Weronika Rosati, Alicja Bachleda-Curuś, Kasia Smutniak to tylko niektóre z polskich gwiazd, którym zazdrości się kariery za granicą. Weronika Rosati nie pozostawia jednak złudzeń. Polscy aktorzy za granicą nie są gwiazdami pierwszego formatu i zarabiają najniższe stawki.
W ostatnim programie Kuby Wojewódzkiego aktorka Weronika Rosati przyznała, że grając za granicą w 20 sekund zarobiła aż 1800 dolarów. Aż i tylko, bo jednocześnie była to jej cała gaża za rolę. Rosati jako jedna z niewielu polskich gwiazd próbujących swoich sił poza krajem powiedziała wprost, jak wyglądają realia gry na Zachodzie. Z jej relacji wynika, że Polak na planie zagranicznego filmu niczym nie różni się od rzeszy rodaków pracujących na tzw. zmywaku w Londynie. Gwiazda znad Wisły to tam po prostu tania siła robocza.
W świecie filmu niewiele zmieniło się do czasu, gdy w Niemczech, Francji, czy USA debiutowali tacy aktorzy, jak Bogusław Linda. – Podczas zdjęć do „Dantona” Andrzeja Wajdy, to było podczas stanu wojennego, mieszkałem w apartamencie milionera położonym przy alei najbogatszych ludzi w Paryżu. Dostałem sześciopokojowe mieszkanie z hiszpańską służącą i dwoma kotami, a jednocześnie – jako aktor z Polski – otrzymywałem najniższą gażę. Byłem naprawdę biednym człowiekiem: wychodziłem do najtańszych sklepów i kupowałem najtańsze żarcie, a mieszkałem u milionera i grałem u boku Gérarda Depardieu – zdradził niedawno Linda w wywiadzie dla "Gali".
Nie są gwiazdami, więc nie zarabiają
I dziś Polacy grający w zachodnich produkcjach, gdy chwalą się taką rolą, rzadko wspominają o tym, ile za nią zainkasowali. Bo czasem wstyd przyznać. Pytań o hollywoodzkie stawki unika nawet uchodząca za naszą największą gwiazdę za oceanem, Alicja Bachleda-Curuś. Dlaczego? Ponieważ za drobne role dostaje... drobne. Przynajmniej jak na stawki prawdziwych gwiazd Hollywood.
– Weronika powiedziała prawdę o zarobkach polskich aktorów za granicą – mówi naTemat Karolina Korwin-Piotrowska. – Żaden z Polaków wielkiej kariery za oceanem nie robi, nie jest tam gwiazdą pierwszej wielkości. Według nas taką gwiazdą jest Bachleda-Curuś, ale gdyby zapytać o nią na ulicach Los Angeles czy Nowego Jorku, nikt nie będzie jej znał – tłumaczy prowadząca "Magiel Towarzyski" w TVN Style.
Jeżeli jakiś aktor chce zarobić grając poza krajem, powinien raczej próbować zdobyć rolę gdzieś w Europie. Tu można przynajmniej zarobić "przyzwoicie". Jednak na Starym Kontynencie również próżno szukać polskich gwiazd zgarniających na planie krocie. – Kasia Smutniak jest rzeczywiście wielką gwiazdą we Włoszech, ale już Agata Buzek w Niemczech na pewno nie – ocenia blogerka naTemat.
Tylko Olbrychski...
Jedyne nazwisko naprawdę dobrze opłacanej na świecie polskiej gwiazdy, które przychodzi jej do głowy to Daniel Olbrychski. – Myślę, że on zawsze miał dość dobre te gaże, gdy grał w filmach niemieckich i francuskich. Poza nim nikt specjalnie wielkich sum nie zarabiał – mówi. Bo także dzisiaj polscy aktorzy wyjeżdżając z kraju są traktowani tak, jak w stanie wojennym Bogusław Linda. – Dba się o to, by aktor jakoś mieszkał i zjadł, ale już nawet w Hollywood pensja nie jest powalająca, a aktorzy mają liczyć na procent z zysków – wyjaśnia Korwin-Piotrowska.
Co znawczyni świata wielkich gwiazd radziłaby tym, którzy dopiero próbują nimi zostać? Czy lepiej zarabiać w miarę dużo ale w Polsce, czy za wszelką cenę walczyć o kontrakty zagraniczne? – Przede wszystkim życzyłabym wszystkim młodym aktorom talentu, bo bez niego niewiele im się uda. Poza tym pracowitości, bo właśnie dzięki temu sukces osiągnął Daniel Olbrychski, który jest niesamowicie pracowitym człowiekiem. Tak, jak Wojciech Pszoniak czy Andrzej Seweryn, którzy gdy było trzeba, uczyli się francuskiego "na małpę", by tylko zagrać – odpowiada Korwin-Piotrowska.
Warto podkreślić, że mowa tylko o aktorach z wielkim doświadczeniem, ponieważ Olbrychski czy Pszoniak dostali szansę od najlepszych reżyserów na świecie, gdy mieli już w dorobku świetne role. Nowe pokolenie aktorów próbuje tymczasem dobrą rolę dopiero zagrać. I zamiast skupiać się na zaprezentowaniu tego, co potrafią, po prostu bywają. Na bankietach, premierach, promocjach. Dzięki czemu w kraju wydaje się, że są gwiazdami światowego formatu.
...i Żebrowski w Rosji
Są jednak pewne wyjątki. Zdaniem Korwin-Piotrowskiej, na coraz lepszą pozycję – nie tylko w Polsce – mogą wkrótce liczyć np. Tomasz Schuchardt i Mateusz Kościukiewicz. A przede wszystkim znana ze "Sponsoringu" Joanna Kulig, która jest coraz popularniejsza nad Sekwaną. – To postacie, które mogą coś namieszać. Ale i w ich przypadku w grę wchodzi raczej tylko Europa, a nie Hollywood – ocenia.
Być może większość polskich gwiazd chcących podbić świat popełnia w ogóle błąd marząc o starcie w Ameryce. Ci, którzy chcą naprawdę dobrze zarobić i szybko dać się poznać rzeszy nowych fanów, zamiast angielskiego powinni raczej szlifować... język rosyjski. – Rosja to bardzo przyszłościowy rynek, o którym nie wolno zapominać. To, że my tego kina nie oglądamy, nie znaczy, że filmy tam nie powstają. Rosyjscy producenci mają ogromne budżety i tam aktorzy tacy, jak Michał Żebrowski zarabiają naprawdę duże pieniądze – podsumowuje Korwin-Piotrowska.