
Większość z nas pierwszy półświadomy kontakt po przebudzeniu ma z telefonem, który bezpardonowo przypomina nam, że nowy dzień stał się faktem. Potem szybka kawa, w międzyczasie włączymy sobie coś na YouTubie, odpiszemy na kilka wczorajszych wiadomości, wyślemy parę gifów. Może zdążymy odpisać na maila. Jeszcze przed porządnym śniadaniem wygenerujemy CO2 do atmosfery. A właściwie to urządzenie, które trzymamy w ręku.
Centrów danych jest coraz więcej, zalewają nawet Warszawę, a ich zapotrzebowanie na energię jest bardzo duże. Centra danych umiejscowione w stolicy Polski konsumują tyle energii, co cała jedna dzielnica. Jako użytkownicy oczekujemy, że internet musi działać, jak najszybciej, potrzebujemy coraz więcej mocy obliczeniowej, bo produkujemy więcej danych. To wszystko wymaga energii. Serwerownie, aby nie dopuścić do opóźnień, zwiększają infrastrukturę – stosują podwójne podłączenie do prądu, sieci, często dodatkowy software. Po to, aby wszystko działało 24 godziny na dobę najszybciej, jak to możliwe.
To zależy od skali. Szacuje się, że przeciętny mail generuje 4g CO2 – to prawie nic – ale przy 333 miliardach wiadomości dziennie liczby zaczynają przerażać. Ślad węglowy produktów cyfrowych zależy od wielu czynników. Zupełnie inny będzie ślad węglowy skrzynki mailowej, która jest przetrzymywana na serwerze zasilanym energią odnawialną, znajdującym się w Europie, niż skrzynki z serwera zasilanego nieodnawialną energią w USA.
Czyli oglądanie Netflixa jest nieekologiczne?
Zastanówmy się, czy na pewno musimy oglądać film w najwyższej jakości. Podłączenie Netflixa strumieniowo przez łącze światłowodowe generuje o wiele mniej dwutlenku węgla niż streaming mobilny. To wszystko kwestia wyboru, ale musimy mieć tego świadomość i uważnie korzystać z dobrodziejstw technologii.
W pierwszej kolejności należy rozejrzeć się wokół siebie i zobaczyć, jak funkcjonujemy w sieci. Posprzątajmy swoją skrzynką mailową. Usuńmy stare wiadomości i spam (współczynnik otwarcia wiadomości spam jest na poziomie 14%, a reszta to zalegające śmieci, które konsumują energię). Przyjrzyjmy się też danym zgromadzonym w naszej chmurze. Czy na pewno wszystkiego potrzebujemy? Usuńmy to, co zbędne. Problem leży w tym, że o tym nie myślimy.
Tak, ale pomyślmy, czy na pewno musimy oglądać się przez kamerki, które pochłaniają dużo energii. Już poza względami ekologicznymi, komunikacja przez wideo jest dla nas bardzo nienaturalna. Zatem, jeśli chodzi o konferencje to najlepiej przerzucić się na audio.
Oglądać rozważniej. Wybierać niższą jakość. Jeśli streamingujemy, to róbmy to przez Wifi, a nie w transmisji GSM. Zamiast słuchać muzyki na YouTubie, gdzie są wysoce energochłonne wideo, może lepiej włączyć wersję audio. To kwestia oduczenia się pewnych nawyków i wyrobienia sobie nowych.
Według szacunków, ślad węglowy naszych gadżetów, internetu i wspierających je systemów odpowiada za około 3,7% globalnej emisji gazów cieplarnianych. Ktoś mógłby pomyśleć, że to na tyle mała skala, że niepotrzebnie poruszane są te kwestie.
Ograniczam produkty z ekosystemu Google'a i polecam to wszystkim. Google zbiera o nas bardzo dużo informacji. Każdy nasz ruch jest śledzony, te dane muszą być gdzieś przechowywane. A to generuje CO2. Zatem nie dość, że nas inwigilują, to jeszcze negatywnie wpływają na środowisko.
Życie bez Googla jest możliwe i nie jest takie złe. Funkcjonuję bez Googla, czasami tylko tam zaglądam, gdy muszę coś porównać między wyszukiwarkami. Korzystam z przeglądarki Ecosia, która w zamian za korzystanie, finansuje sadzenie drzew. Polecam też wybierać Firefoxa – zawiera specjalne wtyczki, które blokują śledzące skrypty, więc automatycznie zmniejszają ilość danych. A zamiast skrzynki Gmail możemy wybrać Proton lub Tutanota.
Polecam zainstalować sobie wtyczkę Green Web Foundation, która promuje i podkreśla na zielono strony, które są zasilane energią odnawialną i w ten sposób, buszując po internecie, możemy wybierać te portale, które są zasilane energią odnawialną. Inna wtyczka to Carbon Analyzer – analizuje, jak zachowujemy się w sieci, po jakich stronach chodzimy i jaka jest z tym związana produkcja CO2.
Nie zapominajmy, że Google reaguje na trendy – cokolwiek się urodzi w ludzkich głowach lub w pewnych kręgach – to oni o tym wiedzą i z uprzedzeniem się do tego przygotowują.
Śledzenie użytkowników i przetwarzanie tych danych to nie jedyny problem gigantów technologicznych należących do Wielkiej Piątki (Amazon, Apple, Facebook, Google i Microsoft). To także góry elektrośmieci, składowanych w Afryce i Azji.
Widziałam dzieci, które całymi dniami siedziały i rozkręcały klawiaturki komputerów. Mężczyznę, łomem rozbijał smartphony na pół i oddzielał znajdujące się tam elementy.
To są ofiary postępu.
Patrzę w przyszłość z optymizmem, ale mam świadomość czarnego scenariusza. Mimo wszystko wierzę w ludzi. Liczę, że kiedyś się obudzimy i zobaczymy, jak bardzo jesteśmy wykorzystywani przez wielkie korporacje. Zobaczymy ten śmietnik, który zrobiliśmy wokół siebie. Wierzę, że coś się zmieni, bo coraz więcej ludzi jest bardziej świadomych.
Joanna Murzyn, cyfrowa ekolożka. Inicjatorka sieci Radicalzz oraz Eksperymentalnego Instytutu Cyfrowej Ekologii. Działa na rzecz poszerzenia świadomości w obszarze wpływu Sieci i jej infrastruktury na środowisko oraz nadaniu technologii nadrzędnego celu w postaci wzmocnienia wskaźników globalnego dobrobytu.