Dzień prawdy Bayernu Monachium. Bez Lewandowskiego po awans do półfinału LM
Krzysztof Gaweł
13 kwietnia 2021, 06:22·4 minuty czytania
Publikacja artykułu: 13 kwietnia 2021, 06:22
Bayern Monachium we wtorek spróbuje zmienić bieg piłkarskiej historii i odrobić straty w ćwierćfinale Ligi Mistrzów. Paris Saint-Germain wygrało w Bawarii (3:2) i jest blisko wyrzucenia obrońców tytułu za burtę LM. W drugim wtorkowym ćwierćfinale Chelsea Londyn w Sewilli ma przypieczętować awans po wygranej 2:0 z FC Porto. Oba pojedynki rozpoczną się dokładnie o godzinie 21:00.
Reklama.
Pandemia koronawirusa sprawiła, że piłkarski kalendarz jest tak wypełniony wydarzeniami, że kibic nie ma czasu odetchnąć, a kolejne znakomite dania podawane są na stół raz po raz, niczym w wykwintnej francuskiej restauracji. Nie odetchnęliście jeszcze po zeszłotygodniowych emocjach w Lidze Mistrzów i El Clasico? We wtorek czekają nas rewanże i dwa znakomite starcia w Sewilli oraz Paryżu. Oba rozpoczną się o godzinie 21:00.
Paris Saint-Germain - Bayern Monachium
"Paryż wart jest mszy" - miał powiedzieć 25 lipca 1593 roku w Saint-Denis Henryk IV Burbon, który poświęcił bardzo wiele dla francuskiej korony, zmienił wyznanie i został królem. A po latach nadano mu przydomek "Wielki". Bayern Monachium, który w Europie panuje od zeszłego roku, do stolicy Francji przybywa bez swojego króla (strzelców wszelakich) - Roberta Lewandowskiego - ale gotowy cierpieć i poświęcić wiele.
Wszystko po to, by awansować do półfinału Ligi Mistrzów. A nie będzie to możliwe bez zażartej walki, poświęcenia, cierpienia na murawie i... goli. To tego składnika zabrakło Bawarczykom w pierwszym meczu. Pięknym, dramatycznym, pełnym zwrotów akcji. I nieoczekiwanie zwycięskim dla PSG. Bayern przegrał po raz pierwszy w tegorocznej LM, do tego na swoim terenie. I jeszcze stracił przez kontuzje Niklasa Suele, który powiększył listę nieobecnych.
– Mieliśmy w pierwszym meczu wiele okazji bramkowych, ale zabrakło nam klinicznej precyzji. Teraz musimy wygrać dwoma bramkami, co będzie niezwykle trudnym zadaniem. Ale właśnie dla takich meczów i takich wyzwań gramy w piłkę. Kontuzje? Lucas Hernandez i Leon Goretzka trenowali normalnie i wyglądali dobrze. Tak samo Jerome Boateng i Kingsley Coman. Mam nadzieję, że nic się nie zmieni przed meczem – mówił przed spotkaniem trener Hansi Flick. Człowiek, który uczynił Bayern wielkim.
Francuska ekipa tymczasem po stronie strat może zapisać uraz Marquinhosa, który nie zagra w rewanżu. Zaliczka z Monachium jest naprawdę pokaźna, PSG znów nie musi wygrać, by awansować. A jeśli tego dokona, wówczas stanie się faworytem numer jeden Ligi Mistrzów. Ciężko sobie wyobrazić, by zespół tak silny, który na wyjazdach ogrywał Barcelonę i Bayern, miał nie zagrać o tytuł. Najpierw trzeba wygrać rewanż, a tutaj nie będzie taryfy ulgowej.
– Znów spotkają się te same drużyny, które walczyły przed tygodniem. Nie uważam, żeby doszło do radykalnych zmian w sposobie gry. Nasz cel to znaleźć się w półfinale, ale dopiero do niego aspirujemy. Bayern jest faworytem, wygrał sześć trofeów i jest najlepszą drużyną świata – kurtuazyjnie wypowiadał się w rozmowie z dziennikarzami Mauricio Pocchettino, który zaapelował też do swojej ekipy o ducha walki i wolę zwycięstwa. Być może te słowa kierował głównie do Neymara, który przed tygodniem błyszczał. Jeśli Brazylijczyk zawiedzie, o awans może być ciężko.
Dwumecz Chelsea Londyn z FC Porto to chyba najdziwniejszy ćwierćfinał tegorocznej Ligi Mistrzów. Oba mecze rozgrywane są na Estadio Ramon Sanchez Pizjuan w Sewilli, gdzie najpierw gospodarzami byli gracze Smoków, a teraz będą The Blues. Bliżej awansu są Anglicy, którzy wypracowali dwa gole przewagi, choć wcale nie byli od rywali drużyną lepszą. Zagrali sprytniej i skuteczniej. Czy Porto zdoła odmienić losy rywalizacji i wskoczyć do półfinału? Cóż, w dwumeczu z Juventusem też nikt nie wierzył w Smoki...
– W pierwszym meczu próbowaliśmy grac bardziej bezpośrednio i to nam nie wychodziło. Musimy zaakceptować fakt, że ciężko się gra przeciwko Porto. Spodziewam się podobnego przebiegu jak w pierwszym meczu, gry od bramki do bramki. Nie jesteśmy w stanie kontrolować całego spotkania. Najwyżej 5-10 minut, a sytuacja może się odwracać. Czeka nas walka, ale mamy świetny skład i jesteśmy pewni siebie – analitycznie i rzeczowo opowiadał Thomas Tuchel, który znów może znaleźć się w 1/2 finału LM.
Jego zespół nie ma już szans na triumf w Premier League, musi walczyć o miejsce w czwórce i przyszłorocznej Lidze Mistrzów. Do tego w sobotę zagra półfinał Pucharu Anglii z Manchesterem City. Tuchel przestrzegł swoich piłkarzy przed ulgowym podejściem do starcia z Porto. Jeśli tak się stanie, Anglicy zostaną skarceni, bo pierwszy mecz wygrali na zapas, nie będąc wcale drużyną lepszą. Teraz pozostaje im liczyć, że znów będą tak skuteczni. Albo ze Oliver Giroud przypomni sobie, że w grudniu na Ramon Sanchez Pizjuan strzelił cztery gole w jeden wieczór.
– Jesteśmy gotowi do walki. Czujemy wsparcie naszych kibiców, choć znów zabraknie ich na trybunach. Zagramy tak, jacy jesteśmy. Walecznie i z pasją. Pierwszy mecz był dobry w naszym wykonaniu, ale wynik już nie był dobry. Postaramy się zagrać jeszcze lepiej i powalczyć o awans. To będzie niezwykle ważne. 90 minut dla FC Porto. Będzie od nas wymagać umiejętności, wiary w zwycięstwo i bycia odpornym na presję – czarował swoich piłkarzy i media Sergio Conceicao.
Jego drużynę stać na sprawienie kolejnej sensacji w LM i awans do czwórki. Do gry wraca wszak Sergio Oliveira, będzie gotowy po zawieszeniu za kartki Mehdi Taremi. Jeśli Porto strzeli pierwsze bramkę i będzie miało więcej szczęścia, niż przed tygodniem, wszystko będzie możliwe. Albo jeśli uniknie fatalnych błędów w defensywie, bo to one zaważyły na wyniku pierwszego spotkania. W tym meczu może zdarzyć się wszystko, z dogrywką i rzutami karnymi włącznie.