MŚ: Największa tajemnica polskiej kadry. Co się stało z Kamilem Stochem?
Krzysztof Gaweł
05 marca 2021, 19:23·3 minuty czytania
Publikacja artykułu: 05 marca 2021, 19:23
Równo dwa miesiące przed piątkowym konkursem mistrzostw świata w Oberstdorfie Kamil Stoch wygrał Turniej Czterech Skoczni i rywale nie mieli z nim żadnych szans. W imprezie sezonu już nie tylko nie dominował, ale w ogóle wypadł z czołówki. 22. miejsce na normalnej i 19. na dużej skoczni to lokaty zdecydowanie poniżej sportowej klasy i możliwości "Rakiety z Zębu".
Reklama.
Dokładnie dwa miesiące przed piątkowym konkursem mistrzostw świata w Oberstdorfie Kamil Stoch deklasował rywali w Bischofschofen i sięgał po triumf w 69. Turnieju Czterech Skoczni. Na koncie miał dwa kolejne zwycięstwa w zawodach, trzy dni później dorzucił trzecie w Titisee-Neustadt. Wszystko wyglądało znakomicie, "Rakieta z Zębu" latała aż miło i nagle... coś się zacięło.
Po znakomitym przełomie 2020 i 2021 roku musiała przyjść obniżka formy. To normalne i w pewnym sensie dzieje się tak planowo. Trenerzy przygotowują skoczków na dwa szczyty formy, które mają przypaść w trakcie kluczowych imprez sezonu. Tak działo się też z naszym mistrzem, po triumfie w TCS przyszły słabsze skoki i błędy, a forma zaczęła się psuć na Wielkiej Krokwi w Zakopanem.
Stoch nie popisał się w drużynówce, gdzie Polacy zakończyli zawody za Austriakami. Dzień później przyszło 11. miejsce i niestabilna dyspozycja. Kolejne zawody nie przyniosły przełomu, niezbyt efektowna drużynówka i 16. miejsce w Lahti w zawodach indywidualnych. Jeszcze w Willingen coś zaskoczyło i mistrz był trzeci, ale dzień później zajął miejsce 27. Kolejne zawody? Stoch jest drugi w Klingenthal, dzień później szósty.
I gdy wydawało się, że konsekwentną pracą udało się pokonać kryzys, przyszło załamanie formy w Zakopanem. 20. i 23. miejsce dla skoczka wychowanego na Wielkiej Krokwi to po prostu porażka. Trener Michal Doleżal zapytany o przyczynę słabych skoków przyznał, że są detale do poprawienia. Pojawił się pomysł, by mistrza wycofać z kolejnych zawodów PŚ i spokojnie popracować nad formą. Sztab zdecydował inaczej.
Kamil Stoch pojechał do Rasnova i coś drgnęło. Konkurs w Rumunii być może zaciemnił obraz faktycznej formy Polaka. Zajął drugie miejsce, niewiele zabrakło by był pierwszy i znów wydawało się, że wszystko idzie ku dobremu. Nie brakowało obaw, pytań o formę "Rakiety z Zębu" i losy medalu MŚ. Bo tej klasy skoczek nie jedzie na imprezę sezonu, żeby zajmować inne miejsca, niż medalowe.
Oberstdorf i mistrzostwa świata wszystko brutalnie zweryfikowały. 22. miejsce na skoczni normalnej. Później 22. miejsce po pierwszej serii na dużym obiekcie. Zawiedziona mina Kamila Stocha, widoczna rezygnacja i raz po raz załamywane ręce Polaka po kolejnych skokach. Widzimy wszyscy, że jest źle. Adam Małysz w jednym z wywiadów przyznał, że o wszystkim decydują detale.
Stoch skacze technicznie, każdy element skoku musi być dopracowany perfekcyjnie. I jeśli cokolwiek nie działa - fachowcy mówią o momencie, gdy skoczek jest na rozbiegu i ma się już poderwać do lotu - zawodnik skacze słabo. Gdy u Polaka działa "depnięcie" przy wyjściu z progu - lata daleko. Gdy tego elementu brakuje, skoki są słabe. Nie ma pośrednich stanów. Bardzo dobrze albo zwyczajnie źle.
Nasz mistrz nie trafił z formą na mistrzostwa świata, nie zdążył wyeliminować błędów i zapłacił za to cenę w Oberstdorfie. Być może należało wycofać się z Pucharu Świata, spokojnie trenować i ustabilizować formę? Albo skakać więcej już w Niemczech, miast wycofywać z kolejnych treningów? "Ufam w pełni trenerom. Skoki były w porządku. Brakuje jednak odległości" - mówił podczas MŚ nasz skoczek. I nie sposób się z nim nie zgodzić.
Być może Kamil Stoch odblokuje się w sobotę podczas zawodów drużynowych. Biało-Czerwoni są faworytem do medalu, jeśli zaprezentują równą formę, mistrzostwa zakończą mocnym akcentem. Czekamy na odrodzenie "Rakiety z Zębu" i szósty w karierze medal MŚ. Wiemy, że naszego asa przestworzy stać na taki sukces. I tego mu właśnie życzymy.