Twórcy serwisu pyta.pl rozpoczynają dziś walkę o eter. O godz. 18.00 na antenie radia TOK FM rusza ich nowa audycja "PTOK". Przed premierą opowiadają nam o kulisach swojego programu. – To nie będzie wykastrowana pyta – zapowiada Mikołaj z pyta.pl.
To jest zabawa przede wszystkim dla nas, ale i dla naszych widzów. Gdybym miał użyć więcej słów, aby określić to, co robimy, dodałbym jeszcze: refleksja i prowokacja.
Refleksja nad?
Nad samym sobą. Chcemy przede wszystkim wytrącać ludzi z formy przyjętych zachowań. W określonych sytuacjach ludzie wpisują się w schematy zachowań. Chodzi nam o to, aby przez głupie pytanie które zadamy wytrącić ich z równowagi i uchwycić chwilę, gdy są wytrąceni.
A czy ludzie często wam mówią, że to co robicie to "żena"?
Oczywiście. Spotykamy się z podejściem, że to, co robimy, jest na niskim poziomie. My nigdy nie aspirowaliśmy do tego, aby pyta była na wysokim poziomie. Nie jesteśmy dziennikarzami. To, co robimy, to underground, a nasze wideo to anarchia. Bliżej nam do happeningu niż do dziennikarstwa. Zupełnie nie dziwi mnie, że ktoś może uznać to za żenę. To jego problem. My specjalnie szukamy żenujących pytań. Właśnie one są świetną receptą na to, by wyprowadzić kogoś z równowagi, a przy tym ujawnić jego prawdziwe emocje, prawdziwą twarz.
Czy pytana przez was Kazimiera Szczuka pokazała według ciebie prawdziwą twarz?
Na pewno pokazała pewną hipokryzję. Prowadziła wtedy program "Najsłabsze ogniwo", w którym kreowała się na niezwykle błyskotliwą osobę. Spodziewaliśmy się, że na nasze pytanie dostaniemy jakąś ciętą ripostę. Szczuka postawiona przed prostackim pytaniem zareagowała jak prostak spod budki z piwem i dała w ryj pytającemu. Kilka lat później chcieliśmy powtórzyć rozmowę z nią, ale powiedziała nam, że nie powtarza swoich żartów. To dziwne, że osoba, pretendująca do miana inteligentki, uważa danie komuś w ryj za żart.
A czy ta sytuacja nie pokazała, że czasem przesadzacie?
Nie przesadzamy. Wbrew pozorom, są pewne granice, których nie przekraczamy. To co robimy jest na granicy. Jeśli z cokolwiek przekraczamy, to najwyżej czyjeś normy, czyjś poziom żenady i dobrego smaku. Uważam, że to problem tych ludzi. Czasem specjalnie dopuszczamy się bardzo kontrowersyjnych zabiegów, jak chociażby akcja "sztuczna rumuńska pyta". Specjalnie użyliśmy słowa "rumuńska", bo wiedzieliśmy, że będzie burza w internecie. I była. Ludzie pieklili się o to, że nazwaliśmy ją rumuńska, a nie romska. Wywiązała się dyskusja, która ujawniła hipokryzję. Ludzie pisali, że Rumun jest w porządku, a Rom to Cygan, że to najniższa kategoria. Sami odsłaniali swoje rasistowskie poglądy. To był eksperyment zakończony sukcesem.
Od czego zaczęła się pyta.pl?
Jeszcze nigdzie o tym nie mówiliśmy, ale nie od razu nazywaliśmy się pyta.pl. Nasza pierwsza nazwa to "Rogale Michała Białka". Poznaliśmy się na forum internetowym suchar.net. Później Koza kupił sobie kamerę i nie wiedzieliśmy co z nią zrobić. Zbliżała się jakaś demonstracja, chyba manifa albo marsz równości. Po prostu tam poszliśmy i zadawaliśmy pytania. Powstał wtedy film dla znajomych, który zaczął się coraz bardziej rozchodzić. Później jakiś portal lewicowy nazwał to, co zrobiliśmy, faszystowską prowokacją. Tak nam się to spodobało, że zaczęliśmy chodzić na takie akcje regularnie.
Zaskakujecie swoich rozmówców, ale czy i oni was zaskakują swoimi reakcjami?
Ostatnio bardzo zaskoczył nas starszy pan na marszu. Pytaliśmy go multipleks, a on powiedział na to multi-kleks. Uznaliśmy że tak fajnie to przekręcił, że sami byśmy tego lepiej nie wymyślili. Kreatywność ludzi zawsze nas zaskakuje. Zakładamy, że ludzie są na co dzień mało kreatywni, więc jeśli ktoś już jest, to zawsze jesteśmy pozytywnie zaskoczeni.
Czy zdarza się, że ktoś was atakuje za to, co robicie?
