili podjadać lekko przeterminowane Knoppersy, przysypiali w tramwaju w drodze powrotnej ze zmiany i naoglądali się więcej nietrzeźwych ludzi, niż wracając nocnym nieraz z imprez o 4 nad ranem.Festiwal zabawnych ludzi i memicznych historii czyli praca na stacji w pigułce
Bartek i Paula doskonale wiedzą, że praca na stacji może być nużąca i do bólu nudna. Klepanie faktur czy wkładanie parówki do hot-doga to umiejętności, które swego czasu wykonywali z prawie zamkniętymi oczami.Nie byłoby w tym nawet nic złego, gdyby nie to, że gadał na zmianę trochę po niemiecku, rosyjsku, angielsku, a po polsku mamrotał pod nosem najczęściej coś o Hitlerze. To było przerażające. Jego wizyty były bardzo męczące i niejednokrotnie potrzebowałem wsparcia, żeby go wyprosić.
Sztandarowym argumentem żenującego podrywu, a może nawet propozycji zapłaty za stosunek, było to, że w końcu "taka ładna i elokwentna, a marnuje się w takiej robocie". Gardzę takimi facetami, bo wydaje im się, że mogą kupić drugiego człowieka za parę stówek, tylko dlatego, że pracuje uczciwe w takim miejscu.