
Wojskowość i fantastyka. To dwie największe pasje kapitan Magdaleny Kozak, uczestniczki polskich misji wojskowych w Afganistanie, która na co dzień pracuje jako lekarz, a w wolnych chwilach zajmuje się pisaniem książek, głównie nurtu fantasy i science fiction. Z autorką bestsellerowego cyklu o Vesperze rozmawiamy o jej wznowionej powieści opowiadającej o wojnie na planecie Dżahan, którą odwiedzają Obcy z planety... Ziemia, aby pozyskiwać czars, surowiec do produkcji "eliksiru szczęścia".
REKLAMA
– Wszystko ma swoją cenę. Życie jedną ręką daje, drugą zabiera. Powszechna szczęśliwość może tu i ówdzie skutkować wielkim nieszczęściem – mówi w wywiadzie dla naszego serwisu Magdalena Kozak, autorka osadzonej w wojenno-fantastycznych klimatach książki "Łzy Diabła", która 12 marca 2021 trafi do polskich księgarni w nowym wydaniu przygotowanym przez Fabrykę Słów.
Jak zaczęła się Pani kariera pisarska?
Moja kariera pisarska zaczęła się zgoła niewinnie. Debiutowałam w 2003 roku na łamach internetowego magazynu"Fahrenheit" opowiadaniem "Nuda", które było po prostu żartem. Ciepłą, sympatyczną opowieścią o księżniczce zamkniętej w wieży, zakochanym w niej po uszy strażniku i pilnie strzegącym ich smoku, a właściwie smoczycy o dumnym imieniu Paskuda, w skrócie Pasia.
Z jakim odzewem spotkała się "Nuda" i co było po niej?
Historia była głupotką, pisaną dla zabawy, ale okazało się, że bardzo się spodobała publiczności. Tworzyłam więc dalej, przelewając na klawiaturę historie, które od zawsze lęgły mi się w głowie, aż wreszcie przyszedł czas na debiut "na papierze".
Gdzie ukazał się Pani pierwszy drukowany utwór i o czym opowiadał?
W roku 2005 Robert Szmidt, szef miesięcznika "Science Fiction, Fantasy & Horror" opublikował moje opowiadanie "Operacja Faust". Zwariowane, przyznaję, ale bardzo "moje", bo zawierało wszystko, co kocham najbardziej: akcje specjalne, strzelaniny, wybuchy, pościgi, ale przede wszystkim realne obserwacje postaw, charakterów i emocji moich znajomych z różnorakich służb. Prawdziwi ludzie skonfrontowani z wyjątkowo nieoczekiwaną rzeczywistością: to jest właśnie coś, za co kocham fantastykę.
Za co najbardziej ceni Pani ten gatunek literacki?
Fantastyka jest sposobem, a nie celem. Jak każda literatura jest zwierciadłem, w którym się przeglądamy – my, ludzie. Towarzysząc w książkowej podróży wymyślonym bohaterom, sekundujemy im dzielnie: przeżywamy ich triumfy i porażki, analizujemy ich zachowania, przymierzając niejednokrotnie do własnych. Fantastyka pozwala postawić sobie pytanie: jakbyśmy się zachowali w okolicznościach niespotykanych, nieoczekiwanych i niezwykłych? Oczywiście, nie każdy ma ochotę na podobne fikołki umysłowe.
Dlaczego jedni uwielbiają, a inni nie znoszą tego gatunku?
Jak to dość wzgardliwie podsumował jeden z moich kolegów: "fantastyka, czyli coś o konsumowaniu stalowych pająków?", przy czym uczciwie przyznaję, że słowo "konsumowanie" brzmiało zgoła inaczej. Koledze akurat cały ten bajkowy sztafaż przeszkadzał w odbiorze. To chyba jest trochę tak, jak z zupą pomidorową: jedni lubią, inni niekoniecznie. Ja lubię.
W związku ze wznowieniem książki "Łzy Diabła" proszę przypomnieć genezę tej powieści science fiction? Jak narodził się pomysł na jej fabułę?