Pewnie, w internecie ciągle ludzie grożą, że jak nas spotkają na ulicy to coś nam zrobią. To takie pustosłowie. Podczas demonstracji zdarza się, że ludzie wymachują rękami, ale to jest jak babskie dżudo. Nikt nas nigdy nie pobił, robią tylko takie dziwne ruchawki. Takie zachowania to oczekiwany rezultat naszych prowokacji. Nie chcemy dostawać po ryju, ale wiemy, że tak może się zdarzyć.
Do kogo chcecie trafiać ze swoimi prowokacjami?
Jak wskazuje YouTube, ogląda nas głównie przedział wiekowy 18 – 25 lat. Śledzi nas też sporo ludzi po trzydziestce. Ubolewamy nad tym, że oglądają nas głównie faceci. To blisko 80 procent widzów. Chcemy to zmienić. Byliśmy nawet na Kongresie Kobiet. Szukamy też żeńskiej reporterki, choć te poszukiwania na razie spalają na panewce.
Nie zależy nam na tym, aby wszyscy nas znali. Przeciwnie, w pewnych kręgach chcemy pozostać anonimowi. Nie chodzimy już na przykład na marsz wyzwolenia konopi, to nie ma sensu. Tam każdy nas zna i od razu krzyczy, o pyta przyszła. Tam nie zrobimy dobrego materiału.
Zadając głupie pytania zachowujecie kamienną twarz. Jak wam się to udaje?
To dzięki treningowi. Na początku było trudno. Teraz mamy wyćwiczoną znieczulicę. W środku tarzamy się ze śmiechu, ale na zewnątrz staramy się mieć kamienną twarz.
Zaczynacie przygodę z radiem. Sami się zgłosiliście, czy ktoś do was zadzwonił?
Nigdy nie zgłosiliśmy się nigdzie sami. Wszystkie nasze kooperacje wynikają ze zgłaszania się do nas. Nie mamy parcia. Propozycji jest wiele, odrzucamy je.
To jak trafiliście do TOKU?
Jakiś czas temu zaprosili nas jako gości. Siedzieliśmy tam przez dwie godziny i poszło jak z płatka. Strasznie nam się tam spodobało. Jak przyszła propozycja programu, ani chwili się nie zastanawialiśmy. Oczywiście niektórzy nam teraz zarzucają, że pyta będzie wykastrowana, że Agora itd. Tak nie będzie. Wiemy doskonale, że właśnie dlatego nas zapraszają, że nie będziemy mówić suchych dowcipów, a dlatego, że jesteśmy pytą. Zgodziliśmy się, bo radio sprawia nam jeszcze większą frajdę niż internet.
Nie będziecie się cenzurować?
Mamy poczucie komfortu i swobody. Nie wiemy czy nasza forma sprawdzi się w radiu. Może się okazać, że to nie będzie to. Może pyta sprawdza się tylko na YouTube, a w radiu już nie. Zobaczymy.
Będziecie dzwonić do ludzi? Chcecie przypominać poranny WF i wkręcać przez telefon?
Absolutnie nie. Będzie interakcja z ludźmi, ale to oni będą dzwonić. Być może będziemy też podczas demonstracji nagrywać coś do radia. Planujemy stałe cykle, np. "Przegląd prasy erotycznej" czy "Rozmowy bez sensu". Będzie to oczywiście program satyryczny.
W internecie działa się trochę inaczej. Tu będzie obserwowani przez KRRiTV.
Nie ma pyty radiowej, więc nie ma czego łagodzić albo wzmacniać. Nasze materiały na tym nie ucierpią. W radiu rzeczywiście można troszkę mniej. Podczas próbnej sesji Koza zaczął żartować z Arabów, że to piaskowe czarnuchy. Dowiedzieliśmy się, że nie możemy tak mówić, bo rada może się o to przyczepić.
Co dalej? Czy po radiu będzie też program w telewizji?
Mieliśmy już kiedyś program w Tele 5. To jednak nie bardzo nam się podobało. Mieliśmy później propozycje, nie powiem od której stacji. Mieliśmy poczucie, że byłaby to wykastrowana pyta. Pyta nie jest naszym źródłem utrzymania i nie robimy tego za wszelką cenę. Wolimy aby nasza publiczność w jakiś sposób nas szanowała, a nie traktowała jak sprzedajne szmaty.
Czy na pycie da się zarobić?
Sporadycznie zdarza się, że nagramy dla kogoś jakiś filmik promocyjny, dosłownie raz na rok. Teraz mamy też product placement. Na nagraniach przez cały czas trzymamy w rękach grę. Uważamy, że nie ma w tym nic złego, bo akurat lubimy gry. Ale czy da się na tym zarobić? Czasem coś skapnie z pyty, ale to żadne pieniądze. To daje nam niezależność. Tam gdzie zaczyna się kasa, kończy się anarchia.
Co robicie na co dzień?
Ja pracuję w biurze projektowym i zajmuję się projektowaniem. Rafał to fotograf, a Koza jest operatorem obrazu, ale jak możesz, napisz że jest "kamerzystą". Uwielbia to określenie.