Z porządku obrad Sejmu nieoczekiwanie zniknęła likwidacja OFE, która miała dać rządowi miliardy złotych w gotówce i możliwość nacjonalizacji firm. Według informacji "Gazety Wyborczej", przeciwko ustawie narasta bunt w Zjednoczonej Prawicy.
Przypomnijmy, że jeszcze w czwartek na komisji sejmowej poprawki rządowe szły taśmowo, jednak niespodziewanie, gdy wszystko było gotowe do rozpoczęcia głosowania nad całością ustawy, PiS się na to nie zdecydował.
Ostatecznie głosowanie zostało zaplanowane na wtorek 20 kwietnia. Jeszcze w poniedziałek wieczorem głosowanie było w porządku obrad, jednak we wtorek niespodziewanie zniknęło.
– Do przegłosowania ustawy potrzeba 231 głosów. Wygląda na to, że któryś z koalicjantów nie chce jej poprzeć – mówi "Gazecie Wyborczej" dr Marcin Wojewódka, radca prawny w kancelarii Wojewódka i Wspólnicy. Według informacji dziennika, nie wszyscy w Zjednoczonej Prawicy popierają likwidację OFE.
– Wygląda na to, że nasi koalicjanci idą już na całkowite zwarcie i chcą pokazać swoją siłę. Mam tu na myśli głównie Solidarną Polskę. Ziobro wie, jak ważny dla nas jest projekt likwidacji OFE. Problem w tym, że wcześniej nie zgłaszał do projektu żadnych zastrzeżeń. Tu już w grę wchodzi więc polityka i chęć ugrania czegoś więcej, a nie merytoryczne zapisy ustawy – mówił polityk PiS w rozmowie z "Wyborczą".
Oszczędności w otwartych funduszach emerytalnych ma dziś ponad 15 mln Polaków, którzy łącznie odłożyli ok. 150 mld zł. Rząd planuje zlikwidować OFE, a po zmianach każdy będzie mógł zdecydować, czy przekazać swoje oszczędności z funduszu na nowe prywatne indywidualne konto emerytalne. Wówczas jednak rząd zamierza potrącić sobie 15 proc., co nazywane jest w mediach "podatkiem Morawieckiego".
Jest też druga możliwość, czyli wpłata 100 proc. środków do ZUS. PiS liczy, że 50 proc. Polaków wybierze IKE, dzięki czemu rząd zyska 11 mld na opłacie.
– To tak naprawdę może oznaczać nacjonalizację prywatnych firm. Państwo będzie mogło przejąć nad nimi kontrolę, wprowadzać swoich ludzi do zarządu i rady nadzorczej i decydować np., co z dywidendą lub w co warto, a w co nie warto inwestować – mówił dr Antoni Kolek, szef Instytutu Emerytalnego.