Zapewne nie zaskoczę nikogo, wyznając, że narodził się… na wojnie. Uczestniczyłam w VII zmianie PKW Afganistan, dzielnie usiłując przetrwać, a w tak zwanym międzyczasie moje pisarskie alter ego chłonęło tę spektakularnie odmienną rzeczywistość, obserwowało ludzi, zapisywało szczegóły i przerabiało temat na własną historię. Poszerzyłam i uzupełniłam obraz podczas kolejnej misji, na XII zmianie w Afganistanie. I tak oto powstało moje Opus Magnum.
Wzorowała się Pani na jakichś znanych pisarzach?
Uwielbiając amerykańskich naturalistów, jak London, czy Hemingway, ośmieliłam się stworzyć własny, fantastyczny "Komu bije dzwon". Oczywiście, we własnej skali, jako że do Hemingwaya z pewnością przeogromnie wiele mi brakuje.
W jakim stopniu Pani doświadczenia wojskowe i lekarskie wpłynęły na kształt tej książki?
Stuprocentowo. Tym bardziej że w gruncie rzeczy ta książka to praca zbiorowa, w której byłam niejako sekretarką, a fabułę tworzyli moi koledzy z misji: piechocińcy, specjalsi, saperzy, medycy, logistycy, dowódcy. Siadaliśmy sobie wieczorami w Afganistanie i tworzyliśmy tę opowieść, każdy na swój sposób. Zagadywałam do specjalsów: "Chłopaki, potrzebuję odbić więźnia z bazy. Wymyśliłam, żeby to zrobić tak a tak, co Wy na to?".
Jaka była ich reakcja?
Patrzyli wtedy z wyraźnym politowaniem: "tak to jest, jak się medyk bierze za operacje specjalne…". I wyjaśniali, jak by to oni zrobili, jak być powinno. Ale była z tego podwójna korzyść, bo nie dość, że miałam zaplanowaną profesjonalną akcję, to jeszcze bez cienia żenady mogłam wrzucić własny pomysł jako przykład totalnej ignorancji.
O co jeszcze Pani pytała?
Dalej idąc tym tropem, przy kolacji regularnie nagabywałam pana pułkownika artylerzystę, żeby mi powiedział, jak zająć skalne miasto otoczone niedostępnymi murami. Śmiał się, ale wymyślał dość chętnie. A ja, zachwycona, wszystko skrzętnie zapisywałam. Dla zainteresowanych: podziękowania i lista najznamienitszych współautorów znajdują się na końcu książki.
Skąd czerpała Pani inspiracje do planety Dżahan? Na myśl przychodzi Diuna. Czy to słuszny trop?
Nie, nie i jeszcze raz nie! Oczywiście, znam i wielbię Diunę, ale Dżahan to przecież Afganistan. Nie uświadczysz tam piaskowych wydm, w których kryją się czerwie pustyni. To surowe góry, kamienie i skały. Wszechobecny pył. Okrutne piękno. Zupełnie inna poetyka scenerii!
W powieści wojna toczy się zasadniczo między dwiema frakcjami: Farjanami i Wysokimi. Proszę mnie poprawić, jeśli się mylę, ale nie ma tu wyraźnego podziału na dobro i zło. Co napędza obie strony i jaka symbolika kryje się za walką każdej z nich?
Pozwolę sobie odpowiedzieć na to pytanie dość ogólnie, aby nie zaspoilerować fabuły, dobrze? Otóż w życiu nie ma wyraźnego podziału na dobro i zło. "Dla jednych terrorysta, dla drugich bojownik o wolność"… I między innymi właśnie o tym jest ta książka.
Reprezentantami zwaśnionych stron są dwaj protagoniści: królewicz Izzat Szamar z Farji i partyzant Znajda z plemienia Wysokich. Jaką ewolucję przechodzą ci bohaterowie? Z jakim wewnętrznymi słabościami muszą się mierzyć?
Izzat jest osiemnastoletnim następcą tronu Farji. Ojciec wysyła go na wojnę, do której ten młody człowiek musi po prostu dorosnąć. Dziecięce marzenia o rycerzu na białym koniu zostają skonfrontowane z brutalną rzeczywistością. Królewicz jest formalnie Głównodowodzącym, ale ze względu na swój wiek i brak doświadczenia z początku jest tylko marionetką. Wojnę prowadzą jego pułkownicy: Askar, Spin i Baad. Mentorzy, przeciw którym się młodzieńczo buntuje, ale którzy, jeśli czas i okoliczności pozwolą, mają szansę stać się katalizatorami jego przyszłej wielkości jako władcy.
