Justin Bieber był na granicy śmierci. Wyznał, że ochroniarze sprawdzali, czy jeszcze żyje
Bartosz Świderski
15 kwietnia 2021, 13:58·1 minuta czytania
Publikacja artykułu: 15 kwietnia 2021, 13:58
Justin Bieber udzielił szczerego wywiadu dla magazynu "GQ". Muzyk wyznał w nim, że jego stan zdrowia w pewnym momencie był tak zły, że jego ochroniarze regularnie sprawdzali mu puls. Na szczęście, te chwile ma już za sobą.
Reklama.
Justin Bieber bardzo szybko z chłopca wrzucającego swojego nagrania na YoutTube stał się światowej sławy gwiazdą. Niestety, nie odbiło się to najlepiej na jego zdrowiu psychicznym najlepiej. Muzyk opowiedział o tym w szczerym wywiadzie udzielonym magazynowi "GQ".
Przytłoczony sławą Bieber często uciekał w narkotyki. Sława nie sprawiła, że jego problemy zniknęły, a nieustanne zainteresowanie mediów wywoływało w nim agresję. – Nadal czułem się smutny i nadal cierpiałem. Nadal miałem nierozwiązane problemy. Myślałem, że sukces sprawi, że wszystko będzie dobrze – wyznał na łamach "GQ".
Muzyk wyznał, że zabrnął w swoim życiu do takiego momentu, w którym jego ochroniarze przychodzili do niego po kryjomu w środku nocy, by sprawdzić, czy żyje. Bieber twierdzi, że w tamtym czasie mógł umrzeć w każdej chwili. Wokalista nie tylko stracił wtedy kontrolę nad swoim życiem, ale także karierą.
Bieberowi w wyjściu na prostą pomogło małżeństwo z Hailey Baldwin. Chociaż jak sam twierdzi, pierwszy rok był trudny, bliska relacja z żoną pozwoliła mu odzyskać koncentrację i równowagę.
– Brakowało nam zaufania do siebie. Mieliśmy za uszami te wszystkie rzeczy, do których nie chcesz się przyznać osobie, z którą jesteś, bo to przerażające. Nie chcesz ich przestraszyć, mówiąc, że sam się boisz – zdradził muzyk.