Inwestycje w naszym kraju mają się coraz lepiej. Dzięki nim, a wbrew zmniejszonej aktywności handlowej obywateli, wzrost PKB w Polsce wg danych GUS w IV kwartale 2011 roku wyniósł aż 4,3%. To niemal dwa razy więcej niż w europejskich potęgach.
Polacy mają powody do dumy. Gospodarka, pomimo trudnej sytuacji w strefie euro, nie zwalnia. Zawdzięczamy to popytowi krajowemu. Wpływ wynikający ze spożycia ogólnego był mniejszy niż w analogicznym kwartale 2010 roku. Braki w zakupach nadrobił popyt inwestycyjny, wynoszący aż 2,9%.
Kupujemy mniej
Jest to niewątpliwy sukces, chociaż mniej więcej takie wzrosty zapowiadali ekonomiści i eksperci z Unii Europejskiej. Przekroczyliśmy historyczny poziom 1,5 biliona złotych. To dwa razy więcej niż 10 lat temu. Zgodnie ze średnim kursem dolara z zeszłego roku,
Nie wszyscy są tak optymistyczni
Profesor Jerzy Hausner nie widzi przyszłości polskiej gospodarki w tak zielonych kolorach. W swoim ostatnim raporcie prof. Hausner zarzuca Polsce m.in. "brak dynamiki inwestycyjnej" i "niewystarczające stymulowanie rynku krajowego". Dlaczego tak twierdzi i co, zdaniem ekonomisty, czeka nasz kraj?
Jerzy Hausner to profesor ekonomii, były minister w rządach Leszka Millera i członek Rady Polityki Pieniężnej.
daje to ok. 500 miliardów dolarów całego PKB. Dla porównania: USA co roku, tylko na obronę państwa, wydaje ok. 700 miliardów dolarów, a kwota ta stanowi 4% ich PKB.
Ceny wysokie, ale Polska i tak szybsza od Europy
Pod względem procentów i wzrostu PKB radzimy sobie lepiej niż chociażby Francja czy Niemcy. U naszych zachodnich sąsiadów produkt krajowy brutto, według ekspertów, ma w analogicznym okresie urosnąć o ok. 2%. W państwie Nicolasa Sarkozy zaś przewiduje się wzrosty PKB na poziomie 1,5-1,7%. Prognozy te zapewne się sprawdzą, potwierdzają je dane za I, II i III kwartał 2011 roku. Ekonomiści zapowiadają, że Polska, w skali rocznej, utrzyma swój wzrost na poziomie trochę wyższym niż 4%.
Co to jest to PKB?
Produkt Krajowy Brutto to zsumowana wartość dóbr i usług wytworzonych na terenie danego kraju w określonej jednostce czasu. Najczęściej PKB ocenia się na przestrzeni roku lub kwartału. W trakcie sumowania ważne jest tylko kryterium geograficzne, nie liczy się pochodzenie kapitału ani własność firmy. PKB może być nominalny (obliczany według bieżącej wartości pieniądza), realny (według realnej wartości pieniądza, "oczyszczony" z inflacji). Często podaje się też PKB per capita, czyli na jednego mieszkańca. Zmiany PKB są miarą wzrostu gospodarczego. Nie jest to jednak miara pokazująca realną zamożność społeczeństwa, gdyż nie uwzględnia liczby ludności oraz rozłożenia kapitału wśród ludzi. Wzrost lub spadek PKB liczy się w prosty sposób: porównując jego poziom z danego roku do roku poprzedniego lub, w przypadku kwartału, do analogicznego kwartału poprzedniego roku.
Liczby te mogłyby być większe, gdyby konsumpcja w kraju była wyższa. Ta jednak maleje, a decydują o tym wysokie ceny paliw, obawy społeczne przed niejasną przyszłością emerytur oraz tania złotówka. Bank PEKAO, w prognozie dla Forbes'a, wskazuje, że dynamika PKB będzie maleć. Wpływ na to mają wciąż nierozwiązane problemy zadłużenia w strefie euro. Na Polskę sytuacja Grecji, Włoch czy Hiszpanii wpływa jednak jedynie pośrednio - przez Niemcy, z którymi nasz kraj ma najściślejsze stosunki gospodarcze.
Spowolnienie wzrostu jest pewne w dwóch ostatnich kwartałach tego roku. Stanie się tak, bo Euro 2012 i entuzjazm z nim związany będą napędzać naszą gospodarkę aż do lipca. Potem, z oczywistych względów, konsumpcja spadnie, a gospodarka zwolni. Nadal jednak będziemy mieć spore szanse na utrzymanie się w czołówce pod względem wzrostów PKB.