
Bywa tak, że jest droższe. Świat nie jest czarno-biały. W większości przypadków tak jednak nie jest. Ekologia uczy dokonywania mądrych wyborów. Choćby kwestia niemarnowania żywności - wyrzucanie jest po prostu drogie i się nie opłaca. Ani nam, ani planecie.
Ekologia to też "do it yourself", więc możemy też czasem coś uszyć, zrobić samodzielnie rzeczy, które są potrzebne do życia codziennego. Mam poczucie, że ekologia to ekonomia.
Tak, to chociażby kuchnia budżetowa, o której piszę w moim najnowszym ebooku, czyli forma poszukiwania bardzo tanich produktów, które są wokół nas. Jesteśmy w Polsce, gdzie różnorodność jest olbrzymia. Mamy naprawdę bardzo dużo szczęścia. Zimą narzekamy, że mamy ograniczony wybór, ale to nie jest prawda. Gdybyśmy naprawdę zwrócili uwagę, co ziemia nam daje, okazałoby się, że jesteśmy naprawdę szczęściarzami w skali globalnej.
Nie możemy zapomnieć o tym, że podłoża historyczne w kontekście ekologii były zupełnie inne. One wynikały z tego, że oni nie mieli produktów, więc musieli tak kombinować, żeby nie marnować, wykorzystywać w 100 procentach. Nie odtworzymy tego siłą rzeczy. Żyjemy w czasach, kiedy mamy dookoła chaos, wielość produktów.
Dziadkowie czy rodzice wstępowali w ekologię, bo nie mieli, a my teraz mamy za dużo. Musimy redukować. To piękne i chwytliwe, żeby robić tak, jak oni, ale tak się nie da.
Słoik jest zdecydowanie najlepszym opakowaniem. W kuchni zero waste i w ekologii przechowywanie jest niezwykle ważne. Powiedziałabym, że wręcz najważniejsze. Planowanie i monitorowanie również, ale przechowywanie jest bardzo ważne. Szkło będzie zawsze, w ujęciu wielorazowym, opakowaniem najlepszym, najbezpieczniejszym, przedłużającym świeżość wielu produktów. Zdecydowanie nasi dziadkowie czy rodzice tak robili – zwracali uwagę na sposób przechowywania.
W makutrze nie będziemy robić, szukamy szybkich i prostych rozwiązań, wielofunkcyjnych narzędzi, które nie będą zajmować ani miejsca, ani czasu. Każdy robot kuchenny daje nam takie rozwiązanie.
Monitorowanie, monitorowanie i jeszcze raz monitorowanie. To brzmi technicznie, ale polega na obserwacji swoich nawyków. Nam się często wydaje, że w ogóle nie wyrzucamy jedzenia. Podczas pierwszego twardego lockdown w zeszłym roku, sprawdzałam, ile śmieci (tworzyw sztucznych i metali) gromadzę. Zbierałam je w domu, żeby zobaczyć, ile tego produkuję. Myśląc o sobie, że i tak jestem świadomą konsumentką. I tak było tego bardzo dużo. Miałam pole manewru, żeby to zmienić.
Kolejnym krokiem jest planowanie. Być może nie wszyscy chcą tak spędzać czas, ale zwracanie uwagi na wydawanie pieniędzy, tworzenie list zakupowych, nie jest wyczerpującą aktywnością. Jeżeli zaczniemy planować i to będzie nasz nawyk, po kilku miesiącach w ogóle nie będziemy odczuwać obciążenia w związku z tym.
Zacznijmy od siebie. Mówiąc to, nie mam na myśli spychologii. Rzeczą absolutnie oczywistą jest to, że odgórne prawo musi się zmieniać, mówmy o tym głośno i nie bójmy się tego. Natomiast tak czy tak musimy dbać o swoje poletko.
Te kroki są w różnych dziedzinach ekologii – trochę kuchnia, trochę dom, życie codzienne, praca. Nie róbmy tego naraz. Ustalmy sobie dwa nowe nawyki na jeden miesiąc. Raz na dwa tygodnie coś nowego, co pogłębiamy. Tak by stał się instynktownym zachowaniem, a nie wymuszonym.
Zdecydowanie mit! Przerabiam ten temat od wielu lat i wielkie nazwiska ekologii o tym mówią w ten sam sposób.
Wszyscy składamy się na to, jaką mamy sytuację na naszej planecie.
Musimy być świadomymi konsumentami i naprawdę będzie dobrze. Mam ogromną wiarę w nas, bo dużo się zmieniło. Ekologia powinna być w mainstreamie. Nic nie zrobię z 10 osobami, potrzebuję miliona osób za sobą, które będą chciały zmienić cokolwiek.