Powraca sprawa posłanki Barbary Nowackiej, która została zaatakowana gazem przez policjanta. Do zdarzenia doszło podczas Strajku Kobiet w listopadzie ubiegłego roku, po czym posłanka złożyła zawiadomienie. Dopiero dziś prokuratura podjęła decyzję odmawiając wszczęcia śledztwa.
Przypomnijmy, że Barbara Nowacka zaraz po tym jak policjant spryskał ją gazem łzawiącym z bliskiej odległości, złożyła zawiadomienie w tej sprawie, ponieważ okazała funkcjonariuszowi legitymację poselską. Parlamentarzystka musiała czekać na reakcję prokuratury aż 5 miesięcy.
Prokuratura odmówiła jednak wszczęcia śledztwa. Zachowanie policjanta podczas Strajku Kobiet w listopadzie mają nie nosić znamion przestępstwa. Prokuratura twierdzi, że funkcjonariusz nie mógł rozpoznać przedmiotu (legitymacji), który pokazywała mu posłanka. W dodatku miał nie być w stanie jej rozpoznać, ponieważ miała na sobie – obowiązkową – maseczkę.
– Z uwagi na nierozpoznanie okazywanego przedmiotu, jak również brak osłony głowy, funkcjonariusz uznał, że zachodzi sytuacja bezpośredniego zagrożenia jego zdrowia i życia. Używając wobec posłanki gazu pieprzowego nie działał z zamiarem popełnienia przestępstwa przekroczenia uprawnień i czynnej napaści na funkcjonariusza publicznego – podała prok. Aleksandra Skrzyniarz, cytowana przez RMF FM.
Decyzję prokuratury skomentowała już Barbara Nowacka. – Kuriozalne i wątpliwe prawnie uzasadnienie. Składam zażalenie – powiedziała w rozmowie z radiostacją. Mecenas Katarzyna Gajowniczek-Pruszyńska, prawniczka posłanki również nie zgadza się z argumentacją prokuratury. Według niej nie zebrano wystarczającego materiału dowodowego w sprawie.