Jak będzie wyglądało święcenie pokarmów 2021?
Jak będzie wyglądało święcenie pokarmów 2021? Fot. Pixabay
Reklama.
Mimo głosu sprzeciwu polityków i lekarzy, kościoły w czasie Wielkanocy pozostaną otwarte. Minister zdrowia Adam Niedzielski zapowiedział, że od 27 marca do 9 kwietnia obowiązuje nowy limit w miejscach kultu religijnego – jedna osoba na 20 m kw. przy zachowaniu minimum 1,5 m odległości.
Metropolita warszawski kard. Kazimierz Nycz zaapelował do duchownych o zwiększenie liczby nabożeństw. Przypomniał też, że wciąż obowiązuje udzielona ze względu na pandemię dyspensa od obowiązku uczestnictwa w liturgii.
Jednak wielu Polaków mimo wszystko wybiera się na świąteczną mszę, a w Wielką Sobotę planuje poświęcić pokarmy. Pytamy wirusologa Tomasza Dzieciątkowskiego, jak się do tego przygotować.
Wirus szaleje, jak to będzie ze święceniem pokarmów w Wielką Sobotę? Iść czy lepiej odpuścić?
Dr Tomasz Dzieciątkowski: – Sama święconka nie stanowi niebezpieczeństwa. Koronawirus SARS-CoV-2 nie przenosi się drogą fekalno-oralną, więc w tej kwestii akurat nie mamy się czego obawiać.
Czyli upraszczając: wirus ze święconki na święconkę nie przejdzie?
Zgadza się, koronawirus ze święconki na święconkę nie przejdzie. Nawet jeśli wirus byłby na kropidle i kapłan rzeczoną wodą pokropi naszą święconkę, zakładając, że akurat doleci kropla z samym koronawirusem, to też najprawdopodobniej będzie go za mało, żeby wywołać jakiekolwiek zakażenie. Tak więc, jeżeli chodzi o samą święconkę, to możemy być spokojni.
Nie musimy więc zasłaniać koszyka folią czy po powrocie do domu myć poświęconych wcześniej pokarmów?
Nie musimy tego robić. Natomiast pamiętajmy o jednej rzeczy: problem nie będzie tu wynikał ze święconki, ale samego święcenia.
Pamiętam, że gdy w wieku pacholęcym wysyłano mnie ze święconką, to dookoła stołu, gdzie odbywało się święcenie, kłębił się dziki tłum.
O jednej osobie na 20 m2 można zapomnieć.
Najprawdopodobniej poświęcenie pokarmów odbędzie się na świeżym powietrzu, więc i ryzyko zakażenia będzie mniejsze. Ale jeśli w tym tłumie znajdą się osoby nieprawidłowo noszące maseczki i nakaszlą na nas, to mamy zwiększone prawdopodobieństwo zakażenia się nie tylko koronawirusem.
Moim zdaniem w tym roku najbezpieczniej będzie błogosławić te pokarmy przy własnym stole.
Wchodząc do kościoła wielu z nas wyciąga dłoń w kierunku święconej wody. Czy tam może znaleźć się wirus?
Z punktu widzenia mikrobiologicznego czystość wody święconej w chrzcielnicach jest daleko niewystarczająca. Przeprowadzono co najmniej kilka badań, z których wynika, że znajdziemy w niej przede wszystkim bakterie kałowe.
Ale koronawirusa tam raczej nie znajdziemy?
Pamiętajmy o tym, że koronawirus nie przenosi się drogą fekalno-oralną. Żeby się zakazić, to albo ktoś musiałby na nas nakaszleć, albo my musielibyśmy inhalować bioaerozol z koronawirusem.
Może być jednak tak, że z jakieś powierzchni stałej przeniesiemy wirusa np. na twarz. Tutaj raczej nie sama woda święcona będzie niebezpieczna, co brzegi chrzcielnicy. To kolejny argumenty, by jak najczęściej myć ręce.
Jechać na święta do rodziców, którzy zostali zaszczepieni np. jedną dawką szczepionki?
W tym roku lepiej sobie odpuścić święta w wielkim rodzinnym gronie. Jedna dawka szczepionki daje jakąś protekcję (jest to od 30 do mniej więcej 60 proc.), ale nie daje pełnej gwarancji.
Pamiętajmy, że jeśli rodzic został zaszczepiony w poniedziałek, to nie znaczy, że już w środę ma odporność. Jest ona wytwarzana mniej więcej w 14-21 dni po podaniu dawki szczepionki. Nasz układ immunologiczny musi mieć czas, żeby zareagować.
Życząc zdrowia wszystkim państwu, uważam, że jeśli w takiej sytuacji zadzwonimy do bliskich z życzeniami, to oni będą wiedzieli, że to oznaka najwyższej troski.