Uczcij Dzień Teatru dobrym spektaklem! Wybrałam 7 tytułów dostępnych online, które żal przegapić
Alicja Cembrowska
26 marca 2021, 17:23·6 minut czytania
Publikacja artykułu: 26 marca 2021, 17:23
Teatry niestety nie długo cieszyły się otwarciem swoich scen. Wprowadzenie obostrzeń ponownie wymusiło na artystach przejście w tryb online. Międzynarodowy Dzień Teatru, który przypada 27 marca, jest idealną okazją, żeby okazać wsparcie w tej niełatwej sytuacji. Zachęcam zatem, żeby zrobić sobie weekend z teatrem, bo propozycje są naprawdę kuszące...
Reklama.
27 marca przypada Międzynarodowy Dzień Teatru.
Z tej okazji teatry w całej Polsce przygotowały pokazy online swoich najlepszych spektakli.
Od 26 do 28 marca przedstawienia można oglądać również w ramach festiwalu online "YouTube Dni Kultury".
Wiele teatrów z okazji święta przygotowało swoje propozycje – niektóre spektakle pierwszy raz zobaczymy online. Uwadze zasługuje też festiwal "YouTube Dni Kultury". Przez trzy dni w jego ramach pokazane zostaną spektakle ponad trzydziestu teatrów z całej Polski. A także rozmowy z twórcami i materiały zza kulis.
Przed nami prawdziwie teatralny weekend!
"Pani Dalloway", reż. Magdalena Miklasz
– Spektakl przepełniony zmysłowością, refleksyjny, z elementami tajemniczej baśniowości pięknie oddaje zawiłości ludzkiego umysłu, ścieżek, którymi spaceruje nasza świadomość. Jak w gąszczu tego świata odnajdują się kobiety, przez lata dążące do niezależności i odrzucenia konwenansów? – pisze Wiesław Kowalski dla portalu "Teatr dla wszystkich".
"Pani Dalloway" napisana przez Virginię Woolf w 1925 roku uznawana jest za jej najbardziej reprezentatywne dzieło. Fascynacje i inspiracje tym utworem przejawiały się wielokrotnie w filmach i w literaturze, jednak adaptacja Magdaleny Miklasz jest pierwszą w Polsce adaptacją sceniczną powieści.
To jeden dzień z życia Klarysy Dalloway – kobiety targanej uczuciami i namiętnościami. Virginia Woolf odsłania to, co ukryte za fasadą ładu, harmonii i rodzinnego szczęścia. Postać pisarki zostaje wprowadzona do przedstawienia i to ona powołuje do życia inne osoby dramatu.
To nie będzie klasyczna interpretacja wybitnego dramatu Alberta Camusa. Na scenie nie pojawi się antyczna cepelia. Przedstawienie Roberta Czechowskiego będzie pretekstem, żeby spojrzeć na świat oczami młodego, współczesnego chłopaka, nadwrażliwca, granego równocześnie przez dwóch aktorów – Huberta Kowalczysa i Pawła Wydrzyńskiego.
Spektakl to studium samotności i przedstawienie zmagań młodego człowieka z dylematami egzystencjalnymi, który rozpaczliwie szuka odpowiedzi na fundamentalne pytania o sens istnienia świata.
"Jak ocalić świat na małej scenie?", reż. Paweł Łysak
– Przedstawienie (...) uświadamia tym jeszcze nieuświadomionym w plastyczny i symboliczny sposób, co się za chwilę stanie z naszą planetą. Pomysł na spektakl jest nieoczywisty, ale też przejmujący – pisała Monika Żmijewska w "Gazecie Wyborczej".
Spektakl powstał na podstawie osobistych historii ojców z Ukrainy, Polski i Senegalu. To opowieść o ojcu reżysera, docencie Janie Łysaku, twórcy utopijnej metody zbioru zboża w fazie dojrzewającego, zielonego ziarna, a także losy Alexandra Voronova, górnika z Donbasu oraz Demby Bâ, mechanika pokładowego z Senegalu.
Ich działalność pozostaje śladem planów podboju i męskich fantazji ocalenia świata. Losy jednostki stają się pretekstem do pytań o kondycję planety, nadciągającą katastrofę ekologiczną i głód. Jaką rzeczywistość pozostawili po sobie nasi ojcowie? Co możemy zrobić, żeby nie popełniać ich błędów? Jakie szanse na rozwój zostawimy następnym pokoleniom?
– Sam pomysł tego spektaklu wzbudził wielkie emocje. Jedni komentatorzy byli zachwyceni, inni odradzali. Rozdzwonili się dziennikarze, pojawiły głosy polityków, każdy ciągnął w stronę własnych wyobrażeń. Wielka postać polskiej historii, Lech Wałęsa, elektryzuje wyobraźnię, ale też zatrzymuje nas w zabetonowanych postawach – mówi reżyser.
