
Rozmawiamy wielokrotnie między sobą i mówimy: ja tak nie chcę. W pewnym momencie, kiedy kończy się rock'and'roll, chce się jakiejś stabilizacji. Poczucia, że do końca życia sektor publicznej ochrony zdrowia będzie czymś, czemu możemy zaufać. Oprzeć na nim swoje plany na przyszłość, rozwój zawodowy. A ja, mając 27 lat, nie mogę tego zrobić. Mamy dość.
Wszystko zależy od tego, na jaki odcinek SOR zostaję przydzielony. Pracuję na największym SOR-ze na Dolnym Śląsku. Mogę być rzucony na "dół", gdzie przychodzą pacjenci, którzy sami się zgłaszają. Mogę trafić danego dnia do punktu, gdzie jest SOR pediatryczny albo tam, gdzie przyjeżdżają karetki. Jest też strefa reanimacyjna i sale obserwacyjne.
Pacjenci z COVID-em są wszędzie. Potrafi trafić się człowiek, który ma złamaną nogę, kwalifikujący się do operacji. Leży na korytarzu, nie ma żadnych objawów infekcyjnych. Pobieramy mu wymaz i po 8 godzinach okazuje się, że jest nosicielem wirusa.
Jak odpowiesz na zarzut, że teraz nie leczy się niczego innego, tylko koronawirusa?
To nie jest prawda. Kiedyś mieliśmy pacjenta, który miał udar, zawał i koronawirusa równocześnie. I leczyliśmy go na udar, zawał i koronawirusa jednocześnie. Pacjenci wymagający pomocy otrzymują świadczenia zdrowotne - oczywiście, w porównaniu z okresem "przed pandemią" są one ograniczone, odwleczone w czasie. Ale nie jest prawdą teza, że skupiliśmy się na tej jednej chorobie.
Widać zwiększoną śmiertelność. COVID-19 to jedno, ale widać wyraźnie problem ograniczonego dostępu do świadczeń ochrony zdrowia. Ostatnio o 5 rano trafiła się starsza niewidoma pacjentka, która była samotna. “Wymsknęła się” systemowi. Nie była w stanie samodzielnie uzyskać teleporady, przez dłuższy czas nie udało jej się uzyskać kontaktu z lekarzem, żeby przedłużyć recepty. W efekcie nieleczone choroby kardiologiczne zaostrzyły się i spowodowały obrzęk płuc. W życiu czegoś takiego nie widziałem. Przy oddechu z nosa i ust wychodziła jej krwawo podbarwiona piana. Ta pani nie miała koronawirusa. Była ofiarą ochrony zdrowia w Polsce. Na szczęście udało się ją uratować, została przekazana na kardiologię.
Jeżeli przepracowałabyś 2 dni na SOR-ze, do końca życia nauczyłabyś się, jak wygląda chory człowiek. Chorzy ludzie, którzy do nas trafiają, noszą maseczki, dbają o siebie, potrzebują naszej pomocy, więc stosują się do reguł.
Kiedyś jedną taką pacjentkę wyprosiłem z SOR. Mówiłem też często, że albo maska, albo nie będzie świadczenia zdrowotnego. A po roku? Nie mam już na to siły.
Respirator jest ostatnią linią obrony. Jego użycie nigdy nie jest bez szkody dla organizmu. To coś, czego się nie nadużywa, robi się wszystko, by pacjenta pod niego nie podłączyć. Koronawirus wywołuje tak skrajne niedotlenienie, że są opcje: intubacja i respirator albo pewna śmierć z uduszenia.
Były osoby, które zarzucały nam, że respiratory rozrywają płuca. Odpowiadałem, że jest to możliwe – nazywa się barotraumą, ale warunek jest jeden – to ty go musisz obsługiwać, a nie ja.
Kiedy zaczynasz być niedotleniona, to nie do końca to kumasz. To stan podobny do upojenia alkoholowego, majaczenia. Najgłośniej zawsze krzyczą ci, którym nic nie jest. Pacjenci w stanie ciężkim nic nie mówią, bo walczą o każdy oddech.
Bardzo chętnie bym ich do siebie zaprosił. Istnieje jednak coś takiego jak Karta Praw Pacjenta, która gwarantuje prawo do intymności i godności. Podejrzewam, że ciężko chory człowiek nie chce oglądać idioty z telefonem, nagrywającego jego cierpienie.
To wszystko dlatego, że dużą część wiedzy o świecie bierzemy z popkultury. W serialach sprzedają się rzeczy dramatyczne. Przez co ludzie mają zaburzone wyobrażenie o śmierci. A prawda jest taka, że umiera się w bólu, cierpieniu i zazwyczaj we własnych odchodach. Nie ma to nic wspólnego z przyjemnością.
Ludzie oglądają relacje ze szpitali, ale oglądają to tak, jakby to było bardzo daleko od nich. Dopiero, kiedy im lub ich bliskim się coś dzieje, przychodzi refleksja. Kiedy przekraczasz próg szpitala to już nie masz wpływu na to, jak ochrona zdrowia wygląda, nie ma miejsca na negocjacje.
Po pierwsze jesteś chory, po drugie cię boli, po trzecie bardzo się boisz. Niestety Polak jest mądry dopiero w trakcie szkody. Wiele osób szuka informacji, słucha mądrzejszych od siebie i to jest fajne. Ale nadal są z tym problemy.
Uważam, że upadek i kapitulację ochrony zdrowia można było ogłosić przy pierwszym zachorowaniu. Niewydolni byliśmy już wcześniej. Ochrona zdrowia, która nie jest zawalona, to system, który gwarantuje ludziom potrzebującym dostęp do świadczeń zdrowotnych w sposób i w czasie nie powodującym dodatkowego pogorszenia zdrowia. My przed pandemią mieliśmy ogromne problemy, które sytuacja z koronawirusem tylko pogłębiła.
Załamanie załamaniem, ale jeśli jesteśmy w dupie to mamy dwie opcje. Albo idziemy na zewnątrz, albo cofamy się w przewodzie pokarmowym. Żeby wyjść na powierzchnię trzeba mieć jakiś plan, prawdziwy, kompleksowy. Ochrona zdrowia nie będzie funkcjonowała, jeżeli będziemy dbać tylko o pojedyncze punkty.
Trauma i strach. Z jednej strony wyparliśmy umieranie, a z drugiej strony śmierć ma to gdzieś i wali do tysięcy rodzin. Ludzie, którzy o tym do tej pory nie myśleli, są zmuszeni się z tym zmierzyć.
Jestem pod wrażeniem tego, z kim mam przyjemność pracować, ze wszystkich medyków. Tyle wiemy o sobie, na ile nas sprawdzono, a ja i moi koledzy i koleżanki zostaliśmy już mocno sprawdzeni. Nie zawsze nam wyszło.