Biały kolonizator boso przemierza świat. W słomkowych kapeluszach i hawajskich koszulach, z kamerą pod pachą, podbija nieznane lądy, by opowiedzieć o nich widzom z jedynej słusznej perspektywy: katolickiej, konserwatywnej, szowinistycznej, heteronormatywnej. Wojciech Cejrowski to medialny fenomen, któremu dziwię się od lat. Jego twarz – nadal – atakuje mnie w weekendy z ekranu mojego telewizora, bez względu na to, jaką stację wybiorę. W.C.-gwiazda jest wszędzie i nie zamierza odpuścić.
Lojalnie uprzedzam: ten tekst jest skrajnie subiektywny, dyktowany osobistymi emocjami i nie ma przedstawiać Wojciecha Cejrowskiego wielowymiarowo. Być może dlatego, że jego poglądy są proste jak konstrukcja cepa. Albo kupuje się je w całości, albo w całości odrzuca. Być może dlatego, że sam Cejrowski nigdy nie uznaje za zasadne prezentować w swoich programach, książkach, wywiadach idei, z którymi się nie zgadza, że sam stosuje argumenty ad personam, czyli przepada za „osobistym pojazdem”. Osobowość telewizyjna, którą Cejrowski bez wątpienia jest, została zbudowana na wyjątkowej arogancji i błazenadzie. Wybaczcie zatem nieco arogancki ton, ale wczuwam się w ten sposób w dyskurs bohatera tego tekstu.
Zawsze dziwi mnie, jak to możliwe, że telewizja publiczna emituje programy, których prowadzący zachowuje się jak konkwistador w akcji. Wojciech Cejrowski jako podróżnik wielokrotnie ośmiesza obce kultury, a o ludziach, których uwiecznia na taśmie filmowej mówi jak o neandertalczykach. Zagaduje do nich po polsku, komentuje ich obyczaje w obcesowy sposób, sam kreuje się na arbitra stylu i elegancji. Poglądy Cejrowskiego na multikulturowość współczesnego świata dobrze charakteryzuje jego wypowiedź dla pisma „Kampus”: „Kultury nie powinny się otwierać i zlewać, tylko raczej ocalać swoje odrębności. W przeciwnym razie za czas jakiś poznikają napięcia międzykulturowe, inspiracje egzotyką, zniknie powód, dla którego chcemy jechać na wakacje za granicę, znikną w nas chęci do poznawania innych ludzi, bo wszyscy ludzie na całej ziemi będą tacy sami. A zatem kultury nie powinny się otwierać, tylko raczej bronić przed naporem innych kultur”. Tak mówi Cejrowski, gdy cały świat otwiera swoje kulturowe granice, gdy dialog między subkulturami czy wspólnotami staje się podstawą międzynarodowego pokoju. Najważniejsze, by opalony na czerwono gringo mógł pojechać na egzotyczne wakacje i w języku Piastów komentować dla telewizji „życie dzikich”.
Tytuły książek Cejrowskiego mogłyby podsumować mój stosunek do ich autora. Na przykład: „Kołtun się jeży”. Zaś szczególnie: „Sól do oka”. Oczy mnie szczypią, przecieram je ze zdziwienia, gdy czytam, że książki Cejrowskiego biją rekordy popularności, miesiącami utrzymują się na listach bestsellerów. Czy to premia za poglądy? Czy nasze społeczeństwo utożsamia się z dyrdymałami, które wygłasza zadowolony wiecznie z siebie Cejrowski, czy książki te kupowane są z ciekawości, traktowane przez czytelników jako intrygujące kuriozum?
Jedno jest pewne: Wojciech Cejrowski to prawdziwy Polak i prawdziwy mężczyzna. Wy, którzy to czytacie, być może sądzicie, że jesteście także Polakami. Ale nie wystarczy urodzić się w Polsce, by być Polakiem. Przynajmniej zdaniem Pana W.C. Jego wypowiedź dla „Głosu Szczecińskiego” świadczy o tym dobitnie: „Bóg+Honor+Ojczyzna to jest równanie, które opisuje Polaka. Ja bym chciał, żeby słowo Polak oznaczało automatycznie, że chodzi o katolika. We wszystkich innych przypadkach uważam, że temu Polakowi-niekatolikowi czegoś brakuje do pełnej polskości. Każda polska tradycja jest tradycją kościelną”. Z tak zaprezentowaną tezą ciężko jest polemizować. Jako Polka „nie do końca” głosu zabrać nie mogę.
Cejrowski nie tylko broni cywilizację Zachodu przed naporem dzikich, ale i chce ją wyleczyć z seksualnych chorób. Na przykład z homoseksualizmu. Jego wypowiedź dla tvp.info sprzed kilku lat pokazuje, jak W.C. poradziłby sobie z „homo-dewiacjami” we własnej rodzinie. Zapytany o to, co by zrobił, gdyby jego córka oświadczyła, że jest lesbijką, powiedział: „Ze zboczeń homoseksualnych na świecie skutecznie leczy się od wielu lat. Niestety w Polsce, to dość trudne, więc pewnie skorzystałbym z pomocy któregoś z amerykańskich stowarzyszeń typu Monar lub udał się po leczenie kliniczne do stowarzyszenia NARTH, skupiającego lekarzy wyspecjalizowanych w terapii uzależnień seksualnych”. Być może Wojciech Cejrowski nie zauważył, że homoseksualizm dawno temu został wykreślony z indeksu chorób, na którym notabene nigdy nie powinien się znaleźć.
W.C. to człowiek o wielu talentach. Podróżnik, satyryk, samozwańczy misjonarz, pisarz, zapiekły publicysta, prezenter. W wolnych chwilach fotograf. Z zawodu cieśla. Uzdolniony również w obrażaniu ludzi i antagonizowaniu społecznych nastrojów. Zagorzały antykomunista, który marzy o tym, by zostać dyktatorem. Na szczęście, nie wszystkie marzenia się spełniają.