Rząd PiS nie zdecydował jeszcze, jak będą wyglądały obostrzenia w Polsce na majówkę. Wiceminister Olga Semeniuk w Radiu ZET ujawniła jednak kilka szczegółów, które mogą wpłynąć na to, czy jest szansa na poluzowanie restrykcji.
– Wszystko zależy od naszej dyscypliny i od tego, jaka będzie liczba zakażeń koronawirusem – mówiła w Radiu ZET Olga Semeniuk, wiceminister rozwoju, pracy i technologii.
Przedstawicielka rządu wskazała, że możemy mieć podobną sytuację jak w ubiegłym roku. – Kiedy następowało ocieplenie, część przedsięwzięć można było organizować na otwartej przestrzeni – branża eventowa, wesela – tym mniejsza szansa, że wirus będzie się rozprzestrzeniał – argumentowała.
Jak podkreślała, "jeśli mówimy o otwieraniu, to chcielibyśmy równolegle odciążać gospodarkę i otwierać, ale na pierwszym miejscu jest zdrowie". – Bo gospodarki zdrowej nie będzie, jeśli nie będzie zdrowego społeczeństwa – stwierdziła.
Semeniuk była dopytywana przez Beatę Lubecką, do ilu musi spaść liczba zakażeń SARS-CoV-2, żeby rząd zdecydował się na otwarcie hoteli. – Analogicznie patrząc na moment wprowadzania protokołu bezpieczeństwa odmrażania, mówiliśmy wtedy o skali 5, 6, 7 tysięcy zachorowań dziennie – wyjaśniła.
Obostrzenia na majówkę
Rząd niedawno zaostrzył zasady lockdownu w Polsce, a minister zdrowia w zasadzie nie pozostawił Polakom złudzeń. 7 kwietnia Adam Niedzielski na konferencji prasowej ogłaszał, że priorytetem jest przywracanie stacjonarnej edukacji.
– Zbyt wcześnie będzie oczekiwać spędzania majówki tak, jak dwa lata temu. (...) Obecnie trudno wskazać jest podstawy, po których "odmrożone" zostaną branże hotelowa i gastronomiczna – nie ukrywał szef resortu zdrowia.