Znajda, z kolei, jest pastuszkiem, osobą stojącą najniżej w społecznej hierarchii. Jednak okazuje się, że ten pogardzany chłopak bez rodziny i imienia jest wyjątkowo inteligentny, twórczy, pełen pomysłów, a jego wojowniczy charakter mocno wybija się ponad należycie pokorną przeciętność. Los prowadzi go pomiędzy buntowników, pośród których zaskakująco dobrze się odnajduje. Z pokornego pastuszka ewoluuje w osławionego "Mściciela z Pól"… więcej nie powiem, żeby nie psuć zabawy!
Mamy oto dwóch młodych ludzi, z których jeden jeszcze nie dorasta do postawionych mu zadań, a drugi wyraźnie je przerasta. Obie sytuacje są trudne i obaj mają daleką drogę do przejścia. Bardzo ciekawą drogę, śmiem twierdzić?
W książce pojawiają się też Obcy... czyli Ziemianie. W kulturze masowej to zazwyczaj my jesteśmy tymi, którzy "goszczą" kosmitów. Pani odwróciła te role. Proszę opisać wizję ludzkości we "Łzach Diabła". I dlaczego jest ona taka, a nie inna?
"Łzy Diabła" to zderzenie kilku cywilizacji, stojących na różnym poziomie zaawansowania technicznego. Mądrzy Ziemianie uczynili swoje życie niemal perfekcyjnie bezpiecznym i wygodnym. Prymitywne górskie ludy Wysokich cierpią niejednokrotnie głód i biedę, ale ich wojownicy są dzięki temu doskonale zahartowani i nieulękli w obliczu śmierci. Gdzieś pomiędzy nimi plasują się Farjanie: z jednej strony chciwie korzystający z ziemskich nowinek technicznych, z drugiej jednak strony wciąż ceniący odwagę i honor. Jeżeli ktokolwiek widzi w tym jakąkolwiek alegorię do czasów współczesnych…to dobrze?
Tytułowe Łzy Diabła to narkotyk dający ludzkości błogostan. Nie powiem, kraina szczęśliwości z ludźmi żyjącymi w pokoju bez wojen jest kuszącą perspektywą, ale...
… wszystko ma swoją cenę. Życie jedną ręką daje, drugą zabiera. Niestety. Powszechna szczęśliwość może tu i ówdzie skutkować wielkim nieszczęściem, kto wie?
Czy "Łzy Diabła" mają być jakąś alegorią społeczno-polityczną czy po prostu powinniśmy widzieć w niej epicką opowieść wojenną w wydaniu fantastycznym?
Myślę, że każdy czytelnik widzi przede wszystkim to, co chce zobaczyć. Oczywiście, również, a może nawet przede wszystkim: to, co potrafi zobaczyć. Tak, jak dziecko uczy się patrzeć, poznając świat, tak i my raczej nie odczytamy przekazu, który będzie dla nas zbyt obcy, zbyt abstrakcyjny, jeżeli nie posiadamy odpowiednich doświadczeń. Zatem: jeżeli ktoś będzie chciał tylko przeżyć przygodę w wojennej scenografii, dokładnie tyle dostanie. Ale jeżeli zechce wgłębić się w temat, odkrywając kolejne warstwy, mam nadzieję, że się nie rozczaruje. "Piękno leży w oku patrzącego", nieprawdaż?
Jakie są Pani najbliższe plany pisarskie? Czy uwzględniają może one nową powieść w uniwersum "Łez Diabła"?
Wszelkie plany pisarskie musiały ustąpić przed epidemią. Przede wszystkim jestem żołnierzem i lekarzem. Obecnie codziennie, od rana do nocy, dyżuruję na zmianę w 2. Grupie Poszukiwawczo-Ratowniczej, gdzie non stop latamy z chorymi oraz w szpitalu COVID-owym. Oczywiście, jak to u mnie, gdzieś w tle, z tyłu głowy, wciąż powstają nowe historie, ale nie mam czasu ich opisywać. Jakkolwiek górnolotnie by to nie zabrzmiało: są w tej chwili ważniejsze rzeczy do roboty.
Artykuł powstał we współpracy z Fabryką Słów
