Polska niedziela w Serie A. Cudowne bramki i popis naszych piłkarzy
Krzysztof Gaweł
08 marca 2021, 15:48·1 minuta czytania
Publikacja artykułu: 08 marca 2021, 15:48
Dwie asysty Piotra Zielińskiego, w tym jedna wprost fenomenalna, oraz cudowne bramki Bartosza Bereszyńskiego i Arkadiusza Recy. Oto bilans polskich piłkarzy w niedzielnych meczach 26. kolejki Serie A. Dawno Biało-Czerwonym nie trafił się tak znakomity dzień i to nie tylko w Italii.
Reklama.
SSC Napoli z Piotrem Zielińskim w pierwszym składzie gościło na Stadio Diego Maradona w Neapolu Bologna FC. Gospodarze znakomicie rozpoczęli mecz, w 8. minucie przejął piłkę Fabian Ruiz, podał do Zielińskiego, a ten piętą zgrał do Lorenzo Insigne. Kapitan Napoli nie mógł w tej akcji chybić celu, a polski pomocnik zapisał przepiękną asystę na koncie.
W drugiej odsłonie meczu Zieliński znów miał asystę, tym razem przy bramce Victora Osimhena w 65. minucie. Napoli wyszło z kontrą, polski pomocnik przerzucił rywala i wyłożył piłkę do Nigeryjczyka, który okazji nie zmarnował. Piłkarze z Neapolu starcie wygrali 4:1 (1:0), a nas może jedynie martwić to, że cztery gole wpuścił Łukasz Skorupski, bramkarz gości.
Ciekawie było również w starciu Sampdorii Genua z Cagliari Calcio. Gospodarze przegrywali po pierwszej połowie i bramce Joao Pedro, aż w drugiej odsłonie kapitalną bombą - pierwszym zarazem golem w Serie A - popisał się Bartosz Bereszyński. Była 78. minuta, zespół Polaka zremisował to starcie 2:2. A nam pozostał w pamięci ten gol:
Od kolegi z kadry nie chciał być gorszy inny polski defensor, Arkadiusz Reca. Jego FC Crotone rozbiło u siebie 4:2 (2:1) Torino FC, a Polak trafił na 3:1 w 80. minucie. I to jak trafił, potężna bomba lewą nogą wylądowała w okienku bramki Byków.
Jeśli do popisów naszych piłkarzy w Serie A dołożyć bramkę Arkadiusza Milika w Pucharze Francji, trzy gole Roberta Lewandowskiego w Der Klassiker oraz bramkę Krzysztofa Piątka dla Herthy Berlin, to możemy weekend uznać za niezwykle udany dla polskich piłkarzy grających poza krajem. Selekcjoner Paulo Sousa ma powody do radości.