Postanowił jednak przyjrzeć się tej historycznej postaci. Na scenie spotyka się ok. 40 osób: Jerzy Stuhr, który wciela się w Wałęsę i ekipa aktorska znana widzom Teatru Łaźnia Nowa, a także aktorzy-amatorzy w roli antycznego chóru.
Twórcy snują wielonarracyjną opowieść na kanwie starożytnej tragedii "Edyp w Kolonos". Interesuje ich archetyp przywódcy, figura lidera, którą odnajdują i w postaci mitologicznej, i w tej współczesnej, stojącej na rozstajach życia politycznego.
– Wariacja na temat życia Marii Skłodowskiej-Curie jest brawurowa, pełna intrygujących pomysłów inscenizacyjnych, ironii i mądrej refleksji. Spektakl "Skłodowska. Radium Girl" powstał według autorskiego tekstu i w reżyserii Agaty Biziuk. Korzysta z teatru ożywionej formy, sięga po groteskę i multimedia, a wszystko po to, by przybliżyć bogaty w paradoksy fenomen zjawiska, jakim jest Maria Skłodowska-Curie – czytamy w recenzji "Gazety Wyborczej".
Spektakl powstał w białostockim teatrze PAPAHEMA i został bardzo entuzjastycznie przyjęty przez widownię i krytyków. Twórcy przewrotnie używają figury Marii, by poruszyć kwestie szeroko rozumianej wolności, respektowania praw kobiet, wieloaspektowego przekraczania własnych granic, naruszania prywatności osób publicznych, przerostu ego i ambicji. Istotne zagadnienia społeczne konfrontowane są z życiową postawą noblistki, której przywraca się prawo do szczerej, intymnej, nierzadko kontrowersyjnej wypowiedzi.
– Spektakl transmitowany jest w czerni i bieli, co można traktować jako nowość w sposobie kreacji scenicznego obrazu. Nowatorskie jest też prowadzenie kamery – to ona decyduje, na co skierowany jest wzrok widza. Pozwala zobaczyć wyraźnie lekkie drżenie kącików ust aktora, umożliwia odczytanie ukrywanych emocji – pisze Wiola Imiolczyk dla portalu e-teatr.pl o spektaklu, który swoją premierę online miał w styczniu.
Sztuka Sary Stridsberg, najczęściej obecnie granej szwedzkiej dramatopisarki, opiera się na historii rodzinnej samej autorki. Głównym bohaterem dramatu jest tytułowa Beckomberga – opustoszały szpital psychiatryczny nieopodal Sztokholmu, do którego pacjenci powracają po latach.
Przyciągani niezwykłą siłą tego miejsca bohaterowie wędrują w przeszłość – jak pisze autorka – "przez świetlne korytarze, które prowadzą do dawnych sal szpitalnych, resztek marzeń, skrawków wspomnień z życia w szpitalu. […] Czas płynie wstecz, szpital znów wypełniony jest ludźmi i ich głosami. […] To czas snu, czas wieczności, gdzie wszystko, co było, co zostało, to oczekiwanie, koła, fragmenty ludzkich losów i wspomnień".
Dokąd zaprowadzi ta wędrówka? Za czym tęsknimy w izolacji i co czeka na nas
na zewnątrz…? – pytają twórcy.
– Ten Don Juan to żaden stereotypowy Hiszpan – jest chłodny, nosi garnitur i krawat, władczo rozsiada się w fotelu, a mówi tak, jakby jego ustami rządził wyuczony słowotok. Kiedy już zdobywa się na drobny, uwodzicielski gest względem kobiety, prędko budzi się w nim agresja, która nie pozwala uwodzeniu nadal kreować miraży. Don Juan nie ma siły na to, aby tworzyć sobie jakąkolwiek maskę – regularnie wyskakują z niego przejawy licznych popędów, miota się pomiędzy dręczącymi go widziadłami i uosabia bardzo niestabilną męskość – pisze o spektaklu Anka Jaworska w Dzienniku Teatralnym.
Twórcy przenieśli opowieść o znanym rozpustniku w lata 90. XX w. i zbudowali klimat transowej rzeczywistości, której blisko jest do sennego koszmaru. Nie jest to zatem klasyczne molierowskie przedstawienie, a wariacja o ludziach, którzy ślepo podążają za swoimi pragnieniami. – Seks i śmierć, śmierć i seks – wiecznie przeplatające się dwa popędy, oba na zawsze spojone z życiem, naprzemiennie dręczące ciało pragnieniem i bólem. Nawet najbardziej uduchowionemu człowiekowi potrafią przypomnieć, że jego materialna powłoka istnieje. Ludzie starają się nie mówić dzieciom o seksie i śmierci – pisze Jaworska.