
Dominika i Krzysiek biorą ślub w połowie maja, w miasteczku w województwie świętokrzyskim, chcą pozostać anonimowi. W urzędzie wpisano ich ołówkiem. Proces wpisu długopisem jest nieco bardziej złożony: najpierw przez telefon trzeba zapisać się na wizytę, podczas której dopiero można się zapisać na ślub. I wtedy długopis.
– Zakochani w ciągu ostatniego roku stali się bardziej świadomi, nastawieni na to, czego pragną. Odchodzą od konwenansów i nie mają z tego powodu wielkich wyrzutów sumienia – Aleksandra Woźniak, właścicielka agencji Ślubu Nie Będzie potwierdza pojawienie się nowego zjawiska społecznego w branży.
Gdy pytam o skalę zjawiska, Aleksandra Woźniak podaje przykład fotografów. Ci, z którymi współpracuje, mają teraz około 20-25 zabukowanych zleceń ślubnych. Z reguły o tej porze roku mieli 30-35.
Obecnie oświadczenia o wstąpieniu w związek małżeński są przyjmowane w Warszawie w 11 salach ślubów. W zależności od położenia sali ślubów i jej popularności terminy są różne. Na początku tego tygodnia dysponowaliśmy pojedynczymi terminami w maju. Narzeczeni mają możliwość wyboru terminów na czerwiec, lipiec, sierpień i wrzesień.
Justyna i Szymek nie marzyli o weselu w polskim stylu, teraz nie muszą się z tego tłumaczyć. – Pandemia nie tyle ułatwiła nam samą decyzję o ślubie, ile o tym, jak ma wyglądać. Teraz nie podlega to dyskusji z zewnątrz. Mój brat miał imprezę na niemal 200 osób, więc myślę, że rodzice odetchnęli z ulgą. Na mnie będą czekać przed urzędem.
A co z parami, które chcą mieć widowiskową imprezę?